Jak w tytule, mam wrażenie, że nastąpiła straszna pomyłka z obsadzeniem ról. Wiem, że Dymna była wtedy w każdym filmie, ale ona się nie nadaje do negatywnych postaci, jej naturalny urok byłby idealny do roli Stefci. Z kolei Starostecka jest dosyć antypatyczna i idealnie pasowałaby do roli Barskiej.
Film oczywiscie mocno skrócony vs książka, ktora czytałem w pierwszej kolejnosci ale oddaje najwazniejsze momenty i ogolny klimat (choc szkoda znieksztalconej pierwszej sceny, w ktorej w ksiazce Ordynat wyraznie obraza Stefcię traktujac ją z wyzszoscia a w filmie to az tak nienjest pokazane, co powoduje, ze antypatia Stefci wobec Ordynata nie jest do konca zrozumiala). Podobała mi się w końcówce scena balu, gdzie w pigułce przedstawiono ostracyzm. Jak i ostatnia symboliczną scena jak jest odprowadzany spod grobu Stefci przez Barskich, na powrót do swojej sfery (choć tego w książce nie ma - wizja reżysera).
Czytajac książkę myślałem o tej wielkiej posiadlosci jaką miał ordynat i zastanawiałem się jak mogła ona wyglądać. No i jak zobaczyłem Książ w filmie, to tylko się uśmiechnąłem - olśniło mnie, że to było jedyne wlasciwe, tak monumentalne miejsce (wiem że front i część wnętrz były zamku w Łańcucie, ale liczył się imponujący tył, gdzie chodziła Stefcia i bok, gdzie odbywało się przyjęcie, ktory ukazywaly zamek w Książu).