PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=793838}

To: Rozdział 2

It: Chapter Two
2019
6,1 68 tys. ocen
6,1 10 1 67933
5,4 50 krytyków
To: Rozdział 2
powrót do forum filmu To: Rozdział 2

Co TO ma być?

ocenił(a) film na 3

Dzień dobry!
W poniższym tekście staram się omówić moje rozczarowanie filmem To: Rozdział 2. Tekst w większości pozbawiony spojlerów. (Jeśli już są to w nawiasach podaję jakiej wagi są to spojlery) Oczywiście należy się tu też spodziewać spojlerów dotyczących poprzedniej części.
Miłej lektury!

Kiedyś TO było… (Krótka wspominka poprzedniego TO)

Pierwsze TO, było naprawdę udanym horrorem, a przede wszystkim bardzo zgrabnym ujęciem lęków wieku dorastania. Za każdym razem, kiedy dzieciaki z czymś sobie nie radzą, czy to ze szkolnymi osiłkami, czy to z dziewczęcym okresem, za rogiem czaił się jeszcze klaun, będący tą koronującą i najbardziej bolesną dawką lęków, nieporadności i bezsilności.

Tylko TEGO oczekiwałem..

Wobec drugiego TO, nie miałem w zasadzie żadnych oczekiwań. Nie chodzi mi o to nie czekałem, bo czekałem bardzo mocno. Nie tworzyłem sobie żadnej listy, tego co musi się znaleźć w tym filmie (zresztą nigdy tak nie robię, chyba nikt tak nie robi…), jednak była jedna rzecz na którą rzeczywiście liczyłem. Jest to rzecz zdaje mi się najbardziej oczywista, bo skoro akcja filmu dzieje się 27 lat pod wydarzeniach z jedynki, no to w takim razie liczyłem na to, że tym razem bohaterowie będą musieli zmierzyć się z dorosłym życiem i dorosłymi problemami.

I TO dostałem…? (Bez spojlerów, no chyba że pierwsze 5 minut to spojler)

Prolog i 1 akt, czyli jakieś 30 minut filmu, są świetne. We wspomnianym prologu, widzimy jak homoseksualna para chłopaków zostaje brutalnie pobita przez kilkoro homofobów. Co więcej, jednego z nich praktycznie zostawiają na śmierć wrzucając go do rzeki. Klaun też się tu pojawia, ale on tylko dobija, ludzie zrobili resztę. Oni sami wyrządzają sobie nawzajem krzywdę i generują masę strachu. Przez ludzi inni ludzie nie mogą żyć tak jak chcą. Witaj w dorosłym świecie. (A tak wgl to Xavier Dolan powoli wypracowuje sobie renomę najlepszego cameo w Hollywood ;) )

1 akt bardzo dobrze działa na rozrywkowym poziomie. Kiedy Mike, do wszystkich wydzwania i mówi, że TO wróciło, to bardzo szybko można się podjadać. Innymi słowy, czuć kupę w majtach! Działa to też tak samo dobrze na poziomie charakterologicznym. Chwilowe spotkania z każdą z postacią cudownie pokazują, jak wiele się u nich zmieniło. Wszyscy mają jakąś pracę, jakiegoś partnera/partnerkę, u większości nawet (przynajmniej na pierwszy rzut oka) zmieniło się wszystko na lepsze. Ale jednocześnie widać, jak trudne i bolesne dzieciństwo wpłynęło na tych bohaterów, gdzie pomimo wielu zmian, niektóre rzeczy pozostały niebezpiecznie podobne. A gdyby tego wszystkiego było mało, to możemy podziwiać jak doskonale twórcy filmu obsadzili wszystkie postacie. Nawet przez moment nie wątpiłem, czy którakolwiek z tych bohaterów jest rzeczywiście tym bohaterem. No a Bill Harder to tutaj mistrz świata i okolic. Jedynie z Benem mam problem, ale o Benie później..

No TO wracamy… (Bez spojlerów, omawiam tutaj scenę, która była w trailerze, ale zdradzam mniej niż on)

Tutaj film wchodzi w etap wspominkowy. Pierwszym wspomnieniem (jeśli się nie mylę), było wspomnienie Beverly. Po nim można by było sądzić, że twórcy i na ten element filmu mają pomysł. Bo Beverly tutaj wraca do swojego dawnego domu, tam gdzie mieszkała za dzieciaka z ojcem. Jednak same wspomnienia dotyczące ojca, mimo że też się pojawiają, nie są tutaj na pierwszym planie, są to jedynie krótkie i nieliczne przebitki. W tej scenie, najważniejsze jest budowanie horrorowego napięcia. I trzeba przyznać, że to wychodzi bardzo dobrze, bo nie dość, że wszystko dzieje się za dnia, to jeszcze odnosi się do staruszki, która jak to każda staruszka jest stara. A jak stara to wiadomo, zachowuje się czasem dziwnie. No ale oglądamy horror, więc to są tylko dziwności wynikające z wieku czy może z klauna? Film dość długo trzyma nas w niepewności, i za sprawą tej niepewności buduje z powodzeniem napięcie. Opisana przeze mnie scena praktycznie w ogóle nie rozwijała postaci Beverly, ale biorąc pod uwagę opisane przeze mnie zalety, nie miałem z tym żadnego problemu, to w końcu tylko jedna wspomijka, co nie?

No właśnie nie… Okazuje się, że scenariusz każe absolutnie każdemu z bohaterów metaforycznie cofnąć się w czasie, iść w miejsca gdzie mogą napawać się już niemal zapomnianym wspomnieniem. Problem tylko w tym, że ŻADEN z tych fragmentów, nie rozwija tych postaci. A co gorsza, cofa je tak naprawdę w rozwoju. Bo przecież ci bohaterowie już mierzyli się z lękami dzieciństwa 27 lat temu, z powodzeniem stawili im czoła, pokonali go! A co film na to? No zapomnieli, więc powtórzmy od nowa… Ogląda się to tak jakby przez ponad 1,5h(!) scenariusz chciał streścić cały poprzedni film. Owszem, żadna z pokazanych wspomijek nie jest wyciągnięta z poprzedniego filmu, są to zupełnie nowe sceny. Ale niestety również zupełnie nic nie wnoszące.

Zapomnieliśmy o TYM…(omawiam tutaj środkowe 1,5h filmu, ale ogólnie i bez podawania kontekstu scen)

No więc Eddie znowu zmaga się z nadopiekuńczą matką, która go przygniata swoją nadopiekuńczością. Ta scena mogłaby być nawet ciekawe, bo zostaje tutaj zasugerowane, że to przez niego jego matka później zginęła, że on się o to obwinia. Ale zostało to ledwo liźnięte, i nie poszło później nigdzie dalej. Więc tym bardziej ta scena rozczarowuje.

Ben za to we swoim wspomnieniu dowiaduje się, że Beverly jest spoko, i że go lubi. Naprawdę.. nic więcej z tego nie wynika. Dziękuję filmie, za jakże potrzebną informację! Skoro o wspomnieniu Bena nie bardzo jest co mówić, to może opowiem o samej przemianie bohatera pomiędzy filmami. No bo tak Ben jest teraz bardzo szczupły i przystojny. No bo mały dzieciak grubasek to jest uroczy, ale już dorosły to tylko grube monstrum. Żeby jeszcze tutaj był jakiś wątek jego głodowania, tego że tak bardzo chciał schudnąć, że niemal umarł. Że teraz nie może zjeść normalnie. No cokolwiek! No ale nie, on jest piękny, grubasy są brzydkie. Hollywood jest okropne. (Ale żeby nie było, do samego występu aktorskiego nic nie mam, to kolejna bardzo dobrze odgrywana postać.)
Billowi z kolei rozwój zostaje cofnięty chyba w najbardziej leniwy sposób. No bo w poprzedniej części do działania popychał go jego zmarły brat Georgie, no więc co się dzieje w tym filmie? Bill poznaje jakiegoś losowego chłopaka z ulicy, i uzmysławia sobie, że przecież musi go chronić! Bo przecież on wie o TYM, musi chronić tego chłopaczka, on nie może być kolejnym Georgim. No i oczywiście będzie kolejnym Georgim, więc Billowi teraz będzie smutno. Oczywiście, o innych dzieciakach już Bill nie myśli. ;]

Richie natomiast w swoim fragmencie trafia do biblioteki szkolnej ( nie wiem czemu akurat ta postać do tego miejsca), i spotyka w niej starego Henry’ego (który uciekł z psychiatryka tak btw). Owy Henry chce oczywiście Richie’ego zabić, więc Richie sobie przypomina, że ten Henry to jednak kurde był zły, i nawet wciąż jest. No ale w międzyczasie Mike też wpadł do biblioteki i wyjaśnił sytuację zabijając Henry’ego. Zupełnie nie rozumiem po co ta postać została w ogóle wyciągnięta, skoro o niej film ma absolutnie nic do powiedzenia. Zupełnie nie eksploruje tego, że on przecież został przez tego klauna wykorzystany, że to on przez tego klauna skończył najgorzej, że ukradł on mu życie. Nic takiego się nie dzieje, jedynie szybko przychodzi i szybko odchodzi. Po co drążyć temat. Wspomnienie kończące ten jakże długi etap filmu, również dotyczy Richiego, ale bardziej Stanleya. On działał z nich wszystkich najlepiej (no może oprócz tego Beverly), bo powiedział o Stanleyu coś czego pierwsze IT za bardzo nie poruszyło, no i dało mu potrzebny głos pewności siebie. Jeszcze wcześniej Richie też był w salonie gier, gdzie sobie przypomniał, że jego kumpel od gier był chamski (serio). Richie wspominał również swoje spotkanie z pewnym wielkim pomnikiem, i to było nawet dobre. Bo to było całkiem pomysłowe realizacyjnie, no i przede wszystkim wprowadzała coś do tej postaci, pokazywała skrywany przez nią sekret. Ale oczywiście zostało to później pociągnięte nijak (czytaj: niemal wcale).
Mike nie miał swojego wspomnienia, bo jako jedyny z ekipy mieszkał wciąż w tym samym mieście, więc wszystko pamiętał pierdzielony. A podsumowując wszystkie wspomnienia. Film poświęcił ponad 1,5h tylko po to żeby powiedzieć wszystko to co już wiemy o tych postaciach z pierwszego TO i bardzo niewiele ponad to. Fajnie.

TEGO strach się bać...(wciąż bez kontekstu)

Jak się dowiadujemy na dosyć wczesnym etapie filmu, nasz klaun jest mitologicznym stworzeniem który przedziera się przez wymiary. Nie podoba mi się to z dwóch powodów. Po pierwsze. Po dowiedzeniu się, że TO jest tylko jakimś tam fantastycznym monstrum, cała ta metafora z poprzedniego filmu traci na znaczeniu. Bo jak się okazuje nie jest teraz to metafora, ale po prostu stworzenie, które można zabić. No bo tak, bohaterowie na końcu filmu zabijają klauna, więc co nam film chce przez to powiedzieć? Że oni już nigdy więcej nie doświadczą strachu? Klaun gryzie piach, więc teraz już do końca życia będziemy stuprocentowo szczęśliwi? No jeśli tak, to słabo. Po drugie. No dobrze, moim zdaniem TO działa znacznie lepiej kiedy jest po prostu metaforą strachu, a jego realna obecność fizyczna jest raczej niepotrzebna. ALE jeśli twórcy się już zdecydowali na pójście tą drogą, no to wypadałoby to bardziej esplorować. Bo jeśli chodzi o rozwój jego mitologii, genezy, czy czegokolwiek to to są tak naprawdę tylko 2 sceny w filmie. Mogliby pójść w jakąś totalnie obłąkaną i abstrakcyjną historię, czy coś. No mogliby pójść konsekwentnie w cokolwiek.

TO jeszcze nie koniec…(zdradzam potwory z finału)

Klaun, klaunem, ale on tak naprawdę tutaj jest najmniejszym problemem. Wspomijki o których wcześnie opowiadałem, służyły tutaj nie tylko jako bardzo wygodny i leniwy wytrych fabularny, ale też po to żeby zebrać przedmioty, dzięki którym będą mogli pokonać klauna. No a przynajmniej tak Mike sądzi. Problemem jest to, że niemal każda postać (chyba tylko oprócz Richie’ego), MA taki przedmiot PRZED wyruszeniem w wspominkową przygodę!! Tak więc ten 1,5 godzinny segment wydaje się być jeszcze bardziej bezcelowy… No ale dobra, może teraz o finale.

Omawiany przeze mnie film oglądałem na minimaratonie TO. Co znaczy, że tuż przed obejrzeniem TO 2 widziałem część pierwszą. I tak jak wspominałem na początku, pierwszą część bardzo lubię, po powtórce lubię chyba nawet trochę bardziej. Jest jednak element z tamtego filmu, który przy powtórnym oglądaniu trochę znielubiłem. Dotyczy on finału, a raczej początku tego finału, gdzie bohaterowie wchodzą do tych podziemi. Wtedy dzieje się niepotrzebny chaos, bohaterowie krzyczą i biegają jakby chcieli tylko przypomnieć, że oglądamy horror. No a wiecie co? Finał TO: rozdział 2 nie dość, że też się rozgrywa w tych samym podziemiach(!!), to jeszcze bardziej podbija ten najgorszy element z poprzedniego filmu, czyli właśnie chaos. Nawet jeden straszak się powtarza w prawie, że identycznej formie, bo pojawiają się tutaj potrójne drzwi. Widać również tutaj brak pomysłów na potwory. Bo w jedynce były one ucieleśnieniem strachu każdego z bohaterów. No a tutaj są po prostu potworami. Kiedy bohaterowie wchodzą do domku to spotykają pająka, dlaczego pająka? Nie wiem, pająki są straszne, chyba dlatego. Później spotykają uroczo-strasznego pieska, bo tak. A na końcu pająk powraca tylko, że teraz jako klauno-pająk. No bo przecież klauny są straszne, pająki są straszne, więc tutaj mamy kombo strachu!!! No a czy którykolwiek z tych stworów nawiązuje do strachu któregoś z tych bohaterów? No nie, w tej części klaun chyba nie zna za dobrze swoich ofiar.
TO ostatni raz… (zdradzam koniec filmu)

W tymże finale pojawiają się również jeszcze flashbacki sprzed 27 lat. No bo przecież poprzednie 1,5h filmu to za mało. Kiedy bohaterowie już sobie poradzą (po raz kolejny) ze swoimi wspomnieniami, i wejdą głębiej w podziemia (wow, ale nowość), to czeka na nich ostateczna walka ze wspomnianym już pająko-klaunem. To starcie również nie należy do ciekawych, bo jego rozwiązanie jest bardzo zbliżone do tego co działo się te 27 lat temu (filmowe oczywiście). Czyli po prostu wszyscy bohaterowie muszą krzyczeć się nie boją. Żeby coś takiego działało to powinno się rozegrać już po pierwszej godzinie filmu. Jakież to by było świetnie, gdyby bohaterowie zabili klauna i się niesamowicie rozczarowali, że absolutnie nic się nie zmieniło. Ludzie wciąż się boją i wciąż wyrządzają sobie krzywdę. No ale się nie rozczarowali, film się skończył i wszyscy żyli długo i szczęśliwie. Rozczarowałem się za to ja.

ocenił(a) film na 3
kfg

Jestem też ciekaw jak ten film działa na osoby, które nie oglądały poprzedniej części. Bo jest niemal pewien, że gdybym ja poszedł na niego bez znajomości poprzedniczki to by mi się podobał dużo bardziej. No bo nie dość, że Rozdział 2 streszcza jedynkę, to jeszcze wydaje mi się, że wiele scen tutaj pozbawionych kontekstu (poprzedniej części) wypadałaby dobrze.