Wpierw godzina rozplywania sie nad uroda blondynki z warami na pol twarzy, poprzeplatana bezsensownymi dialogami.
Potem pol godziny jezdzenia samochodami.
A nastepnie godzina nawalanki na ulicach.
Koniec filmu.

Poszlam specjalnie nie obejrzawszy ponownie poprzednich czesci, aby udac, ze to film odbrebny od poprzednich, aby nie zwracac uwagi na rozne niescislosci. Pomimo tego znalazlam sterte bzdur. Ale nie patrzac nawet na bzdury w tresci, probujac sie zachwycac aspektami wizualnymi - niestety takze bylam rozczarowana. Roboty moze i fajne, ale... gdzie to 3D? Obraz byl plaski jak 2D. Moze w 2 scenach mozna sie bylo dopatrzec 3D, jednak przypominalo mi to dzieciece teledyski sprzed 20 lat, kiedy to z zapalem zakladalam papierowe okulary, aby podziwiac wystajace na 2 cm z ekranu przedmioty. Zenada! 3D w Tronie to bylo w porownaniu z tym arcydzielo.

Do masakrycznego wykonania musze dodac jeszcze, ze tlumaczenie pozostawialo wiele do zyczenia. Dialogi tlumaczone byle jak, po lebkach, bardzo luzno. Czasem z dwoch zdan tlumaczono jedno. Czasem nawet zle. Najprostszy przyklad - "Duchess" - pseudonim nadany blondynce, przetlumaczono jako Ksiezniczka, kiedy oznacza on Ksiezna.
Zeby bylo smieszniej - w napisach znalazlam literowke. W tym momencie rece mi opadly.

Tak wiec filmu nie polecam. W szczegolnosci - nie za taka cene.