nie da się ukryc:)
w pazdzierniku "Trainspotting" obchodzil swoje dziesieciolecie, czego prokopowski film nie pominał, postanowiłam w koncu obejrzec, a teraz mam ochote przeczytac ksiazke!
Bo to niesmowite 94 minuty, pelne czarnego humoru, kontrastu, brudnego naturalizmu, blyskotliwych, trafnych no i przede wszystkich zabawanych dialogow.
Zadnego moralizatorstwa, a to najwieksza zaleta filmu. Film nie jest hołdem ku heroinie, jest opowieścią o życiu pt." mam to w dupie", chociaz nie do konca jak sie okazuje- bo w komcu nadchodzi taki punkt, kiedy chemy byc tacy jak inni, normalni w swojej nienormalnosci, zdaje sie.
Danny Boyle świetnie sobie poradził, a wszyscy wiemy, ze nie jest latwe oddanie charakteru swiata ksiazki na tasme filmowa.
Bylam zachwycona szkockim akcentem Jonny'ego Lee Millera:) podobno jak chlopaki z obsady po kreceniu zdjec, uslyszeli jego rodzimy akcent to nie mogli wprost uwierzyc:)
no i wspanialy Ewan McGregor- strzal w 10, zreszta podobnie jak z Robertem Carlylem.
A muzyka doskonale wpisuje sie w kazda scene, jeszcze bardziej ją akcentujac.
Obowiazkowo trzeba zobaczyc!