Film zrobiony świetnie, nie ma tu (bez wnikania w strukturę zapałki) tanich chwytów, które robią z widza idiotę. Wszystko wygląda realistycznie i jest spójne.
Rzuca się jednak w oczy maniakalna skłonność Amerykanów do sprzedawania bandyckiej napaści na niepodległy kraj jako wyczynu bohaterskiego. Bo co my tu mamy? Jakiś kraj zrobił sobie fabrykę uranu do użycia w elektrowni atomowej lub jakiejś bombie. USA za sprawą kogoś w typie Colina Powella uznaje, że ten kraj nie ma prawa tego robić, bo jest uważany za wrogi. Tylko my mamy prawo posiadać broń atomową, bo... tylko my jesteśmy normalni i dobrzy. Organizują więc nalot na tę fabrykę mordując bliżej nie określona liczbę wysoko specjalizowanej kadry. Przypomina mi to test na terrorystę. Jak odróżnić terrorystę od bojownika o wolność? Zapytaj, kto mu sprzedaje broń. Jeśli USA, to jest to bojownik o wolność a jeśli ktoś inny, to jest to terrorysta.