Przekoloryzowana komedia, która w powierzchowny sposób traktuje narkomanię. Zabrakło mi wniknięcia w ten problem.
Jak to możliwe, że główny bohater ma głód narkotyczny tylko w jedną noc, a potem wszystko jest w porządku i zachowuje się jak normalny, zdrowy człowiek, bez żadnego odwyku?
Jak to w jedną noc? W filmie przedstawione jest to tak, że wygląda to jak jedna noc - bo tak to odczuwa bohater. Wszystko się ze sobą zlewa przez kilka nocy i dni. Trainspotting wnika w problem - jeśli mowa o książce. A z filmami, jak to zazwyczaj bywa, zwłaszcza ze słynnymi hitami (takimi jak Trainspotting) - cóż, jest tak, że nie bawią się we wnikanie w ukryte treści, między wierszami. Książka może ma kilka zabawnych momentów, ale na pewno nie jest przekoloryzowaną komedią.
powierzchowny sposób? czyli co? kto powiedział, że filmy o narkotykach muszą przestawiać je w złym świetle?
To tak jest jak ktoś nie potrafi zdystansować się do pewnych spraw.
Widać się nie oglądało też uważnie bo, to nie jest jedna noc. Przedmówca doskonale to objaśnił.
A po drugie film zrealizowany z przymrużeniem oka, jest inny ... dla mnie bardziej rodzaj czarnej komedii niż dramatu, typ humoru widać nie dla każdego odbiorcy.