Co to w ogóle ma być?! Jak można zrobić coś takiego tak cudownej książce... Nie rozumiem. Stefcia w filmie, a Stefcia w książce to zupełnie inne osoby. Streszczenie lektury z
GREGa oddałoby więcej treści i przedstawiłoby więcej istotnych faktów, które niestety zostały w filmie pominięte.
A co tyczy się samego filmu, odniosłam wrażenie, że całość jest "na siłę" przeciągana zamiast pokazać to, co jest naprawdę istotne. Scenariusz okropny, montaż również.
Spodziewałam się czegoś lepszego...
Nie pałam jakimiś specjalnie gorącymi uczuciami do powieści Mniszkówny, ale zgadzam się: ten film to tragedia. Nie byłby taki zły, gdyby wymienić główną bohaterkę:) Ilekroć oglądam to "dzieło" mam cichą nadzieję, że ożeni się z hrabianką Barską. Dymna przynajmniej ma jakąś mimikę, zmienia wyraz twarzy. "Stara" obsada to klasa sama w sobie. Fronczewski i Kownacka są, jak zwykle zresztą, świetni. Teleszyński też bardzo dobry.
Ale Starostecka... Powieściowa Stefcia, tak jak Stefcia z drugiej przedwojennej (moim zdaniem najlepszej) ekranizacji, to sympatyczna młoda dziewczyna, z poczuciem humoru (co wspaniale oddaje Barszczewska, wręcz wolę jej filmową wersję, w książce denerwowały mnie nieustanne zapewnienia o jej idealności, nieskazitelności i ogólnym geniuszu w każdej sferze).
Stefcia w wykonaniu pani Starosteckiej to beznadziejnie nudna woskowa kukła, ruchliwością i żywotnością konkurująca z żoną Lota po wyjściu z Sodomy, a poetycka niczym kopalnia Bełchatów.
A przy tym te kostiumy... Co to ma być???
A już myślałem, że tylko mi się to filmidło nie spodobało. Ktoś tu porównywał "Trędowatą" do "Znachora". Powiedziałbym, że to zupełnie inne ligi. Starostecka jest tak irytująca w tym filmie, że aż ciężko to opisać. To jej bieganie i kręcenie się w kółko jest mega żenujące. Sądzę jednak, że tak zagrała, jak jej kazano. Główną winę ponosi tu chyba reżyser i twórcy scenariusza. Aż mi się co chwilę "Miś" przypominał i sceny z planu filmowego. Doskonała ironia na to co tu pokazano. Ciekawe czy na planie padło "Dlaczego konie mają smutne miny" :D
Ja bym zestawiła "Trędowatą" i "Znachora" tylko w jednej kwestii - głównej bohaterki. Bo Stefcię powinna zagrac Anna Dymna! Jako Marysia Wilczurówna miała godność, dumę, poczucie humoru, wdzięk, wrażliwość i niezwykły urok, a przy tym odrobinę niewinnego seksapilu. Dla takiej ordynat mógłby walczyć z całą swoją rodziną.