się obejrzeć, ale do pierwowzoru się nie umywa. Przede wszystkim kręcony na cyfrówce, przez co obraz jest suchy, a nie tak soczysty jak w przypadku negatywu 35 mm. Film z 1986 miał miękką, lekko ziarnistą fakturę, głębię, ciepłą kolorystykę, cyfrówka to wszystko zabija, dając w zamian ultra wysoką rozdzielczość, ale co mi po niej, gdy wizualność cierpi. W nowym filmie jest sporo CGI, które może nie jest tragiczne ale jednak widoczne, co automatycznie obniża poziom realizmu filmu. Nowy Top Gun odbieram zatem bardziej jako film akcji w rodzaju Mission Impossible czy James Bond, podczas gdy pierwszy Top Gun to dramat obyczajowy z elementami militarnej awiacji, realistycznie zbudowane postaci, relacje między nimi, etc. W nowym Top Gun jest tylko Tom Cruise, a reszta bohaterów to jakieś bezbarwne tło. W starym filmie jest też super ejtisowy wajb, może z odrobiną kiczu, ale ma to swój urok.