Typowy łzawy melodramat z katastrofą w tle, papierowe postaci, głupie (momentami bardzo głupie) dialogi i uproszczenia na całego.
Ale za to katastorfa- tak, gdyby nie przyczyny obiektywne powiedziałbym "bis".
Katastrofa i miłość jest w tym filmie na pierwszym planie.
No ale ok.
Podaj mi 3 przykłady głupich (momentami bardzo długich) dialogów i uproszczeń na całego.
Czekam ;)
prowokator tudzież podejrzewam kolejny polaczek, który na siłę stara się udowodnić, że jest wybitnym znawcem ambitnego i porządnego kina, do którego Titanic oczywiście nie należy (ja również nic takiego nie twierdzę aczkolwiek zasługuje w mojej opinii na 10/10).
Kto twierdzi ze to jest zwykly "łzawy melodramat" chyba uczuc nie ma ;] Nie lubie takich romansow, ale ten... idealny... 10/10
Oglądałam z dziesięć razy i za każdym razem czuję się jak bym oglądała go po raz pierwszy. Jak dla mnie świetny. 10/10
Prócz efektów specjalnych nie widzę w nim nic zachwycającego. Spadające talerze są reklamą tego filmu, ale to nie kino konesera.
Efekty specjalne to nie wszystko. Ten film jest jedyny w swoim rodzaju z innego powodu. Widocznie oglądając nie zauważyłeś jednej ważnej rzeczy. Nei mówię tu o wątku miłosnym - choc to też. Mam na myśli klimat w jaki już sama muzyka wprowadza widza. Od początku do końca filmu - i tym samym wrażenie (niesamowite) jakie pozostaje po obejrzeniu. To jest to co sprawia, żę wraca się do tego filmu dziesiątki razy i chce się więcej. To wszystko sprawia, że widz czuje się jakby tm był, jakby sam to przeżywał. Muzyka, scenariusz i gra aktorska jest naprawdę cudowna. Dlatego właśnie 10/10.
Tak, ale co mi z tego, że będę odczuwał przyjemność jak będę słuchał samej muzyki z Titanica?? Gdyby o to chodziło, to byłby wydany na kasecie magnetofonowej, a to jest film, gdzie liczy się przede wszystkim obraz.
Obraz jest równiez doskonały. To ty nie odczuwasz przyjemności podczas oglądania i słuchania muzyki filmowej naraz? Nie trzeba wydawac na kasecie magnetofonowej. Mnie chodziło o to, że odczuwasz wrażenia zarówno jeśli chodzi o wizję jak i fonię. A połączenie tych dwóch rzeczy w "Titanicu" jest niezwykłe