Dobre podejście do oceny tego filmu - wypunktować to co się podobało i to co się nie podobało.
Najpierw może minusy:
- zbytnie przyczepienie się do pokazywania jak najwięcej z kamery/komórek uczestników; nagrywanie walki z tymi stworami było bardzo kuriozalne;
- ta wspomniana wyżej znajomość angielskiego na ruskiej prowincji, i to u seniorów (nie wiem, nie byłem, ale raczej zbyt realnie to nie wygląda);
- z drugiej strony ekipa wybiera się do Rosji nie ucząc się żadnej bazy rosyjskiego słownictwa;
- również wspomniane wyżej niedociągniecia merytoryczne: najpierw jednej bohaterce przymarzają powieki, a później w górach, gdzie powinno być jeszcze zimniej ekipa siedzi bez rękawiczek, czapek i wszystko ok, tak samo super ciepły namiot, pozwalający na spanie w samej bieliźnie lub bez;) ; himalaiści żywiący się naleśnikami instant z jagodami?
- przekombinowane wyjaśnienie tajemnicy góry, a także to w jaki sposób doszli to tego bohaterowie.
PLUSY:
- poruszenie tematu tragedii na przełęczy Diatłowa i w miarę dokładne (jak na taki film) jej opisanie;
- plenery;
- dobry klimat trzymający przez większość czasu w napięciu;
- smaczki typu stworów przemykających w oddali przez sekundę czy dwie;
- ważne było dla mnie też to, że raczej nie można było się domyśleć jak akcja potoczy się dalej (przynajmniej przez 3/4 filmu);
- motyw cofnięcia się w czasie.

Reasumując jest trochę minusów, całość mogła (powinna) wyjść lepiej, ale i tak plusy jak dla mnie przeważają. Ale to tak subiektywnie, u innych na pewno ułomności filmu przeważają.

Może potraktowałeś ten film jako przygodowy? W większości się zgadzamy, ale jednak ocenami różnimy. W gatunku fantasy, sf, przygodowy, dokumentalizowany - można przyjąć że jest niezły. Ale nie horror :)

No tak, nie jest to standardowy amerykański horror, a czegoś takiego można było się spodziewać - a spodziewałem się słabizny pokroju horroru o Czarnobylu (nie pamiętam tytułu), coś na odmóżdzenie, a tu lekka niespodzianka. Dla mnie film z zadatkami/potencjałem/momentami etc., mogło być lepiej, ale było nie najgorzej, i za to ta ocena.

Mi film ogólnie bardzo się podobał jednak ta walka ze stworami to wyglądało jak wklejone screeny z jakiejś gry komputerowej..

Plusy:
-Bardzo ciekawa historia tragedii na przełęczy Diatłowa jako podkładka scenariusza.
-Fajny pomysł na wyjaśnienie zjawiska „pomarańczowych świateł” nad obozowiskiem studentów o których wspominali prawdziwi świadkowie ( jeśli tacy w ogóle byli : P )

Minusy:
- Dziwnie dla mnie jest to, że ekipa filmowa wybierając się do obcego kraju na wyprawę badawczą nie ma w zespole osoby która potrafiłaby się dogadać z miejscowymi ...
- Potem sam fakt tego, że zdanie jakiejś laluni która chce nakręcić film jest ważniejsze od zdania doświadczonego alpinisty i przewodnika którego słowo jak sądzę powinno być najważniejsze na takiej wyprawie... (troska o bezpieczeństwo itp.)
-Bohaterka i jej przyjaciel wykazali się też niezwykłą krzepą gdy gołymi rękoma przerzucili parędziesiąt kilogramów śniegu.
-Do tego wszystkiego z tego co przynajmniej mi wiadomo eksperyment Filadelfia nie miał dotyczyć samej teleportacji (jak twierdził jeden z bohaterów filmu) tylko badań nad kamuflażem zapewniającym niewidzialność... a teleportacja maiła być efektem ubocznym...
-W ogóle zamykanie drzwi przed stworami które używają teleportacji ??? ... Serio ? Niby coś tam napomknięto „że one tędy nie przejdą...” ale czemu? Skoro potrafią się teleportować...
- No i sama końcówka, że „oni” to jednak „oni”, do tego takie bolesne pokazanie tego tatuażu za uchem, coś w stylu „nasz widz to pewnie idiota, musimy to pokazać bardziej...”

Ogólnie film wypada blado, wszystko zostało mocno spłycone i pozbawione klimatu. Do gatunku horroru na bank bym go nie zaliczyła prędzej do sf.

A mi się ten film bardzo nie podobał.
Może dlatego, że patrzyłem na niego przez pryzmat prawdziwego dramatu grupy Diatłowa, wręcz nieetycznym wydało mi się wykorzystanie takiej tragedii do stworzenia durnawego horroru. Jak czuliby się członkowie rodzin diatłowców oglądając w filmie autentyczne zdjęcia swoich krewnych i słysząc bzdury o ich śmierci? Co ciekawe, żyjący jeszcze w czasie realizacji Judin występował tu przynajmniej pod zmienionym nazwiskiem.
Do tego drażniło mnie bardzo nonszalanckie podejście do realiów - np. sceneria, w której rozgrywała się akcja w górach zupełnie nie pasowała do rzeczywistego rejonu Otortenu, nie bardzo też rozumiem, jak filmowcy w rakietach śnieżnych dostali się tam w trzy dni, skoro diałtowcom na nartach zajęło to niemal tydzień. Niezrozumiałe błędy merytoryczne - np. to Dubininie brakowało języka, a nie Kołmogorowej itp.
Sama intryga zarysowana słabo, logika kulejąca, akcja nudna...