Która scena jest waszą ulubioną/ zrobiła na Was największe wrażenie?
Sorry, ale dla mnie scena z rozbryzgującą kupą rządzi ;D No i jeszcze ta z dzieckiem łażącym po suficie jest ok.
Tak w ogóle ten film to komedio-dramat. Jak zwykle sklasyfikował go pewnie jakiś cieć co nawet filmu na oczy nie widział :/
...najbardziej przerażająca scena to ta z dzieckiem na suficie - okropna, z całego filmu najlepiej ją pamiętam, a film oglądałam pod koniec lat dziewięćdziesiątych...
a tak przy okazji dla mnie cały film był wielkim szokiem - przerażający i śmieszny... dałam 8, ale chyba drugi raz go nie obejrzę...
Noo...to już szmat czasu minął, kiedy ostnio film widziałaś, a jednak pamiętasz tą najlepszą scenę ;) To znaczy, że w pełni zasłużone to 8 ;)
jak "Spud" ma rozmowe kwalifikacyjna i jest na "spidzie":) fajnie to zagral. no i napady szalu "Begbiego":) dokladnie, przerazajacy i smieszny, nie jak cienki "requiem do snu"...
Hehe, zgadzam się, oba dobre motywy ;D
"Requiem..." chociaż też o narkomanii ma zupełnie inny przekaz. Jest ciężki i przytłaczający ( w sumie to taki miał być), a "Trainspotting" przeciwnie, w humorystyczny sposób przedstawia życie ćpunów mimo, iż tak naprawdę jest ono jednak bardziej drastyczne, niż wesołe.
requiem sie po prostu zle oglada, a Traispotting, daje pewna nadzieje, ale w przyjemny sposob, z przymruzeniem oka. a requiem dla snu to nie dosc, ze jest banalny, zrobiony naprawde slabo, to strasznie glupii... wezmy choc kolesia od amputowanej reki... to musialo dojsc, az tak daleko? nie mogl sobie wstrzyknac w udo, pomiedzy palce od stop, jak pozadny cpun??;) jak sie nie chcial schylac mogl sobie to nie powiem gdzie wstrzyknac..
Heh :D..oj no wiesz... normalnie, to pewnie mogłoby to się potoczyć zupełnie inaczej, ale właśnie o to chodziło, żeby film był szokujący. Twórcy "Requiem..." pewnie wyszli z założenia, że im bardziej przerażą i zniesmaczą widza, tym co się w końcu stało z głównymi bohaterami pod wpływem narkotyków, to tym bardziej zniechęcą potencjalnych "ciekawskich" do ćpania ;]
no czyli film jest dla ludzi nie miejacych jeszcze stycznosci z dragami. czyli jak ktos zle mowi o filmie, ze jest slaby i nieprawdziwy to jest cpunem;)
To chyba tylko dla Ciebie tak wynika. Ja tu mówię tylko i wyłącznie o przekazie filmu, a nie o tym czy ćpam czy nie, hehe, a to zasadnicza różnica ;]
Gusta są różne. Jednym podoba się taki przekaz, innym nie. Dla mnie "Requiem dla snu" nie jest jakimś arcydziełem, ale nie jest też filmem banalnym, niegodnym uwagi.
podpuszczalem;) no gusta sa rozne... dla mnie ten film jest banalny, bo nie jestem laikem w tej dziedzinie. teraz to ja sie wydalem;) a tak serio, to dla mnie film jest irytujacy, choc sceny z benzodiazepinami sa bardzo realistyczne i wiarygodne, reszta mija sie grubo z rzeczywistoscia i jest niedopracowana.
Spoko, na przyszłość będę wiedziała do kogo mam się zgłaszać hehe XD
A tak poważniej...Ty zwracasz uwagę na to, jakie jest przełożenie tego filmu na rzeczywistość. Ja oceniam go pod kątem dramatu. Nie robię porównań, do rzeczywistości(bo to w końcu jest wizja reżysera, a nie film dokumentalny) tylko staram się zrozumieć postępowanie bohaterów. "Requiem..." w sumie widziałam już wieki temu i nie pamiętam wszystkiego dokładnie co tam było na tyle, żeby teraz się roztrząsać nad poszczególnymi momentami, a jednak pamiętam, że ciekawie przedstawili proces degradacji głównych postaci. Podkreślam, że pokazali jak MOŻE, ale NIE MUSI to wyglądać. Nie wnikam w szczegóły co gdzie kto powinien sobie wstrzykiwać, tylko patrzę na film ogólnikowo, o czym opowiada, co przekazuje, jakie wnioski można z niego wyciągnąć etc. Jeśli obraz jest ciekawy tak jak w przypadku obydwu filmów, to ja nie mam nic przeciwko ;)
przekonalas mnie do sowich racji, ale zdania co do obrazu nie zmienie. ja postrzegam ten obraz, jako chec pokazania, czym moze sie skonczyc takie zycie, jak dla mnie ,jak juz powiedzialem, slabo udany przekaz.
I bardzo dobrze ja mam swoje zdanie w tym temacie, Ty swoje. I to jest właśnie najlepsze bo nudno by było gdyby wszyscy we wszystkim się ze sobą zgadzali ;]
Wizja reżysera bo to nie powieść, lecz FILM! Ludzie, nauczcie się wreszcie odróżniać jedno od drugiego!
ok a jakby zrobił inaczej to każdy by wtedy narzekał że film niezgodny z powieścią hahahah musiał trzymać się jednak wizji z kśiążki??::?
Zawsze znajdzie się ktoś, kto tak, czy inaczej będzie narzekał.
Właśnie o to się rozchodzi, że film wcale nie musi być taki jak książka, reżyser może pozmieniać to i owo, a wtedy będzie to jego wizja, danej powieści. Dlatego też często czytamy zdanie o filmie:" NA PODSTAWIE książki", a nie "idealne odzwierciedlenie książki".
jeśli nie czaisz klimatu anglii itp ukazanego w filmie i książce to już nic na to nei poradzę, a jeśli go zrozumiesz i jeszcze polubisz to będzie gites majeonez:) ja czytając książkę widzę dokładnie to samo co w filmie i na odwrót więc wg mnie jets ok po co miałby ktoś coś zmieniać w tak wspaniałej powieści?
Heh, ale ja nigdzie nic takiego nie napisałam :). Nie wiem, czy książka jest dobra, czy nie bo je zwyczajnie nie czytałam. Film widziałam i bardzo mi się spodobał. Chodzi mi tylko o to, że ludzie często niepotrzebnie narzekają porównując filmy i książki.
no tak... czasem narzekają ale tu nie ma chyba co narzekać bo powieść jest idealnie odwzorowana.... więc tylko się cieszyć można....
A nie jest? Właśnie kończe czytać i większośc scen jest idealnie odzworowana właśnie tak jak można sobie je wyobrazić!! Wiadomo że niektóre wątki musieli skrócić lub minimalnie zmienić bo inaczej film musiałby trwać 15 godzin ale 99 % jest idealnie!!
He, no ja nie wiem, czy jest, czy nie bo tak jak już wcześniej nadmieniłam książki w życiu w rękach nie miałam, ale spoko, wierzę Ci na słowo ;]
jak dla mnie to ta akcja w łazience jak zaczyna włazić do klopa.... do tej pory nie wiem czy to były halucynacje....
Hah, o tak, ta też jest niezła ;D No cóż....zanurkował chłoptaś sobie. A czy umysłem w niezbadane pokłady swojej wyobraźni, czy też swoim ciałem w nieprzeniknione odmęty sedesu, któż to wie? Jak widać, niewielka różnica ;]
A tak nawiasem mówiąc, (nie obrażając oczywiście fanów Evanescence), to ten motyw cholernie kojarzył mi się z teledyskiem do "Going Under" ;P
Tak jakoś... ;p
Skocz na główkę do kibla kochanie, z pewnością nic ci się nie stanie, lalalala oł jeea! ;D
Moja ulubiona to jak Begbie mowi do Rentona zeby kupil fajki, po czym spluwa na podloge, i mowi: i jeszcze porzadnego browara!
Begbie błyskawicznie się|zainstalowal.
Faje mi wyszli.
To psychol jakich mało,ale jednak kumpel. Co począć?
Obejdź bukmacherów i zrób zakłady.
Sam nie możesz?
Szukają mnie. Nie mogę, ot tak,chodzić po ulicach. Ty idź.
Bad Boy biegnie o 4:40.Stawka 5 funtów.
I kup, ku*rwa, browar!
Witam, dla mnie najlepszy jest wariat Begbie. Scena jak rzuca kuflem i trafia kogoś na dole - wypas te jego miny i zajadłość ;-) no i scena jak "błyskawicznie się zainstalował" i kazał donosić sobie fajki ;-)
Hah, postać stworzona przez Carlyle'a to w ogole mistrzostwo jest. Bardzo autentycznie zagrany świr :D Co jak co, ale takiego "kolegi", to ja nie chciałabym mieć.
Aż oglądając ma się wrażenie, że ten koleś naprawdę taki jest, czyli albo porządny aktor albo w realu też ma w sobie coś z psychola ;)