Jedyną silną strona tego filmu są ładne tyłki bohaterów i ich twarze. Zresztą chyba sam scenariusz był pisany pod nich ponieważ fabuła filmu nie zawiera żadnych zdarzeń, które wymagałby od Justina i Mili mocnego opanowania warsztatu aktorskiego.
To, że narracja jest banalna i wręcz na siłę "wpycha" bohaterów na siebie to oczywistość. Te tatuaże, zerwania w tej samej chwili to wszystko jest za mocne, zbyt natarczywe. Ale ja mam problem z tym filmem, bo nie bardzo zrozumiałem jego fragment. Mianowice ten, gdy Dylan (Justin) rozmawia ze swoją siostrą i opisuje Jamie jako pół wariatkę z wielkim chaosem w jej bani. Może ja za mało uważnie oglądałem ten film, może zwracałem uwagę na niewłaściwe miejsca w kadrze, ale czy mógłbym mi ktoś wytłumaczyć na czym polegał ten chaos w jej główce? Z góry dziękuje