Albo przeszedłem obok filmu, albo też nie jestem już odbiorcą tego typu filmów. Albo jest on po prostu przeciętny i w tamtych latach wybijał się poprzez brak konkurencji.
Zdecydowanie muszę ponownie oglądnąć Requiem for a dream który w pamięci mam jako film genialny i kompletny.
Trainspotting choć mocno osadzony w dystopii, brudny, dosadny, niesamowicie bliski człowiekowi.
Tragikomedia, pokazująca pod przykrywką problemów narkotykowych ciemne i jasne strony życia na zachodzie. Dość trafnie odwzorowuje przyjaźń której fundamentem są ulotne chwile oparte o próżną i łatwą przyjemność.
Jednak to czego mi tutaj brakuje to mocnego zagłębienia w psychikę bohaterów, jakby reżyser chciał zbyt wiele pokazać w ciągu 90 minut. Poszatkowana historia kastruje relacje między bohaterami.
Nie jest wypłaszczony. Tak miało być. Bez psychoanaliz po prostu. Ja wydziałam ten film jak byłam młoda kobietą. Dziś mam prawie 60 lat i dalej jestem zachwycona. Tłem muzycznym i formą. Widoczne nie tafia do Ciebie taka forma. Nie mówiąc, że każdy z tych aktorów zrobił karierę. A tu są bardzo młodzi.