7,3 790 tys. ocen
7,3 10 1 790110
7,5 71 krytyków
Titanic
powrót do forum filmu Titanic

Warto. 

ocenił(a) film na 10

Wersja 3D tylko potwierdza wielkość tego filmu. I w sensie dosłownym - bo kosztował kosmiczne pieniądze, bo wymagał gigantycznych nakładów pracy, ogromnego planu zdjęciowego, żmudnego odtwarzania realiów historycznych. Ale także w sensie przenośnym, bo mimo 15 lat od premiery, mimo postępu technologicznego, mimo że każdy z nas zna ten film na pamięć - tak, tak, on nadal zachwyca. Nadal wbija w fotel.

Odnośnie wersji 3D: w odróżnieniu od wielu głosów m.in. na tym forum, uważam, że efekt można odczuć i jest bardzo dobry. A trzeba powiedzieć, że nie nastawiałam się na nic specjalnego, tymczasem rezultat przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Konwersja z 2D do 3D nie mogła wyjść lepiej.

Oddzielna kwestia to sama jakość filmu - jest powalająca! Film absolutnie się nie zestarzał, a wręcz, moim zdaniem, przebija większość dzisiejszych produkcji. Kompletnie nie czuć, że to wszystko kręcone było 15 lat temu. Sceny tonięcia statku prezentują się zjawiskowo. Efekt 3D pogłębia dramaturgię, "wciąga" Cię na pokład statku, lokuje tuż obok pasażerów. Pozwala poczuć na własnej skórze żar z rozbuchanych pieców kotłowni, a potem przejmujące, lodowate zimno tej kwietniowej nocy. Ciepłe światło salonowych lamp daje poczucie spokoju, komfortu, by za chwilę wdzierająca się z impetem na pokład woda wniosła aurę niepokoju, napięcia.

Jestem jednak przekonana, że i bez tych wszystkich efektów film z powodzeniem by się obronił. Historia co prawda jest prosta, ale zawiera w sobie ten urok, któremu nie można się oprzeć. Chemia między DiCaprio a Winslet dalej działa, ich miłosne perypetie nadal wzruszają i nawet spora dawka sentymentalnych dialogów nie sprawia, że ich uczucie wydaje się sztuczne czy przekoloryzowane. Wprost przeciwnie - rozwija się tak prosto, tak naturalnie, że nie sposób zwątpić w jego siłę.

Wtóruje im dalsza obsada - genialny Zane jako przykład klasycznego łajdaka, którego postać, paradoksalnie, da się polubić. Świetna Kathy Bates jako wyluzowana Molly Brown, której kwestie i wyrazista mimika wciąż wzbudzają uśmiech. Matka Rose niczym królowa śniegu, która potrafi zmrozić jednym spojrzeniem i boleśnie ukłuć jadowitym żądłem sarkazmu. Dostojny, ale też łagodny i wzbudzający zaufanie Kapitan Smith. Dobrze obsadzeni oficerowie - szorstki służbista Lightoller, pełen niepokoju, rozdarty Murdoch, skoncentrowany i zdecydowany Lowe. Do tego arogancki, tchórzliwy Ismay i mogłabym tak długo wymieniać. Każdy z obsady został idealnie dobrany do granej przez siebie postaci. Nikogo bym nie zamieniła.

Ramę dla całości obrazu stanowi muzyka - kiedy trzeba pełna smutku i nostalgii, innym razem doskonale podkreślająca dramaturgię wydarzeń.

Podsumowując - polecam i sądzę, że warto przeżyć jeszcze raz tę historię w sali kinowej, na dużym ekranie, z krystalicznym dźwiękiem i pełnymi rozmachu efektami. Można na chwilę cofnąć się sto lat wstecz, pozachwycać się pięknem luksusowych wnętrz, szlachetnych materiałów, olśniewających kostiumów, słowem - chłonąć klimat początku zeszłego wieku. A potem obserwować wirtuozerskie widowisko, w którym cały ten świat odchodzi w zapomnienie...

adonae

Popieram każde Twoje słowo. Spod klawisza mi to wyjęłaś:-) Dlatego nie będę się powtarzać:-)
Powiem tylko, że polecam gorąco.