Film beznadziejny. Bajki animowane mają w sobie więcej realizmu i powagi, niż ten gniot, nazwany "horrorem". Tego słowa można użyć tylko w stwierdzeniu, iż horrorem było spędzenie ponad dwóch godzin na sali kinowej.
Klaun, zamieniający się w ogromnego klauno-potworo-krabo-raka, którego nie zdołała zabić ostra, metalowa lanca, wrzucona wprost do gardła, ale pokonany przez SŁOWA, typu "jesteś klaunem", "jesteś mały", które magicznie go zmniejszyły do rozmiarów dziecka.
Film, jako komedia jak najbardziej zdaje egzamin, aczkolwiek przyszło się na niego po to, by się bać, a nie odliczać minuty do końca seansu...
Nie widziałeś części pierwszej? Tamta też nie była żadnym horrorem. Książka też nie jest żadnym horrorem.
Żadna powieść Kinga nie jest straszna, 3/4 jest żenująca. King to grafoman, tworzy literackie disco-polo dla niewymagającej gawiedzi. Dryg do pisania dla małowymagajacej części czytelników posiada też nasz Mróz. Grunt że przystojny i modny, tyle wystarczy żeby każda kura domowa to kupiła. King też jest modny, tyle że już nieprzystojny i jakby dziadek, ale wszyscy mówią że dobry, to się jeszcze koleżankom pochwali że się światową dobrą literaturę czyta.
Bogiem a prawdą, It to jedyna powieść Kinga która mu wyszła, nie to że straszna, ale przynajmniej ciekawa i mniejżenujaca.
Ale ekranizacja z 2017 roku już nie jest ciekawa, a straaaszny Penny nie ma wrednego ryja Tima Curry, on ma twarz dziecka. Ekranizacja z Timem Curry też nie była straszna, ale przynajmniej trzymała klimat lat 80. Ta nie ma nawet tego.