Wiele bym dał by móc sie cofnąć w czasie i poczuć klimat tamtych lat i móc sie przespacerować ulicami Londynu Paryża czy któregoś z Polskich miast spotkać tam taką Ros i przeżyć przygode życia bo niesamowite jest to jak to wszystko w ciąg tak krótkiego czasu sie zmieniło i nadal zmienia
Dopiero dzisiaj oglądając po raz któryś titanic zrozumialem cos bardzo waznego.Mianowicie pamietacie krotki monolog Jacka na kolacji?"Niech liczy się każdy dzień".Patrząc, zauważam np że bardzo duzo czasu trace na glupie rzeczy takie jak sdiedzenie bez celu przed kompem kiedy zycie jest tylko jedno i ucieka niepostrzeznie, i nim sie obejrzymy bedziemy starzy, zalujac zmarnowanych dni.Postaram sie teraz chcoiaz troche zmienic moje zycie, zaczne czerpac to co w nim najlepsze.Zycie nie tylko moje ale i wasze nie musi sie ograniczac do domu i pracy/szkoly, tych samych ludzi.Wiele interesuajcych rzeczy na was czeka.Myśle ze mnie zrozumieliscie i choc troche sie ze mna zgadzacie:)
Pozdrawiam
Ja zrozumiałem i zgadzam sie w pełni bo życie które strasznie szybko przemija nie powinno sie opierać tylko na pracy,szkole,siedzeniu w domu lecz na czerpaniu z niego przyjemności w końcu jest tyle miejsc na świecie które biją piękne i gdzie można nawet poczuć Boga lecz prawda jest przykra i wygląda ona tak by być szczęśliwym ale tak naprawdę trzeba być bogatym i bez większych pieniedzy życie będzie tylko rutyną
Po obejrzeniu takiego filmu docenia się niemal wszystko co się ma. Dla mnie wzruszająca jest bardzo scena zespołu muzycznego który do samego końca gra na pokładzie. Dosłownie jakby rozkoszowali się każdą sekundą grania, każdą sekundą tego co było ich całym życiem. Nie mówiąc nic o kapitalie który woli się utopić trzymając w dłoni ster
;(
Zauważyłam też że jeden pasażer przed zatonięciem łyka jeszcze nieco alkoholu...każdy łapie tam chociaż chwilę bo wszyscy wiedzą że za chwilę może ich już nie być. Magia tego filmu polega na tym że jest to historia miłosna opowiedziana na tle autentycznej katastrofy.
Mnie również najbardziej ujeła scena z tymi muzykami. Nie wiem dlaczego, ale tylko przy niej uroniłem kilka łez.
Też go dzisiaj oglądałam (po raz setny). Stwierdziłam, że wolę tamte czasy. I że wolałabym przeżyć parę, paręnaście takich pięknych chwil jakie przeżyli oni, tak bardzo się zakochać taką prawdziwą Miłością i... zginąć. Wszystko wydało mi się takie bez sensu, gdy skończyła się ta pierwsza część... Wtedy, w tamtych czasa uczucia naprawdę miały wartość. Teraz jest gadu gadu i... szkoda gadać. Nie wiedziałam, że jestem aż taką romantyczką!
... no i oczywiście też się z Wami zgadzam, trzeba zacząć korzystać z tych chwil wszystkich, żeby każda była najpiękniejsza.
W zupełności się z wami zgadzam, życie jest za krótkie ... bo kto wie czy nawet jutro się coś nam nie stanie ? Życie jest zagadkowe ... i trzeba z niego korzystac, poznawac swiat i wtedy poczujemy że tak naprawde żyjemy.
Niby film, a jak poucza człowieka ? :)
Prawda kiedyś miłość była zupełnie inna miała ten jakiś głębszy sens którego dzisiaj niestety brak albo i wcale nawet go nie ma bo co to za przygoda iść na imprezę gdzie ona ogranicza sie do tej we WC ??? I co do życia i przemijania to powiem tyle że dziwnie jest zbudowany ten świat bo życie właściwie trwa do 40 bo 40 to koniec młodości a poczatek starości a przed tą 40 człowiek jest tak zabiegany zajęty pracą szkoła i tak dalej że nie ma zwykle czasu dla siebie
Ahhhh szkoda że nie ma tego dawnego ducha gdzie człowiek nie był tak zabiegany i był pozbawiony zmartwień jak za dzieciaka
Cudowne ...
Ja maże o tym aby przejść sie po ulicy Paryża . W tamtych czasach . A nie teraz . Gdzie Paryż jest zatłumiony , pełen turystów itd. Szkoda ,że nie ma już takiego Jacka ...albo takiego chłopaka który jest gotowy oddać za ciebie życie a nie tylko iść z tobą do łóżka i pochwalić sie tym z kumplem :(
A i zgadzam się z waszymi słowami niech liczy się każdy dzień … Bo życie jest zbyt krótkie . Szkoda że żyjemy w takich czasach :(:( Czasach komputerów , telefonow itd . A nie w czasch milości :(
A teraz, w tych czasach nie spotkamy już (my, kobiety) takiego mężczyzny jak Jack. Na prawdę zazdroszczę Rose, że spotkała takiego chłopaka. Jak z marzeń. Pomyślcie jak ona mogła się czuć jak Jack zmarł. Te wyrzuty sumienia. Ale każdy znas chciałby i tak i tak przeżyć taką prygodę.
Ta dzisiejsza technika.. to wszystko, przeraża mnie to. Chciałabym żyć w tamtych czasach, być jakąś bogatą damą, chodzić w sukniach (a nie w dżinsach -.-). Kiedyś było lepiej. Kurde, znowu mi się zbiera ;P.
Pomyśl sobie, że może nie jest ważne w jakich czasach żyjemy ale jacy jesteśmy. Może czasami warto mieć kogoś z kim skoczysz "Ja skaczę to Ty też", może warto być skomnym i wierzyć że pieniądze nie zawsze wszystko załatwiają, że warto korzystać z każdej chwili, warto się nie poddawać, mieć odwagę aby wiele rzeczy zmienić a przede wszystkim wierzyć do końca...
Jeszcze są takie miejsca na świecie, gdzie czas się zatrzymał - chodzi mi o architekturę, przy której możemy się "cofnąć" w czasie. To piękne, że takie budynki, style przetrwały do dziś. Dzięki temu możemy wyobrazić sobie, jak się żyło kiedyś :).
Nasze czasy są faktycznie ...szare...smutne...sprowadzone do czegoś,,szybkiego,, życia , miłości , rozmowy...
Zdałam sobie właśnie sprawę ,że nie ma opcji żeby przezyć takie chwile bo nie ma takich ludzi. NIE MA JUŻ TAKICH FACETÓW.
Dziś wchodzisz do autobusu siedzi grono kolsediów i żaden nie ustąpi ci miejsce w dodatku sypią przekleństwa i wiele wiele jeszcze innych rzeczy!
Niby głupie i banalne z tym autobusem ale jednak prawdziwe i wskazuje w jakim okropnym swiecie sie znalezlismy.
A w mężczyznach nie ma już Rycerskości , oddania...takie większe kobity...ach co zaświat.
Gdzie są prawdziwi faceci , no gdzie?!
Pzdr.:-)
Owszem, większosc chlopakow,facetow przeklina, pali, pije alkohol itp.(spotkalem sie tez z takim przypadkiem gdzie jeden do drugiego mowil o swojej zonie nazywajac ja "swoją suka") ale jest tez taka grupka ktorzy sa porzadnymi facetami, potrafia byc szarmanccy,poprawnie sie wypowiadac,potrafia sie odpowiednio zachowac w danej sytuacji, tanczyc itp.Nie chwalac sie sam sie do takich zaliczam.Hihihi i na dodatek jestem rycerzem(No moze nie do konca bo nie pasowanym ale w bractwie rycerskim to ja jestem:P
pzdr.
Nasze czasy nie są smutne i szare. Tylko inne. Przerazające jest to ze tk myślicie. zyjemy w innej epoce ale to nie znaczy ze nie ma w niej prawdziwej miłości. A to jak będziecie postrzegaś wasze istnienie zalezy tylko od was. Oczywiście ze teraz jest inaczej, czasy się zmieniają. Ale otwórzcie oczy, wytęzcie słuch. Poprzez ten gwar ulicy i szum przejezdzających aut dostrzezecie to czego szukacie. Wystarczy w to uwierzyć.Powodzenia.
To prawda, czasem można coś przegapić i należy rozglądać się dookoła, ale z drugiej strony... ile można czekać?...
Może piszę jak starucha, ale...
Dawniej pewne rzeczy znaczyły więcej. Jedno spojrzenie mówiło wszystko. Ile znaczył 'głupi pocałunek'? A teraz? Dosłownie zszokowała mnie koleżanka, która postanowiła ''przelizać się''(jak to ona ujęła) z jakimś X, bo zaczął chodzić z jakąś Y, nieważne...
Poza tym zdarzali się mężczyźni tacy jak Jack, gotowi oddać za ukochaną życie.
Ile ja bym dała, żeby przeżyć taką miłość jak para z ''Titanica'', na przykład.!
ja troche odejde od tematu, ale odnosnie tego marzenia o przezyciu takiej milosci. zobaczcie ile ona lat zyla pozniej bez ukochanego, jak musiala za nim tesknic kazdego dnia. probuje sobie wyobrazic siebie w takiej sytuacji, ale to jest niepojete, jak potem zyc? wiem, wiem, ze obiecala, ale skad wziasc sile? nie moge sie pozbierac
Daję głowę, że pomimo poślubienia innego mężczyzny myślała o Jacku i kochała go niezmiennie aż do chwili śmierci. Musiała. Musiała...
z pewnoscia, ale jak to zniesc, jednoczesnie taka milosc i brak jej obiektu. tyle lat... i jeszcze na koncu tak spokojnie o tym mowila, bedac w miejscu gdzie zostawila ukochanego i wspominajac jego smierc, nawet lzy nie uronic.
Może cały czas miała w myślach scenę (która przywoływała w snach) jak wchodzi po schodach a Jack czeka na nią przy zegarze...
Strasznie trudny ciężar do zniesienia. Nie wiem co bym zrobiła, gdyby kogoś kogo kochałam, zabrało morze.
Podziwiam Rose za to, że nie popełniła samobójstwa, nie oszalała i dożyła sędziwego wieku mając na uwadze to, co jej się przytrafiło. Brak zdjęcia, brak jakiegoś listu miłosnego, same braki. Tylko wspomnienia. A pamięć ludzka, tym bardziej człowieka starszego jest podatna na wyblaknięcie. Dobrze, że zachowała wspomnienie ze schodami...
nie tyle wspomnienie, co wytworzone przez umysl wyobrazenie... wiecie, powiem Wam, ze ten film zabija, tak... heh
A., nie popełniła samobójstwa, bo obiecała to Jackowi. Podejrzewam, że kilka najtrudniejszych lat wytrwała tylko dlatego, że przyrzekła nigdy się nie poddawać. Niemniej, to musiało być straszne - egzystencja bez najważniejszej osoby, bez rodziny, tylko dlatego, że "Jack tak chciał". A później? Cóż, spotkała Calverta, wzięli ślub, mieli dzieci...Wszystko znowu jakoś zaczęło się kręcić, nawet jeśli Rose zupełnie inaczej wyobrażała sobie swoją przyszłość.
Nie mogę jednak zgodzić się w jednej kwestii. Owszem, na starość Rose traciła pamięć, twarz Jacka się "zacierała". Nie wierzę jednak, że o nim zapomniała, że dopiero spowiedź przed ekipą poszukiwawczą przywróciła ją na Titanica. Proszę zauważyć, co znajduje się na zdjęciach, pokazanych w ostatniej scenie. Rose na koniu - okrakiem ("żadnego damskiego siodła, będziesz jeździć jak mężczyzna"), Rose przy samolocie ("Jack, ja latam!") czy zdjęcie w teatralnej charakteryzacji (" chciałabym być artystką...malarką, tancerką, albo żywym obrazem" - cytat pochodzi ze sceny, którą Cameron ostatecznie wyciął, aczkolwiek można ją znaleźć w necie). Każde zdjęcie w pewien sposób przypominało jej o Jacku, o obietnicy, o tym, że musi chwytać nowy dzień. Nawet jeśli przed oczyma nie stawała jej już jego twarz, to owo niesamowite uczucie zawsze było z nią - "zawsze mam te zdjęcia przy sobie". Wspaniała miłość...:)
no prosze, a ja myslalam ze te zdjecia byly sprzed katastrofy, i nawet nigdy sie nad tym nie zastanawialam. ale to co piszesz ma sens... nie moge wyjsc z podziwu, dzielo jedyne w swoim rodzaju
ale chwila... trzeba tez pamietac jak wygladalo zycie rose w chwili, w ktorej ja poznajemy, wygladalo tak zle, ze az chciala je zakonczyc. a jack w cudowny sposob je odmienil, nie po to, by za chwile dziewczyna znow targnela sie na swoje zycie. w jaki lepszy sposob mogla okazac swoja wdziecznosc, jesli nie wlasnie poprzez dalsze zycie - te lepsze...
Ahhhh miłość szkoda że jej nie zaznałem :p no i racja romantyzmu brakuje i napewno już nie wróci
Matko, te wszystkie odpowiedzi są moimi autentycznymi myślami. Dlatego właśnie, gdy film się wczoraj skończył, czułam taki bezsens... Zobaczyłam jakie błahe jest to wszystko, jak się przejmuję sprawdzianami, głupimi koleżankami, nauczycielami, czymkolwiek. Zobaczyłam, że nie ma (przynajmniej ja nie znam) takich facetów jak Jack, który umiał tak kochać, że oddałby życie... Kto teraz kocha tak szczerze i bezinteresownie? To mnie przeraża. Naprawdę, wolałabym przeżyć to co oni, te chwile ogromnego szczęścia i zginąć. Pomyślałam sobie także, że byłoby to straszne - ginąć z myślą, że nie ma obok nikogo, kto Cię tak kocha... Dlatego w tym filmie to było piękne. Oni mieli siebie. I nic więcej niepotrzebne było im do szczęścia. Niby takie proste... Ile ja bym dała, by znaleźć taką Miłość... Poważnie, wszystko dla mnie teraz straciło znaczenie. A co się tyczy Rose - nie wiem, czy umiałabym to przetrwać bez Niego...