Ostrzegam - moga być spojlery. W sumie nienajgorszy film. Klimat ma dość interesujący i całe szczęście, że twórcy nie zdecydowali się na typową zagrywkę: "kto zabija". Cóż, łatwo się można domyślić zakończenia w tego typu produkcjach. Jednak okazuje się, że "Tożsamość" jest czymś innym - historią o tym jak pewnego wieczora seryjny morderca posiadajacy aż 10 osobowości, pozbywa się ich wszystkich (prawie). Film początkowo trzyma w napięciu, ale niestety w drugiej połowie można się po pewnych tropach zacząć domyślać. Rozwiązanie może i zaskakujące (chociaż chyba każdy kto oglądał uważnie zauważy, że "nie zniknęły" prócz Paris jeszcze 2 osobowości), ale niespecjalnie logiczne. Cóż, ja przyznaję, że dzieciak był jednym z głównych moich podjerzanych - wyraźnie z nim coś było nie tak (doznał wstrząsu po śmierci ojca) i nigdy nie było go razem z innymi bohaterami przy zbrodniach. Hmmm, no ale właśnie - okazuje się, że to wszystko urojenia schizofremika - i całe szczęście. Dzięki temu zagraniu wszystko co niewiarygodne zostaje usprawiedliwione.
Pozostaje mi tylko polecić, bo to dobra rozrywka, która zdecydowanie wyróżnia się spośród tych wszystkich współczesnych gniotów. Zabrakło mi tylko jakiejś dobrej muzyki ilustrującej całość, ale nie można mieć wszystkiego.
PS - Inspiracja "Psychozą" jest dość wyraźna, ale całe szczęście twócy postanowili nie iść na łatwiznę i nie odgrzali tego smakowitego kotleta :)
Hmmm... Właściwie jak się teraz zastanowiłem to nieścisłości są zbyt duże. Dzieciak nei włożyłby mu kija do gardła. Poza tym postaci rpzez cały film przewinęło się w sumie 12, a nie 10, bo przecież matka chłopaka i facet w zamrażarce, który jak mi sie zdaje był prawdziwą osobowością Malcolma, lecz neistety zostal przez niego "wykluczony" na samym wstępie.
Cóż, cieżko mi powiedzieć co twórcy mieli na myśli, musiałbym obejrzec film jeszcze raz. Prawdopodobnie kilka teori się tutaj sprawdzi. Może jest on nielogiczny, a może jest tak, że to kilka osobowości nie było swiętych, a może i nawet wszystkie. Tak gdy się teraz zastanawiam, zakończenie z dzieciakiem na końcu jest zbyt proste, jak na to czego się domyśliłem, wiec może mam chociaż po części rację :) Wygląda mi po rpostu na to, że niezależnie od tego kto okazałby się mordercą Malcolm wciąż byłby chory.
Jeśli macie jakieś inne teorie, albo uważacie, że z moją jest coś nie tak - napiszcie, w końcu oglądałem tylko raz i przyznaję, że końcówce przyglądałem się ze średnią uwagą, a szkoda - muszę sięgnąć po ów obraz ponownie.
PS - A może macie jakieś inne (głębsze) interpretacje? Choć szczerze wątpie to takie opcje też są niewykluczone.
I okazuje się, że jednak "Tożsamość" dała mi trochę do myślenia - Dostanie ocenę wyżej niż wcześniej planowałem w nagrodę :)