A mnie się właśnie ten koniec podobał. Gdy siedzieli razem na ławce myślałam sobie "no nie, znowu będzie takie banalne zakończenie typowe dla amerykańskiego kina?". Na szczęście było tak, jak chciałam :) inaczej. I dobrze. Bardzo dojrzały był ten "zwrot akcji", niebanalny. Życie niestety wymaga pewnych poświęceń. Do niektórych decyzji trzeba dojrzeć. Gdyby wrócili do siebie znowu by się rozstali po latach.
Egoistyczne było ze strony ex męża, że wrócił do niej do domu, gdy były dzieci.. Taka typowo prawnicza zagrywka grająca na emocjach. Ale Jane nie dała się tak łatwo i podjęła słuszniejszą decyzję :)

Nie można się cofać, a powrót do siebie byłby krokiem w tył. Mimo wszystko.

No tak. Mówi się przecież, że "Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki?" czy jakoś tak:) Mimo wszystko wolałabym, zeby do siebie wrócili, bo Jake przekonał się, że popełnił bład :) listopadek masz zupełną rację. Nie spróbowali zmierzyć się z przeszłością. Niestety. I mnie też nie podobało się jak zareagowały ich dzieci. To było dziwne :D Raczej powinny się chyba cieszyć, a nie płakać i tak jakby popadać w depresję!? :-/

Zgadzam się z Klaudusią04. Film przezabawny i jedynym jego minusem jest zakończenie, które właśnie wydaje mi się bardzo typowe dla kina amerykańskiego. Moim zdaniem znacznie spłyciło ono film. Bohaterowie wrócili do punktu wyjścia, nie spróbowali na poważnie zmierzyć się z przeszłością. Nie bardzo trafiła do mnie również reakcja dzieci na wieść o romansie rodziców.

Może dzieci wiedziały, znając ojca, że jak mu minie chwilowa fascynacja to ich mama znów będzie cierpieć? On chciał z nią być dopiero jak go młoda wykopała. A wcześniej nie przeszkadzało mu prawić komplementy, wyznawać miłość byłej żonie, a jednocześnie usiłować zapłodnić obecną.... Meryl chwilowo się zatraciła w romansie ale poszła po rozum do głowy.