Na początek chciałbym zwrócić uwagę na moj nick - nie jestem TYM czułym wojtkiem, zalożyłem sobie konto z takim nickiem dla zabawy, chciałem go zmienić potem ale okazało się że nie ma takiej możliwości.
Wiele osób spiera się na forum tego i innych podobnych filmów, czy jest to najlepszy film o tematyce, tzn. narkotykowej. W mojej skromnej opinii to wlasnie Trainspotting jest najlepszym, a na pewno - najbardziej realnym filmem o narkotykowym szaleństwie, jakie spotyka człowieka uzależnionego. Przez 5 lat regularnie brałem różne dragi i przeżyłem niemal wszystko to co bohaterowie a i wiele więcej. Zaczeło się od marihuany, jak w przypadku wielu osob, tylko wiele osób na tym kończy i boi się sięgnąć dalej, a część, jak ja - idzie. Chociaż powiem Wam, że tak naprawdę to statystycznie rozklada się to mniej więcje na pół. Połowa osób, które zapalą maryśke idzie potem dalej, a polowa zostaje przy niej i pali okazyjnie. Także opowieści "znawców", zarowno tych "za" jak i tych "przeciw" są tak samo prawdziwe jak i błędne - nie ma 100% pewności że jak dana osoba sięgnie po trawę to pójdzie dalej, ale równie duża jest szansa, że jak raz zapali to będzie chciała więcej. Tak naprawdę to jest loteria, chociaż można po niektórych osobach od razu zobaczyć, czy pójdą dalej czy nie. W każdym razie, wróćmy do tematu.
Tak naprawdę to wszystko zaczęło się nie od maryśki tylko od czaju. Tak, tego więziennego czaju z herbaty który piło się z powodu braku kasy na piwo albo chociaż wino po szkole. W wieku 14 lat, trochę przed tym jak Trainspotting wszedł do kin, po licku, pamiętam że to była 7 klasa, chodziło sie po szkole do znajomego, którego rodziców wiecznie nie było i parzyliśmy czaj - pół szklanki zasypywało się się sypaną herbatą, a kiedy odparowało, piło się tą esensję i ona dawała pierwszego narkotykowego kopa. Przepis zasłyszany od kolegi, który na początku lat 90 siedział w zakładzie karnym. Czajowi jest bowiem bliżej do narkotycznego pobudzenia mózgu, niż alkoholowego. Po czaju, w 1997 toku kiedy już byłem niemal dorosły, razem z trzema kolegami załatwiliśmy sobie jednego grama "gandzi". Żebyście wiedzieli, jakie to były dreszcze, jakie emocje. To nie było jak teraz, że każdy może sobie załatwić numer do dilera i zalatwić działę. Wtedy musieliśmy dać za to 60 czy 70 zł. Chodzenia było tydzień - codziennie facet, nazwijmy go SPRZEDAWCA mówił nam , że będzie na jutro. W końcu dostaliśmy to co chcieliśmy. Wtedy nie paliło się trawy jak dzisiaj, w lufkach czy innych pierdołach. Początki wyglądały tak, że mieszało się cały towar z tytoniem, robiło skręta z bletki i paliło w ten sposób. Oczywiście kto raz zapalił trawę ten chciał więcej, tak samo my. Jednak to jest bardzo lekki drag, tak samo jak haszysz czy lekkie dropsy których wtedy probowaliśmy i tak naprawdę jedyne co było to strach że staruszkowie zobaczą czerwone oczy, no i dużo kabzy szło na żarcie. Tak to standardowo - słuchanie muzy na kaseciakach (psychodela typu King Crimson, Kaliber 44, repertuar bardzo zróżnicowany) i oglądanie klasyków na vhs (Predator, Terminator, z trochę bardziej ambitnych - Milczenie Owiec, Nocny Kowboj (strasznie ciężko wtredy było to dostać) Poczuliśmy prawdziwego kopa jak przerzuciliśmy sie na białe.
To było ok 2002 - trawę jarał niemal każdy peirwszy lepszy frajer. Ja z kolegą cały czas utrzymywaliśmy kontakt ze SPRZEDAWCĄ, któy teraz już nieźle prosperpwał - raz w miesiącu facet miał transport do holandii i zwoził co trzeba, przy czym zmieniał samochody jak rękawiczki ale wszystko sie opłacało. Jednego dnia ja i mój ziomek, nazwijmy go KOLO poszliśmy do sprzedawcy po coś lepszego, bo znudziło nam sie kurzenie zioła. Po pierwszej działce białego zaczęły się mega jaja. Wiedzieliśmy, że zrobiliśmy krok, od którego nie ma ucieczki - teraz już bedzie coraz lepiej ;) nadal mieszkałem ze starszymi i żerowałem na ich dobrym sercu, siorka już danwo opuściła dom i robiła karierę (multileveled marketing, drabinka wyszła jej na dobre - jak niewielu:D) a ja studiowałem zaocznie na podrzędnej uczelni a na codzień miałem robotę - rozładowywałęm skrzynki w jednej chodni, nawet nieźle płacili jak na tamte czasy, wiec bylo też na zabawę. Co się robiło żeby dorobic trochę kaski na piątkowo-sobonio-niedzielne wieczory ? Różne rzeczy, ale tylko prawdziwy ćpun zczai o co chodzi. Np. dobrym sposobem były wypady na weekend do niemiec, sprzedawanie wódki, oczywiście kradzieże. W Trainspottingu jest pokazane wiele fajnych rzeczy, jakie tylko prawdziwy ćpun zrozumie. Np. w każdym towarzystwie ludzi ktorzy ćpają znajdzie się jedne co nie ćpa i jak to się teraz mówi - demotywuje wszystkich. Zazwyczaj chla na umór i robi burdy - tam jest to Begbie, ale nas też był jeden facet, nieudacznik, który codziennie wypijał 10 butelek piwa i spalal cztery paczki mocnych (odpalał jedną fajkę od drugiej przez godzinę na przykład) - zarabiał zbierając złom i puszki, nieźle na tym wychodził. Akurat to było pokazane w Requeim dla snu, ale zdarzało się też wynieść telewizor z domu, telewizor, prodiż, farelkę, "ruską mikrofalę" (zielony przenośny piekarnik" żeby zarobić trochę grosza. Starsi musieli później odkupować, a ja wysłuchiwać. Oczywiście udawali że nie wiedzą po co to robie - chyna nie chcieli dopuścić do siebie tych myśli.
W Trainspottingu dobrze pokazany jest imprezowo- barowy charakter życia ćpuna. Tak narpawdę w domach byliśmy tylko po to żeby spać i zcasem zjeść. Przesiadywaliśmy w swoim ulubionym barze, gdzie piliśmy piwo (piwo i wódkę piję się tylko w dni, w które się nie bierze, nie miesza się tych 2 używek). Zresztą, Eddynburgh z tego filmu jest tak bardzo "polski" że można odnieść wrażenie że to było kręcone w jednym z miast centralnej polski, skąd pochodzę. Zresztą, nawet tytułowe gapienie się do pociagi należało do naszych rozrywek. Mamy w mieście duży węzęł kolejowy i dużo czzasu poświecaliśmy na gapienie się jak jeżdzą w tę i tamtę. Uwierzcie mi - siedzenie 4 godziny na wzgórzu przy torowisku to dla osoby biorącej amfetaminę nic nadzwyczajnego. Czas płynie inaczej, niż dla normalnych ludzi. Można było np. słuchać zapętlonej piosenki przez 2 godziny i też nikomu nie wydawało sie to dziwne. Ale człowiek cały czas chcial być w ruchu, coś robić. Wydając wielką kasę na dragi, trzeba było mieć łeb na karku żeby tę kasę zarobić. Robiło się różne rzeczy. Kasa w tesco, macdonald, ale nawet grubsze interesy, typu - założenie firmy cateringowej (robiliśmy kanapki i sprzedawaliśmy je po biurach, wszystko zgodnie z prawem ,sanepid itp), na czym zrobiliśmy pierwszą poważną forsę. Nigdy nie handlowaliśmy żadnym prochem ani towarem, chociaż pewnie gdybyśmy chcieli to byśmy to zrobili, bo pokusa duża. Ale pamiętam te jazdy np, 200 km autobusem do gościa, który miał niby zajebisty towar - jeździło się na te wycieczki jak za gówniarza w podstawówce.
Zycie ćpuna to ciągłe nerwy - to też dobrze wyjaśnili w filmie. Weźmy sobie np, stresowe sytuacje, kiedy jedna osoba odpada. Trzeba taką zawieźć do szpitala (scena w filmie z piosenką Lou Reeda - bajka) ale przypałjest się pokazać pod szpitalem uwalonym ciężkimi dragami, wiec trzeba było taką osobe zostawić pod drzwiami, walić w szybę i spierdzielać. A slużba zdrowia polska? Największa banda nierobów, ktorzy mają swoją pracę w głębokim poważaniu. Np. ratownik medyczny co robi gdy znajduje pod pogotowiem naćpaną osobe? Najpierw latarka po oczach, biorą goscia na oddział, kładą go na łożku, pryzwiązują na nocke, rano dostaje dużo kawy i śniadanie i bilet do domu - i tyle. Nikt się nie zainteresuje, kto to, co brał, czy nie trzeba na odwyk. Wtedy nam to pasowało, ale dzis patrząc z perspektywy czasu to wiem, że to postępowanie jest tragiczne. Z policją nie miałem nigdy przypału, bo to naprawdę żadkość w naszym "fachu". Tak naprawdę policja zwija albo młodych leszczyków co noszą trawki tyle ile się mieści pod paznokciem i skazują ich na 2 lata w zawiasach - i to dumne akcje polskiej policji przeciwko narkomanii. Jak mają dotrzeć do kogos grubszego, to dają sobie spokój - wtedy albo kryminalni, albo już dalej. Nie ma koszenia takich "średnich" dilerów, którzy sprzedają tylko zuafanym osobom w jednym mieście. Powiem tak - żaden gośc, który dorabia białym i zielonym np, po pracy nie sprzeda dziecku albo nie weźmie nastoletniej dziewczny na kilka nocy do piwnicy (a i takie akcje się zdarzają). To robią już typowi przestępcy, których można zaszufladkować pod nazwą "mafii". Podrzędny diler to facet, któremy nieźle się powodzi i chce dorobić. Sprzedaje dragi takim debilom jak my - wieczne dzieci, mieszkające na garnszku rodziców, ktore chcą mieć ucieche i on wie że to mu sie opłaci.
Film dobrze opisuje też tempo życia - cały czas się gdzieś biega, albo ucieka. Np. był jedne chłopak, który potrafił przebiec 10 km przez miasto - okradałsamochód w jednej dzielnicy, potem zapierdzielał bocznymi uliczkami żeby jak najszybciej znaleć się jak najdalej od miejsca kradzieży. Lubił te ryzyko i lubił przyjąć działę po takiej przygodzie, więc robił to. Tak samo dobrze pokazane są sprawy damsko męskie. Ćpun robi to raz na, liczmy, 2 miesiace. Ale jak już tgo się zrobi, to przez tydzień nic innego jak tylko to. Potem znów, chwilowa nuda i powrót do dragów. Dziewczyny brało się jakie tylko się nawijały - brzydkie, grube, kraczate, nie o to chodziło.
Idealnie pokazał też twórca filmu klimat mieszkań, w jakich tacy ludzie mieszkają. Wierzcie mi, moi mili, takiego kołchozu nie ma w chacie nikt, nawet studenci. Jeden facet, z którym przez rok ważyłem działy i niego na chacie, miał śmieci do sufitu, po prostu chodziło się u niego w takich tunelach. Fajek nie gasił w popielniczkach, tylko na zwałach tych śmieci, pety tam zostawały i obrastały kurzem. Ale to była norma. W filmie jest też cięzka sytuacja z noworodkiem. Coś takiego nigdy mi się nie przydarzyło, ale matki-ćpunki zapominają o swoich dzieciach, to fakt.
Co Wam będę dalej gadał. Jak ktoś by chciał posłuchać, to niech piszę. Od razu powiem, że nie jestme już w interesie - od 5 lat czysty i nie na bieżąco. Ale to 7 lat które przeżyłęm to swoje wiem ;) Obecnie, tak jak Renton z filmu, mam tylko wspomnienia z tego co się działo, teraz mam pracę, dziewczynę, wynajmujemy małe mieszkanko i tak się rypie w beznadziejnej robocie, z myślą, że kiedyś może coś sie zmieni, ale pewnie się nie zmieni, do końca życia będzie się mieszkać na m3 z wkurzającymi sąsiadami, tylko czlowiek się martwi żeby premię uznali żeby na święta czy chociaż jakis weekend było. Film w 100% prawdziwy. Czuć w nim klimat takiej pustki, nostalgii wręcz. To samo czuje osoba, która się wycofała. Wiem, że jestme czystym, porządnym obowyatelem teraz, ale kurde, ile bym dał żeby jeszcze na jakiś czas wrócić do tamtych czasów. W tym filmie idealnie oddano większość aspektów ludzi takich jak ja. Muzyka też idealnie dopasowana - słuchało się Blondie, iggy Popa, Madonny, i innych różnych na imprezach. A te niezapomniane - np. 20 osób w kawalerce 28 m2 i zabawa w chowanego :) ale co wam będę mówił. Nie bierzcie tego, bo kiedyś trzeba skończyć brać - albo sie zaćpać jak np. Riedel albo odstawic jak ja i całe życie mieć żal.
pozdrawiam kolegów po fachu, ciekawe czy znajdą się jacyć na filmwebie ;)
Ech.. i właśnie dlatego dzieci, nie bierzcie narkotykóóów :) ( nie odbieraj tego jako atak czuły wojtku, piszę do tych, co nie brali). Też mam sporo kumpli, obracających się w podobnych klimatach. Nie aż tak hardkorowo, jak to opisał autor tematu, ale prawie. To są moje bardzo dobre ziomki, zdarzało się kiedyś pożyczanie kasy na ciągnięcie interesu, bo przez imprezę się zadłużył ( oczywiście to było kiedyś ). Bez wchodzenia w fazowe szczegóły... dla mnie jest to niepoważne, w momencie, w którym dorastamy, musimy zacząć brać odpowiedzialność za swoje czyny. Wszystko ma swoje konsekwencje, czy tego chcecie, czy też nie. To też było świetnie pokazane w filmie, ćpuny to piperzeni, niedojrzali egoiści. Każdy stracony rok życia, zawęża pole waszych możliwości, oczywiście zawsze możecie wyjść na swoje, bez względu na to, ile czasu zmarnowaliście... Też myślałem momentami o tym, by popłynąć, poznać życie z tej "innej" strony, to w końcu takie proste... i nie trzeba żadnej motywacji, żadnych ambicji, robisz co chcesz, ewentualnie to co konieczne.. ale nic więcej. Jednakże, zdecydowałem się na inne życie, postanowiłem, że będę ciężko pracował na mój przyszły sukces, na szczęście moje i moich najbliższych. W tym momencie jestem na 3 roku medycyny, chcę być kardiochirurgiem, są spore szanse, że jeśli będę bardzo chciał, to nim zostanę. Mam kochającą dziewczynę, która jest dla mnie wsparciem każdego dnia, mogę zawsze liczyć na jej pomoc, czułość, wierność i współczucie, jest mi najbliższą osobą. Mam też spore grono znajomych, część z nich nazywam przyjaciółmi, bo wiem że nimi są, na nich również mogę zawsze liczyć, w biedzie także ( choć nie zamierzam tego wykorzystywać :P). Normalne życie też potrafi być fajne, nie zmarnujcie tego :)
Co do filmu... jest po prostu genialny... i prawdziwy ( jak to szanowny, czuły wojtek z resztą opisał :P)
Współczesne narody do sprawy zabierają się jak (za przeproszeniem): "pies do je**nia".
Zakazujemy ćpania, przez co zwiększamy ilość ćpunów (zakazany owoc lepiej smakuje).
Ja osobiście uważam, że narkotyki biorą ludzie SŁABI, którzy łatwo ulegają pokusą. Mimo to, jako liberał, uważam że powinny być powszechnie dostępne. Przy tym jednak, powinna być prowadzona solidna i stanowcza kampania uświadamiająca społeczeństwo - która dotrze do przeciętnego Kowalskiego i go uświadomi, jak wygląda życie narkomana.
Filmy takie jak ten by się bardzo nadawały, bo są przede wszystkim REALISTYCZNE. Co zresztą potwierdził nawet kolega, który ma w tym "fachu" doświadczenie ;)
Narkotyki same w sobie nie są złe, sam dwukrotnie paliłem "trawkę" i nie narzekałem, problem jednak w tym, że ludzie to prymitywne zwierzęta, które nie znają umiaru.
Film ma ode mnie 2 punkty więcej za fakt, że jest bardzo realistyczny. Oceniam go na mocne 7/10. Nie nudził mnie, ale też jakoś mnie specjalnie nie zaciekawił.
Pozdrawiam.
Wiec może cyjanek tez powinien być ogólnie dostępny!? Ch*j z tym, że to śmiertelna trucizna- niech żyje wolność!!!
W pełni popieram legalizację marihuany czy nawet koki ale na sama myśl o powszechnym udostępnieniu hery czy innej methy skóra mi cierpnie. Jak taki nałóg wygląda i co oznacza dla bliskich narkomana miałam nieszczęście się przekonać.
Jeśli Ci się wydaje, że to, to samo co zajaranie blanta czy połknięcie piguły na imprezie to kompletnie nie wiesz o czym piszesz i lepiej zachowaj swoje ''mądrości'' dla siebie.