...a jednak nie do końca. Bo mimo wybuchów śmiechów, które kilkakrotnie mi się "przydarzyły", wyszłam z kina w dość przygnębiającym nastroju. Historia zakończyła się jedynie dobrze dla pani z call center. Chociaż... jak dowie się, że to ona miała być na miejscu pana z ciasteczkami (no właśnie, czy jego postać miała wnieść jakiś głębszy przekaz?), to z pewnością dozna szoku i być może będzie się obwiniać za ten wypadek... Raczej nazwałabym to czarną komedią. PS. No muszę się wyżyć, np - dlaczego żona niedoszłego aktora tak zwlekała z powiedzeniem mu, że jest w ciąży? Dlaczego?!
Pewnie dlatego, że nie znalazła odpowiedniego momentu. Zresztą widać było po niej, że chce, aby mąż cieszył się z tej informacji razem z nią, że ma to być ich taki idealny moment, a tymczasem on cały czas coraz bardziej ją rozczarowywał. :D
Myślę, że postać pana z ciasteczkami miała być po prostu zabawnym komediowym motywem. Świetnie obmyślił sobie jak przekazywać sąsiadom niewygodną informację tak, ze nikt w zasadzie tego nie zarejestrował.
A to czy historia zakończyła się dobrze dla reszty bohaterów to trochę kwestia interpretacji, bo moim zdaniem na pewno szczęśliwa na koniec była para od gwałtu chociaż może okoliczności ku temu niezbyt sprzyjające :)
Pomysł na film fajny i każda z historii ciekawa, co akurat w przypadku takich segmentowych opowieści nie zdarza się. Powiązanie facetem od ciasteczek z jednej strony zabawne, ale jednak trochę wymuszona. Twórca zdecydował się powiązać ze sobą wszystkich, co zazwyczaj ma sens, ale w tym przypadku robi nieco przekombinowane wrażenie - stąd również finał filmu wydał mi się mimo wszystko średni.
Wg mnie osoba nowego sąsiada roznoszącego ciasteczka była na tyle komiczna, że kiedy się przyznawał wszystkim o tym że był napastnikiem na tle seksualnym to każdy mając dane zboczenie na sumieniu kompletnie ignorował tę informacje, jak gdyby nic. Szczególnie że rozmawiał tylko z tymi właśnie ''zboczonymi''. Poza tym nigdy nie wiadomo czy gdyby nie został potrącony nie próbował by zgwałcić Pani z call center.
Wcale nie była w ciąży. Okłamała go i zaczęła jej drżeć noga, tak jak wtedy, gdy kłamała o psie.
Pytanie frenezii "dlaczego żona niedoszłego aktora tak zwlekała z powiedzeniem mu, że jest w ciąży? Dlaczego?!" dotyczy postaci o imionach Dan i Evie, którzy "bawili" się w przebieranki, a Dan w pewnym momencie zapragnął zostać aktorem. Na tyle przejął się nowymi możliwościami, że zaczął irytować tym Evie, która chodziła za nim, aby powiedzieć mu, że jest w ciąży. Kobieta, której drżała noga w trakcie kłamstwa to Rowena, którą pobudzał płacz męża Richarda. Oboje starali się o potomstwo, ale im nie szło. Aby nie stracić męża kobieta skłamała, że wreszcie się udało.
A mnie się wydaje, że pani z call center nie miała być na miejscu pana z ciasteczkami, raczej miała być jego ofiarą. Uratował ją przypadkiem „śpiący” Phil, wjeżdżając w pana od ciasteczek?
Też tak myślę. Z tą różnicą, że ona miała iść do samochodu i to taki cudowny zbieg okoliczności.
Też tak pomyślałam podczas filmu, ale właściwie zakończenie jest otwarte, więc każdy może interpretować inaczej :)
Film dla mnie przygnębiający. Czasami śmieszny, zwłaszcza fragment z call center, ale ogólnie trochę odbiegający od komedii. W filmie widać, że niektóre zboczenia seksualne źle się kończą, a zwłaszcza gdy się o tym partnerowi nie powie. A Evie nie powiedziała o ciąży prawdopodobnie dlatego, że widziała, że jej mężowi w głowie są tylko te scenki. A scena, w której on "wywołuje" łzy i mówi jej że nie wyobraża sobie starzenia się bez niej a potem mówi, że to była tylko odegrana scena... Ja też bym kolesia zostawiła i na pewno nie powiedziała w takiej sytuacji o ciąży, totalnie mu odbiło. Wcześniej też nie miała okazji. To samo jak można wywoływać specjalnie płacz partnera dla zaspokojenia potrzeb, to już chyba polega pod chorobę psychiczną a nie fantazje :P Ten co sypał prochy żonie do herbaty to też jest przykre i przerażające, że ktoś komu się ufa może coś takiego robić, równie dobrze mógłby jej wsypywać psychotropy.. Najnormalniejsi byli ci w call center i już chyba fantazja gwałtu wydaje się nie być tragiczna (chociaż też jest) przy tych pozostałych :D poza tym szkoda mi było tego pana i dobrze, że w szpitalu powiedziała mu, że się mu udało zrealizować fantazję, widać, że się kochają :) Nie miałam dobrego nastroju po obejrzeniu, ale film raczej niezły ;)
Sypał żonie prochy do herbaty bo na co dzień była wredną zdzirą która nie dawała mu żyć :) źle się kończy, tak niestety częste, niedobranie partnerów, ignorowanie potrzeb partnera oraz brak szczerości...
Wydaje mi się, że postać sąsiada z ciasteczkami, to taki kontrast ukazujący, że nie każdą fantazję należy urzeczywistniać, miała na celu dać szansę postaciom zastanowić się co robią, jakie mogą być konsekwencje brnięcia we własne pragnienia. Ale oni byli zbyt zapatrzeni w siebie, żeby w ogóle dotarło do nich, co facet mówi. Postać bardzo ciekawa i przemyślana w moim odczuciu.
Ciekawym zabiegiem było również ukazanie paradoksalnie osób głuchoniemych, jako takich, którzy najsprawniej się komunikują, które rozumieją drugą stronę i potrafią w odpowiednim momencie powiedzieć stop, bez krzywdzenia kogokolwiek.