Eh, to dziwne, ale z moimi emocjami było dokładnie tak samo;) Siedziałam wpatrzona w telewizor i w momencie gdy Rose przemierzała korytarze pełne wody, w celu uratowania Jacka...(oczywiście pamiętałam, że dotrze do niego bez szwanku;P) moje dłonie wyziębły od uczucia napięcia. Ha, taką moc ma ten film.
PS: Już nie wspomnę o tych łzach na końcu.
PS 2: A może to kwestia sentymentu? "Titanic" kojarzy mi się z dzieciństwem, z pierwszymi wyobrażeniami na temat miłości...z niewinnością? A już na pewno z karteczkami do segregatora;)
Ze mną było dokładnie tak samo. Zgadzam się zupełnie z przedmówczynią - 'Titanic' był moim pierwszym 'poważnym' filmem, pierwszym który poruszył wazne dla mnie tematy i zawsze pozostanie mi po nim sentyment.
O boju ja po prostu nie mogę się bez tego filmu obejść. On jest po prostu jedyny w swoim rodzaju. Przepiękny....Ponadczasowy :) ;D
Ponadczasowy na pewno - bo kto teraz wraca do jakiegoś innego filmu sprzed 10 lat? Pomijając Kevina... xD
Tak? ...,a ja często wracam do "Bonnie i Clyde'a", a film 40 lat. Niczego nie oglądacie, co było nakręcone przed 97?
Ja raczej nie, bo to nie moje pokolenie;)
Chociaż lubię "Love story" czy "My, dzieci z dworca Zoo" (1981)