PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=793838}

To: Rozdział 2

It: Chapter Two
6,1 64 731
ocen
6,1 10 1 64731
5,4 26
ocen krytyków
To: Rozdział 2
powrót do forum filmu To: Rozdział 2

Jeśli nie macie mocnych nerwów, to ten film nie jest absolutnie dla was!

UWAGA! Film ma się obronić sam i w tej recenzji nie porównuje go do książkowego pierwowzoru.

Już na samym wstępie pragnę zaznaczyć, że może nie byłem aż tak wielkim fanem pierwszej części, ale bawiłem się na niej doskonale i mimo wszystko było to coś nowego, coś świeżego, odświeżającego powiedzmy i ja bardzo, ale to bardzo czekałem na drugą część. Nawet sam pierwszy zwiastun dostarczył mi takich ciarek, że no musiałem iść do kina, po prostu. I oczywiście, pierwsza część nie była filmem idealnym, ale wynagradzali niektóre rzeczy m.in aktorzy, a zwłaszcza Bill Skarsgård, który był fenomenalny, powtarzam fenomenalny! Druga część ,,To'' opowiada dalsze losy naszej paczki Frajerów po 27 latach. Część z nich wyjechała z Derry i jak się okazuje, zapomnieli oni o wydarzeniach sprzed paru ładnych 30 lat, poza jednym członkiem, który w tym miasteczku został. Bill jest pisarzem, a zarazem scenarzystą, ale ma zasadniczy problem. Otóż nie umie on wymyślać zakończeń dla swoich książek, z czego śmieją się nasi bohaterowie przez prawie cały film i jest to wypominane na każdym kroku. Za to Richie obecnie jest takim komikiem, ma swój podajrze własny program, Eddie zajmuje się oceną ryzyka i bardzo ostrożnie prowadzi swoje życie, Beth znowu ma pod górkę, bo jej własny mąż się nad nią znęca, Mike wciąż mieszka w Derry i zajmuje się takim powiedzmy śledztwem w sprawie tego klauna, on w ogóle zwołuje z powrotem całą ekipę, Ben zmienił się nie do poznania i jest on developerem czy coś w tym rodzaju, a Stanley mieszka wciąż ze swoją matką. Nieoczekiwanie muszą oni powrócić w swoje rodzinne strony, ponownie się zjednoczyć i zmierzyć się właśnie z tym demonicznym klaunem, który jak się okazało, żyje i zabija kolejne dzieci.I jest coraz bardziej przerażający, ale o tym za chwilę. Skupmy się najpierw na bohaterach. W pierwszej części, okej, niektóre czyny mogły wydawać się głupie, bo mieliśmy doczynienia tylko z tą młodą obsadą i tak faktycznie mogli się zachować, ale dorośli? Ogólnie z tymi dorosłymi mam problem, że im poświęca się jedynie początek filmu. W nim mamy przedstawione podstawowe informacje, typu co się z nimi stało, gdzie mieszkają, kim są z zawodu i taki segment musiał nastąpić, to jest zrozumiałe. Jednak po tym, oni są i tyle. Muszą wykonywać określone zadania i nic w zasadzie nowego się o nich nie dowiadujemy. Wiemy, już czego się najbardziej boją, jakie są ich relacje i twórcy nie chcą dalej się bawić tym wszystkim. Natomiast w jedynce, tym bohaterom naprawdę dużo czasu się poświęcano, choć nie wszystkim i właśnie sądziłem, że ta część im to wynagrodzi. Nic z tych rzeczy! Z jednej strony, jasne, wiemy już o nich stosunkowo bardzo dużo, ale z drugiej - oni szukają jedynie jakiś artefaktów, walczą z klaunem i koniec filmu. Zabrakło pomysłu na te postacie, no szkoda, bo w jedynce wyszło to rewelacyjnie. Zaś co do ich decyzji, to są strasznie niekonsekwetni. Raz chcą wyjechać z powrotem, raz nie i tak w kółko i w kółko, aż dochodzi do przełomowego, powiedzmy, wydarzenia i bohaterowie wracają do tego starego domu i może już nie będe dalej kontynuował. Jednakże bardzo dobrze, że pod koniec filmu uzasadniono śmierć jednego z bohaterów, tak przy okazji. Mimo wszystko, my tym bohaterom kibicujemy i co jak co, ale końcówka filmu potrafi wzruszyć. Oczywiście poza naszą paczką Frajerów pojawiają się postacie drugoplanowe i trzecioplanowe. Jak dla mnie postać Bowersa, która jest na trzy, cztery sceny jest kompletnie niepotrzebna. I znowu, mamy coś takiego, że w jedynce ta postać miała swoje uzasadnienie, był on takim ,,ludzkim antagonistą'' z liceum, który dręczył te dzieciaki, sam zabił nawet własnego ojca. Tutaj, przedstawia nam się go jako obłąkanego, który za wszelką cenę chce ich zabić i momentami robi to tak nieudolnie, że ja wręcz płakałem ze śmiechu, a chyba nie na tym miało to polegać. Także na samym początku mamy taki króciutki segment, w którym występują Xavier Dolan i Taylor Fray. Tutaj nic jej nie można zarzucić, bo wynikiem tej sceny jest właśnie Mike dzwoniący do całej ekipy z prośbą o ponowne spotkanie. No i wisienka na torcie, czyli nasz ukochany Pennywise, który jest jeszcze straszniejszy oraz zombie (?), których było w tej części od groma! W pierwszej części było to raczej stonowane, a tutaj po prostu, jeden po drugim, wyskakiwał nam gdzieś zza rogu i dzięki temu mieliśmy oczywiście jump - scary, a niektóre z nich były kompletnie absurdalne.

,,To: Rozdział 2'' jest podzielony na takie wyraźne, trzy segmenty. O pierwszym już mówiłem, drugi natomiast jest o poszukiwaniu tych artefaktów no i właśnie. Tuż po filmie odniosłem takie wrażenie, że był pomysł na pierwszy i ostatni segment, a drugi to taki miks wszystkiego. Ten środkowy, może mi się jakoś specjalnie nie dłużył, nie odczułem czegoś takiego, ale zabrakło na niego pomysłu. Bohaterowie sobie chodzili po tym miasteczku, w różne, znane nam miejsca i mieliśmy jedną, wielką powtórkę z rozrywki. Niektórym absolutnie nie będzie to przeszkadzać, ale niektórych po prostu wymęczy i znudzi. W tej środkowej części filmu wystąpił taki bardzo prosty zabieg, a mianowicie, każdy z bohaterów w tym całym poszukiwaniu padł ofiarą iluzji Pennywise'a. Jeśli oglądaliście zwiastun, to w nim Beverly odwiedziła ten swój, stary dom oraz staruszkę, która była bardzo niepokojąca. Ta scena naprawdę mną poruszyła i choć w filmie była niemalże identyczna, to nie utraciła ona swojego wydźwięku i była jeszcze, bardziej przerażająca! Ja tutaj pragnę z całego serca pochwalić babcię, która jednocześnie rozłożyła mnie na łopatki swoim chodzeniem i przemieszczaniem się, cała sala wtedy wybuchnęła śmiechem, ale także była bardzo przerażająca. W jedynce mieliśmy tańczącego klauna, więc wyrównało się, jednymi słowy. Jak już jesteśmy przy tych stworach ponownie, to w pewnym momencie one zaczęły mnie po prostu bawić i jako jedyny śmiałem się na nich do granic możliwości. Czy to scena pająka z głową Stana, czy to właśnie babcia. Jednak zachowano ten balans i te stwory nie tylko bawiły, ale też naprawdę się ich bałem. To było niesamowite i jestem pełny podziwu. Mogę też również śmiało powiedzieć, że charakteryzacja w tej części to jest cudo i ja oczekuje przynajmniej nominacji do Oscara. Widać było w tych stworach również to, że twórcom naprawdę zależało na tym, że jak ludzie idą na horror, to powinni dostać ten horror i się na nim po prostu bać i o to w tym wszystkim chodzi. Już też wcześniej wspominałem o humorze, który idealnie współgrał z tymi zombiakami, ale niestety inne sceny już rozbijał. Jak mieliśmy np. mocną scenę z wydźwiękiem dramatycznym i ktoś nagle coś tam głupiego powiedział, to to mnie całkowicie rozbijało. Takch scen było o wiele za dużo i też ten humor czasami zdecydowanie dominował nad pozostałymi elementami. Jasne, można się pośmiać czasami np. w scenie w restauracji, ale trzeba zachować tę równowagę. W jedynce ten humor był właśnie zwrócony w stronę tych nastolatków, oni mogli takimi tekstami rzucać (bo taki wiek), ale że dorośli? To już nie jest mój klimat i ja dziękuje bardzo za coś takiego. Ja ogólnie lubię właśnie takie połączenia - horror plus komedia - ale trzeba faktycznie trochę czasu temu poświęcić, żeby miało spójny efekt. W ,,To'' taki efekt był świetnie dopracowany, a rodział drugi pod tym względem trochę kuleje, ale i tak można się naprawdę dobrze pośmiać. Wracając do naszych iluzji, to oprócz Bev, bardzo, ale to bardzo podobała mi się iluzja Richiego, który prowadził konwersację z Pennywisem. Tam zadziałało niemal wszystko, a ja ledwie co ją obejrzałem. Może nam nic nie wyskakiwało, może nie było krwii, ale to całe napięcie zadziałało w stu procentach. Dobrze się też oglądało scenę iluzji Billa, choć już to wszystko widzieliśmy poniekąd i miałem czasami wrażenie, że oglądam ,,odgrzewanego kotleta''. Pod względem humorystycznym to iluzja Eddiego wygrała wszystko, jeszcze ta muzyczka w tle, ale także iluzja Bena sprawdziła się według mnie. Szkoda, że nie pokazano iluzji Mike'a, no ale cóż. Co do całego tego elementu z tym wesołym miasteczkiem, który przewijał się przez ponad połowę filmu, to może nie był jakoś specjalnie wyszukany, choć scena w sali luster przyciągnęła zdecydowanie moją uwagę. Tutaj może nawiąże do postaci Billa, której znowu poświęca się za dużo czasu. W poprzedniej części, mierzył się on ze stratą własnego brata i to go najbardziej przerażało. W dwójce jak już on sobie przypomina o tym całym zdarzeniu, to znowu musi poradzić sobie z traumą i tak w kółko i w kółko. Przejdźmy zatem do trzeciego segmentu, czyli finałowej potyczki z Pennywisem, która była najlepsza w całym filmie. Trwała z prawie 50 minut, a tam wszystko było odpowiednio wykorzystane. Było to takie klarowane podsumowanie zarówno jak i bohaterów, jak i odpowiednie zwieńczenie całej tej historii. Pomijając już fakt, że tylko się oni wprawdzie gonili i uciekali i jakby nic sensownego nie robili, to ponownie pojawia się scena, która była fenomenalna i była to scena z drzwami, którą już też widzieliśmy, ale ponownie dostarczyła świetniej zabawy. Jednak jak wypada śmierć Pennywise'a i to NIE JEST spoiler, bo już marketing nam sugerował, że prawdopodobnie klaun umrze hasłem ,,To już nigdy nie powróci'' czy jakoś tak? Otóż nie wiem jak to kończyło się w książce, bo nie czytałem, ale wypadła całkiem dobrze. Było właśnie nawet kilka prób zabicia tego klauna i to ostatnie rozwiązanie według mnie sprawdziło się jak najlepiej i jak takiego zakończenia oczekiwałem, więc jak dla mnie idealnie. Podobał mi się tez fragment, gdzie Ben i Beverly zostają uwięzienia (on w ruchomych piaskach, ona w toalecie, która wypełnia się aż po brzegi krwią), bo tak mi się wtedy cieplusio na serduszko zrobiło. No, więc w telegraficznym skrócie, bo trochę się o tych poszczególnych scenach rozgadałem - przyjdźcie, a najwyżej sobie zrobicie drzemkę w połowie filmu i nic nie stracicie, bo wszystko to już widzieliście.

W drugiej części mamy też doczynienia z dwiema osiami czasowymi, bo zarówno obserwujemy wydarzenia sprzed 27 lat, ale też i te współczesne. Ja bardzo się tego obawiałem, a mianowicie, że jedna będzie dominować nad drugą i tak w gruncie rzeczy poniekąd jest, ale ten film na tym nie traci zupełnie. Inaczej już jest z ich poprowadzeniem, bo te retrospekcje są czasami zupełnie wrzucone od czapy, nawiązując tylko do konkretnego bohatera oraz są one nam podawane w zupełnie różnej kolejności czasowej, co mi osobiście się nie podobało i miałem z tym spory zgrzyt, ale to już sprawa gustu. Czasami też te retrospekcje były po prostu sceną z poprzedniej części i szkoda, że nie pokuszono się o coś więcej, bo twórcy mocno trzymają się poprzedniej części, co jest całkowicie poprawne, ale tylko poprawne. Jednak ja bym wolał, aby tych retrospekcji było o wiele mniej, bo ta dorosła obsada też trochę traci na tym zabiegu. Zatem jak na tle tego wszystkiego wyszedł Pennywise? Według mnie, wyszedł jeszcze lepiej niż w poprzedniej części. Widac było, że twórcy dostali o wiele więcej pieniędzy na film i w całym rozrachunku było to wszystko bardziej pewne, ten strach już nie polegał na tym, że Pennywise czai się gdzieś w ciemności i boimy się jedynie jego głosu, a tutaj ukazywał się już w pełnej klasie, więc dla fanów ,,To'' jak najbardziej. Również liczyłem na to, że twórcy byż może pokuszą się na genezę Pennywise'a i wyjaśnią, kim ta istota tak naprawdę jest. No dostajemy coś takiego, ale w dwóch, trzech scenach i tu pojawia się postać Mike'a, który jest jedną wielką ekspozycją. Wyjaśnia nam dosłownie wszystko i niemalże już na samym początku wiemy, jak pokonać dziwnego klauna. Było to niepotrzebne i trochę bez sensu. Wolałbym, aby bohaterowie sami to wywnioskowali i odkrywali te karty trochę dłużej. No, ale wracając, trochę się powtarza to, co było w ,,Zakonnicy'' z poprzedniego roku, czyli film opiera się na konkretnym demonie, złu, a poświęca mu się jedynie 10 minut, a reszta to jest zupełnie coś innego. W ,,To: Rozdział 2'' może trochę więcej mu się poświęca czasu, ale nie jest to w żaden sposób satysfakcjonujące, ale i tak poziom jest o wiele lepszy niż w ,,Zakonnicy''. Jednak, do końca życia będę się bał klaunów! Reżyser, Andy Muschietti całkowicie poleciał ze swoją fantazją, ale to dodawało takiego efektu ,,wow!''. Naprawdę miał rewelacyjne pomysły inscenizacyjne, np. właśnie te iluzje, czy ostateczna bitwa i na to warto było czekać. Dostarczało to takiej radochy, że uśmiech sam pojawiał mi się na twarzy. Inscenizacja niektórych strachów również była wspaniała, no co jeszcze dodać? Świetnie się bawiłem i o to chodzi w takich typach produkcji! Oczywiście, nie jest to film idealny i roi się w nim masa błędów, jeszcze więcej niż w jedynce, ale dostarcza radochy. Może jest troszeczkę gorszy od swojego poprzednika, bo jedynka była na bardzo wysokim poziomie, jednak to nie jest całkowicie beznadziejny film. Co do scenariusza, to był raczej w porządku, nie było zbytnio rażących błędów logicznych, poza jednym. Mogę się również mylić, ale czy w pierwszej części nie było tak, że Pennywise żywił się tylko dziećmi i ich strachem, a dorośli go nie widzieli, a tutaj to zostaje w pewnym sensie zaburzone. Jeśli czytaliście książkę, to dajcie znać w komentarzach, jak to tak naprawdę jest i czy się mylę, czy nie? Scenariusz miał w sobie też kilka, drobnych błędów, ale to są już tylko szczegóły i mógłbym gadać i gadać o tym wszystkim, a czas mnie powoli goni. Ten film jest też arcydziełem pod względem technicznym. Dźwięk, muzyka, zdjęcia, scenografia - to wszystko zadziałało jak najlepiej i lepiej być nie mogło. Reżyser również wspaniale dawkował napięcie i ja prawie cały film przesiedziałem z gęsią skórką cały drżąc ze strachu. Niesamowice oddał klimat zresztą całej projekcji. Niestety, to co dobre wszystko się kończy i pojawia się montaż. Bardzo było widać, że z tego filmu wycięto przynajmniej połowę scen, więc liczę na wersję reżyserską, bo jest ona potrzebna.

Przejdźmy zatem do aktorstwa, bo jest o czym gadać. Ja jestem pod ogromnym wrażeniem ludzi od castingu, którzy tak dobrali starsze wersje znanych nam już bohaterów, że byli oni identyczni! James McAvoy, którego ja uwielbiam, jako Bill, zagrał świetnie, pokazał na co go stać, choć jego postać momentami denerwowała. Po cichu też obstawiałem, że starszą wersję Beverly, zagra Amy Adams, choć do Jessici Chastain nic nie mam. Również poradziła sobie fantastycznie. Jednakże show skradli Bill Hader, jako Richie, który tą postać cały czas się bawił, miałem też takie wrażenie, że on często improwizował, grał bardzo naturalnie i zachowywał się jak normalny człowiek oraz James Ransone, jako Eddie, który wspaniale grał w duecie z Billem. Dla tego dueto zdecydowanie warto się wybrać do kina, bo chemia pomiędzy nimi była niesamowita, przecudowna. Jay Ryan równiez sobie świetnie poradził, także bawił się swoją postacią, ale też do niego tak naprawdę należała jedna ze znaczących scen pod względem dramatycznych. W tej scenie m.in. on mnie oczarował i świetnie wypadł w tej scenie. Niestety, ale najsłabiej sobie poradzili Isaiah Mustafa jako Mike, bo też wiązał się z nim taki twist fabularny i ja sobie takiego face palma strzeliłem w tym momencie oraz Andy Bean jako Stanley. Jako Pennywise ponownie wcielił się Bill Skarsgård i on powinien dostać setki nagród za swoją kreację, bo to jest arcydzieło! W filmie pojawiła się taka scena, gdzie na moment widzimy tego Skarsgårda bez tego całej tony charakteryzacji i wyglądał on tak naturalnie, tak swobodnie, że no rewelacja, jeszcze raz rewelacja. On tak bawi się swoją postacią, tak dobrze się czuje w tej roli, że lepszego castingu być nie mogło! Jednakże, kiedy ,,To: Rozdział 2'' będzie już dostępny w serwisach VOD i na nośnikach DVD, z pewnością sobie ponownie obejrzę, ponieważ w filmie została poukrywana masa easter - eggów, które w większym, czy mniejszym stopniu nawiązywały do twórczości Stephena Kinga, który zaliczył nawet własne cameo, co mnie najbardziej zdziwiło i dzięki temu, film będzie jeszcze lepszy i jak was znudzi, to przynajmniej będzieciemogli sobie poodnajdywać te wszystkie ukryte nawiązania, więc na wieczór ze znajomymi idealnie! Były też nawiązania do samego ,,Lśnienia'' i kultowy tekst ,,Here's Johny!''. Dla fanów twórczości Kinga będzie to strzał w dziesiątkę! Co do samych wątków, to rozwiązanie ich było w jak najlepszym porządku, po drodze trafiło się kilka twistów, jedne udane, drugie mniej udane, ale ostatecznie wszystko zakończyło się tak jak miało, czyli z klasą. Jest to godne zwieńczenie tej historii!

Podsumowując, film ,,To: Rozdział 2'' dostaje ode mnie mocne 7 / 10 z ogromnym serduszkiem dla obsady i dla samego Pennywise'a. Bawiłem się na tym filmie bardzo dobrze i gorąco polecam. Jednak i tak pierwsza część jest lepsza. W najbliższym czasie, chyba we wtorek pojawi się recenzja filmu ,,Sługi Wojny'' oraz będzie też recenzja ,,Polityki'' Vegi, więc będzie grubo oraz w przyszły weekend pojawią się dwie recenzje - ,,Ad Astra'' i ,,Parasite''. To by było na tyle i do zobaczenia wkrótce!

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones