Pierwszy raz byłem na filmie w technologii 3D i muszę przyznać, że zrobiła ona na mnie duże wrażenie. Oczywiście sam film oprócz akcji i bardzo dobrych efektów specjalnych potęgowanych przez wrażanie trójwymiarowości jest płaski jak naleśnik - standardowy scenariusz, znany zresztą z poprzednich dwóch części. No ale idąc na film Transformers 3 3D mam świadomość, że idę na film o gigantycznych robotach rozwalających wszystko co się rusza, a nie na szwedzki dramat psychologiczny.
Nie żałuję wydanych pieniędzy, tym bardziej, że poszedłem głównie w celu sprawdzenia na własnej skórze (siatkówce?) o co chodzi w tym 3D i tę rolę film spełnił bardzo dobrze.
Podsumowując: 9/10 za efekty, 4/10 za fabułę
Rzeczywiscie efekty sa kapitalne szczegolnie kozackie sa te tranformacje w roboty czyli jak w poprzednich czesciach. Zgodze sie równiez co do fabuly ze wyobraznia rezyserow pokazala swoje granice bo podobnie jak w poprzednich czesciah Sam Witwicky w kolko biega raz po raz wykrzykujac imie Opitmusa , jest ratowany w ostatniej chwili tuz przed pewna smiercia przez swojego wybawce ktory zawsze zdaza na czas (raz to zrobil Bumblebee) po prostu idealne zgranie czasowe , a znowu sam Optimus nie po raz pierwszy toczy decydujacy pojedynek. Tak wiec trzy czesci dosc podobne.
Film na ogól nie rzuca na kolana bo widza przed ekranem w kinie trzymaja głównie efekty i chec zobaczenia efekty koncowego.
Nie jestem osoba ktora bezpodstawnie krytykuje ale ile razy mozna ogladac to samo? mam na mysli trzymanie sie pewnego schematu
Mam czasami wrażenie, że coraz częściej filmy robi się w schemacie: robimy efekty specjalne, a później wymyślamy do nich fabułę :-)