Streścić można ten film w trzech zdaniach, ale nie to jest jego wadą. Film jest głównie sztuką opowiadania ruchomymi obrazami, inaczej byłby książką, muzyką czy fitografią. I tu nie rozumiemy się z innymi wpisowaczami. Dla mnie "Tokijska opowieść" przede wszystkim nie jest opowieścią, lecz teatrem z kukiełkami, gdzie banał goni banał tak w obrazie, jak w słowie. Oczywiście, każdy może do filmu podłożyć co tam komu w duszy gra, na tej samej zasadzie, jak szeregowemu Kowalskiemu biała chusteczka kojarzyła się z seksem. Dlaczego? Bo wszystko mu się kojarzyła z seksem. Ale do rzeczy. Przeczytałem wszystkie wpisy, uważnie, i zobaczyłem film. Po skończonym seansie stwierdzam, co następuje: nie znalazłem tu Waszych prawd i ponadczasowości, co więcej, uważam, że banał robi za sztukę.
Trochę Cię rozumiem - też jestem daleki od nazywania tego filmu arcydziełem, ale oceniam nieco wyżej - doceniam humanizm i prostotę przekazu - w tym tkwi jego siła. Na tle głupawych krwawych jatek Tarantino czy innego holyłództwa - ten film jest odświeżający i oczyszczający, bo celebrujemy w nim (doceniamy) zwykłe życie. Prawda, która przebija z ekranu jest może i banalna (cieszmy się z każdej chwili i doceniajmy ludzi póki są) ale nie nie znaczy, że jest przez to nieważna; przeciwnie, dopiero gdy tracimy rodziców rozumiemy jak cenne są wszystkie "banalne" chwile spędzone z nimi...Krótko: kontemplowanie zwykłej codzienności nie staje się banałem, jeśli dzięki temu zrozumie się wagę każdej przemijającej bezpowrotnie chwili.
Zgadzam się z Twoim "tropem", ale jeśli chodzi o życie, film (sztuka w ogóle) powinien kondensować życie i proponować pytania.
Wydaje mi się, że całkiem bezrefleksyjny to ten film nie jest, bo jeśli sobie przypomnimy rozmowę między Noriko i Kyoko, to ta 2ga była oburzona, że ludzie tak łatwo zapominają o swych rodzicach (nie troszczą się o nich dostatecznie), nazwała ten świat okropnym; podczas gdy Noriko, choć przytaknęła, to jednocześnie dała do zrozumienia, że to naturalne i tak musi być, bo wszystko się zmienia i my z czasem zaczynamy bardziej troszczyć się o swe własne życie (przyszłość) niż o rodziców (przeszłość). Film nie roztrzyga, która postawa jest bardziej słuszna (pokazuje różne racje) ale właśnie to Noriko jest bardziej pogodna i wydaje się być bardziej szczęśliwa...Poza tym wielkim plusem tego filmu (przynajmniej w moim przypadku) jest to, że potrafi wywołać bardzo osobiste pytania: czy aby nie zaniedbuję swoich rodziców; czy nie poświęcam im zbyt mało czasu, czy nie będę tego żałował...Ale, osobiście wolę bardziej wyrafinowaną sztukę pod względem formy, dlatego za arcydzieło uznałem Rashomona.
Powinien kondensować życie i proponować pytania. - I Tokijska opowieść wspaniale to robi. Często zapominamy o tym, że to dzięki naszym rodzicom żyjemy.
Wielu reżyserom można zarzucić brak stylu, ale akurat w przypadku Ozu to inni twórcy inspirowali się twórczością wystarczy wymienić Jima Jarmuscha ( Mystery Train).
Samo życie. Każde z nas lubi inne drobiazgi, różne gesty, słowa tak a nie inaczej wypowiedziane, spojrzenia w oczy lub w kosmos. Nie jesteśmy tacy sami, jesteśmy podobni, więc różnice w życiu i w gustach bywają i to bywają przestronne.
Zgadzam się, chociaż niestety bywa, że nie potrafimy się cieszyć z tego, co mamy, pragniemy życia innego niż mamy.
" gdzie banał goni banał " - tego typu epitety zostaw lepiej dla komedii romantycznych (przynajmniej dla 90% z nich) lub durnych kryminałów typu Vabank, którym dajesz ocenę 10, szkoda słów!
To chyba trochę za trudny dla ciebie film. Nie bez żadnej przyczyny jest w czołówce największych filmów w ogóle. 20 lat temu gdy oglądałem go po raz pierwszy od razu uderzyła mnie w tej prostocie jakaś próba objęcia za ramy całego świata. Jest coś co trudno wyrazić ale tam jest i tkwi w filmie bo to co najistotniejsze nie jest wyrażane słowami. Jest ukryte. Podobnie jak w 2001 cała głębia filmu nie bierze się ze słów bohaterów tylko w sposobie w jaki świat jest portretowany. Oba filmy łączy strzałka wywiedziona gdzieś w przyszłość - całego rodzaju ludzkiego. Osobista historia postaci w "Tokyo Story" jest jakby pretekstem by światu samemu w sobie się przyjrzeć bliżej. I o tym jest ten film. Uchwyciłem to tu gdy bohaterów filmu jest z 6 ale widać gołym okiem 2. Może jeszcze 3, który już jest niewidoczny ale się go bardzo dobrze czuje.
https://www.filmweb.pl/film/Tokijska+opowie%C5%9B%C4%87-1953-110814/discussion/C zemu+Tokijska+opowie%C5%9B%C4%87+jest+takim+arcydzie%C5%82em,3245225
Nie takie gnioty są na czele i w czołówkach rozmaitych list filmowych. To co lubię i nie lubię jest wyłącznie moją sprawą.Rozumiesz czy to za trudne?