zgadza się - najgorsza z części

Mhm. A argumenty, które by utrzymały tą Twoją pustą jak garnek po zupie na niedzielnym obiedzie u ciotki Zosi są takie przekonujące ,że głowa boli.
Efekty? Film aż od nich kipi, co przecież nie może wydawać się dziwne, bo przecież przeciętny Kowalsky w 2011 roku nie oczekuje ambitnych filmów (takich szukać w latach 80', 90'). Ale to też dla właśnie takiego przeciętnego człeka, film jest do przyjęcia. Wątek fabularny jest lepszy od poprzednich części, co prawda amerykańskie filmy są przewidywalne do bólu, ale mnie potrafił ze 2 - 3 razy zaskoczyć. Nie oczekuję wyszukanych dialogów, cudnych scenerii, czy aktorów błyskotliwych do stopnia, że można zacząć rzygać, lecz dobry film, który można z przymrużeniem oka obejrzeć, by potem nie mieć do siebie żalu.
Do 1 mogę się podczepić - film faktycznie robiony pod 3D, ale cóż...takie czasy.