film obejrzałam, po zachęcającej wypowiedzi znajomej, która powiedziała, że jest to film inny niż wszystkie typowe komedie romantyczne. inny to on na pewno jest, gdyż to jeden z najgorszych filmów jakie ostatnio oglądałam. brak jest jakieś spójności w tym wszystkim, wszystkie wątki, które z założenia miały być śmieszne, były złą kopią od innych filmów, nie było niczego, czego już nie widziałam i co by mnie zaskoczyło. natomiast aktorzy, to jakieś wielkie nieporozumienie. milę kunis pamiętam z "czarnego łabędzie", gdzie podobała mi się jej rola. aronofsky widocznie wiedział, co i jak ma zrobić, żeby ukryć wszystko to, co w "to tylko sex" mnie irytuje. cała kreacja tej dziewczyny jest okropna- tzw. "kumpela", która ma wszystko gdzieś, jest nonszalancka i wulgarna. zaś justin timberlake wyszedł w filmie na największego geja ever- fragmenty kiedy śpiewa/nuci piosenki ? co to było? totalne dno! jako para kunis-timberlake byli nudni, nie było żadnej chemii, więzi. wątki poboczne, to tylko tematy na doczepkę, które były zbędne lub były zwykłą zapchajdziurą.
film okropny !
Jedyny pozytyw tego filmu to Woody Harrelson . Dzięki niemu film dostał od mnie 3/10. Tak by miał 1/10. Reszt filmu jak wyżej opisano. Kunis i Timberlake wszystko robili byle nie pokazać jakiś umiejętności aktorskich. Kolejna słaba amerykańska komedia która była do znudzenia reklamowana w tym roku.