Powszechnie film ten uważa się za jeden ze słabszych w karierze Crawford. Był to pierwszy film w Technikolorze jaki nakręciła ta aktorka, ponownie pod szyldem MGMu, z którym była długoletnio związana. Powiem szczerze, że przypadł mi ten film do gustu, mimo że dialogi momentami są dretwe i płaskie, zaś cały koniec łatwy do przewidzenia. Crawford kompletnie nie nadawała się do ról musicalowych (jej śpiew jest zdubingowany, zaś taniec w jej wykonaniu jest wyjątkowo statyczny), choc w partiach dramatycznych mi się podobała. Crawford gra w tym filmie praktycznie samą siebie - kaprysną gwiazdę sceny, która nie znosi sprzeciwu i która funkcjonuje dla publiczności i poklasku. Sukcesy na scenie nie przekładają się jednak na szczęście osobiste. Crawford grając w tym filmie dobiegała 50-tki, lecz nadal olśniewa zgrabnymi nogami (wyjątkowow często tu eksponowanymi) i fantastyczną (zawdzięczoną ostremu rezimowi) figurą. Marjorie Rembeau za epizodyczną rolę matki głównej bohaterki dostała nominację do Oscara.
Taki film na 6/10.