A mnie się twój temat nie podoba! :D Jest on bezsensownym gniotem, który jedynie można wpisać sobie do pamiętniczka, a nie na forum. Używajcie argumentów. - Czy to takie trudne? Najlepiej nas*ać i sobie pójść, prawda? :*
napisze tak... gdy byłam młodsza na samą myśl, że będzie Titanic w telewizji aż drżałam z zachwytu. Obejrzałam raz,drugi,trzeci, w końcu za czwartym stwierdziłam ,,Matko, czemu ten film mnie denerwuje?'' i w sumie dalej nie wiem ,ale jak widzę, że ma lecieć w TV to wiem, że nie poświecę ponad 3h na ten film. Po prostu już mnie nie urzeka ta historia i moda na uwielbianie tego dzieła. Może przesadziłam że gniot bo są gorsze, ale na pewno już go nie obejrzę z własnej, nieprzymuszonej woli :)
Jeżeli tak ciężko Ci to oglądać, to dlaczego oglądałaś TITANICA aż 4 razy (poświęcając 12h). Moda na umartwianie się przeminęła wraz ze średniowieczem, więc nie męcz się tak tylko by napisać komentarz o tym filmie, który na dodatek jest poniżej poziomu.
Chyba nie zrozumiałaś mojego komentarza :] Oglądałam go z przyjemnością, ale to się zmieniło więc się nie umartwiałam oglądając go.
No i proszę, nie mogłaś tak od razu napisać? ;)
Trochę Cię rozumiem w tym momencie, gdyż i ja przez pewien czas miałam lekką niechęć do oglądania tego filmu. Tylko tak naprawdę nie wynikało to z treści filmu, tylko z jednej prostej przyczyny - "męczący" seans w TV (reklamy, dzielenie na pół). "Titanica" po raz pierwszy oglądałam na VHS. Następnie się ucieszyłam, że telewizja będzie go wyświetlać i w sumie to był chyba jedyny raz, gdy obejrzałam film w TV w całości. Później oglądałam co jakiś czas drugą część filmu (przyznam, że bez większej uwagi/entuzjazmu), ponieważ drażniły mnie poczynania wiadomej stacji i jakoś nie chciało mi się oglądać początku, a później czekać tydzień na zakończenie. Ze względu na wspomnienia, dla mnie taki seans jest nieznośny, ponieważ odejmuje cały urok i przyjemność oglądania. Ostatecznie telewizja nie zraziła mnie do filmu (było nawet blisko), sentyment wygrał i zdobyłam DVD, żeby się już nie "męczyć", a seans w kinie był już tylko dopełnieniem. :) Piszesz, że jest "moda na uwielbianie tego dzieła", ale ja tego nie zauważyłam. Uważam, z własnego doświadczenia, że prawdziwa "moda" na uwielbianie tego filmu była w czasach jego premiery. :)