Całą recenzję Transformers 3 można by zamknąć w parafrazie kultowego cytatu: Transformers... Transformers never change. Mamy tu wszystko do czego widzowie obeznani z poprzednimi częściami mogliby się po trójeczce spodziewać - widowiskowe efekty specjalne (chyba najlepsze w serii), nędzny scenariusz, średniej jakości dowcipy wymieszane z całkiem niezłymi oraz seksowną aktorkę, której rolę pełni tym razem Rosie Hutington-Whitley. I muszę przyznać, że jestem nią bardzo pozytywnie zaskoczony. Wygląda rewelacyjnie, a i to co miała do zagrania zagrała na zadowalającym poziomie. Warto też wspomnieć o aktorach drugoplanowych, wśród których pojawiły się takie gwiazdy jak John Malkovich czy Frances McDormand, oboje wypadli rewelacyjnie i dodali widowisku rumieńców.
Warstwa audiowizualna to majstersztyk, a scena z przewracającym się wieżowcem to jedna z najbardziej widowiskowych rzeczy z jakimi miałem do czynienia w kinie. Po raz pierwszy od długiego czasu nie żałowałem też kasy wydanej na trójwymiar. Scen 3D nie ma co prawda przesadnie dużo, ale te, które mamy okazje zobaczyć zrobiły na mnie bardzo pozytywne wrażenie.
Szkoda, że znowu poskąpiono pieniędzy na scenariusz. Nie chciałbym co prawda żeby fabuła Transformers nagle stała się czymś ambitnym i szokującym, jej pretekstowość jak najbardziej pasuje do konwencji blockbusterów, ale już sam poziom scenariusza mógłby stać na dużo wyższym poziomie. Durne chwilami dialogi, wiele żenujących żartów, głupoty w scenariuszu (ciekawe ilu fizyków wyjdzie z sali kinowej w momencie kiedy ujrzy to co w finale dzieje się w ziemskiej przestrzeni powietrznej). Dobrze, że Bay zdaje sobie sprawę ze specyfiki swojego filmu, zdarza mu się puszczać do nas oko i śmiać z własnej produkcji.
Mimo wad skryptu na Transformers 3 bawiłem się dobrze i nie żałuję czasu ani pieniędzy poświęconych na obejrzenie tej produkcji. To po prostu bardzo efektowny, wakacyjny blockbuster. Na pewno spodoba się fanom poprzednich części, ale też nie spowoduje, że nagle przeciwnicy serii zaczną ją doceniać. 7+/10.
Mam nadzieję, że seria teraz zostanie odłożona do szuflady na jakieś 5 lat, ale po tym czasie powróci do kin bo pewnie będzie mi brakowało tej rozpierduchy ;)
Szczerze mówiąc nie mam pojęcia kto inny mógłby pociągnąć tego rodzaju konwencję, chyba jedynie Roland Emmerich. Z kolei gdyby zmieniono ją na bardziej poważną, mroczną to mogłoby z tego wyjść coś w rodzaju autoparodii, do robotów zmieniających się w samochody zdecydowanie nie pasuje ambitniejsze podejście.
Trzeba jednak zaznaczyć, że trójka jest najpoważniejsza. Mamy ty sceny z JFK, lądowanie na Księżycu, ponure apokaliptyczne sceny, czy motyw z Czarnobylem. Ja jednak uważam, że gdyby nie było tak dużo kiepskiego humory oraz patosu, oglądałoby się lepiej ten film. Gdyby 'ograniczono' się do rozpierduchy oraz konfliktu samych robotów byłoby zupełnie inaczej. Nawiasem mówiąc sceny z początku filmu, gdzie widzimy wojnę autobotów z deceptikonami wzbudziła moje nadzieję na takie kino. Zawiodłem się, no trudno, może 4 będzie konkretna...
Moim zdaniem żarty w takim filmie są potrzebne, ale faktycznie przydałyby się takie na wyższym poziomie. Parę było niezłych, ale sporo totalnie nieudanych.
Dobrze to ująłeś, choć wątpię by producenci kazali widzowi czekać aż pięć lat.
P.S. Film przez trzy dni wyświetlania w USA (czwartek - sobota) zarobił 97 milionów dolarów, a więc kontynuacja powstanie. Tylko kto ją wyreżyseruje?
ja bym chciał zobaczyc czwartą czesc ale to nie jakąś az taka wielka rozwałke tylko taki spokojny koniec dalszy cią tego co sie stało w 3 albo to jak wracaja na Cybetron go uratowac i zamieszkac i zeby juz nie było wojny
Gamoniowaty główny bohater w tego rodzaju blockbusterze jest konieczny, widowni wtedy łatwiej jest się z nim utożsamiać niż z napakowanym marines ;) Film o wojsku walczącym z obcymi niedawno powstał i był średnio udany, także przez bezosobowość głównych bohaterów, mam na myśli "Inwazję: Bitwę o L.A."
Może mnie ponosi, ale Witwicki mógłby zaciągnąć się do wojska i tym samym brać udział w misjach z transformersami na całym świecie. To rozwiązałoby również problem Megan Fox. Akcja na kilku kontynentach, wow. Ponadto sceny walki w powietrzu oraz w przestrzeni kosmicznej. Przypomina mi się stary dobry Dajmos. Taki film powinien powstać a nie patetyczno komiczne sf. Kiepski melanż.
Tylko że producenci wychodzą z założenia, że tak jest dobrze i nie ma co inwestować w lepszego scenarzystę. Taki Kruger nigdy nie dorówna Nolanowi. A tam... byle młoda i piękna aktorka wypinała pupkę i metal się miażdżył, flaga powiewała. Kaska leci...
Nie zgadzam się, Transformery totalnie nie pasują do konwencji filmów Snydera. Cenię sobie jego twórczość, ale nie chciałbym zobaczyć tego filmu w jego wersji. Zresztą akurat Snyderowi od patosu trudno uciec, wystarczy przypomnieć sobie Watchmenów. Do tego ten film akurat przez brak dowcipów chwilami popadał w autoparodię. Z Transformerów trzeba usunąć patos, nie humor.
Trudno znaleźć reżysera z podobnym rozmachem co Bay. Cameron i Spielberg mają swoje plany. Zresztą Spielberg jest kierownikiem produkcji TF. Emmerich, no może lepiej nie - jakoś mi nie pasuje. A Snyder... cholera, nie wiem...