Wybrałem się dziś do kina na Transformers.
Wielkim fanem tych robotów rodem z kosmosu nigdy nie byłem, ale w dzieciństwie miałem pidżamke z wizerunkiem Optimusa Prime'a ;]
Co do samego filmu, dostałem to czego się właściwie spodziewałem, a nawet ciut więcej. O tym, że roboty w akcji wyglądają naprawdę rewelacyjnie, wiedziałem już po obejrzeniu trailerów. Mimo wszystko byłem pod wrażeniem efektów specjalnych, przez cały praktycznie seans.
Fabuła jest co prawda banalna, jednak dobrze podana. Na tyle dobrze, że spokojnie potrafi przykuć uwagę widza na te 2 godziny.
Jak już poczujemy się odrobinę zmęczeni ciągłymi wybuchami i strzelaniną, twórcy zaserwują nam klika naprawdę zabawnych scen komediowych, gdzie niektóre z nich przypominają mi komedie dla nastolatków w stylu American Pie.
Uważam, że to w rezultacie dobre posunięcie. Główny bohater potrafi wzbudzić naszą sympatię, mimo że jego gra aktorska nie powala. Dziewczyna, która wcieliła się w wybrankę jego serca, też wybitną aktorką nie jest, ale wygląda całkiem nieźle, a przecież głównie o to w tego typu produkcjach chodzi :)
Postacie drugoplanowe są dość charakterystyczne i raczej (z drobnymi wyjątkami) dobrze spełniają swoją rolę.
Film nie ustrzegł się oczywiście kilku głupich błędów logicznych, ale pewnie mało kto zwraca uwagę na szczegóły.
Muzyka jest niezłym dopełnieniem strony wizualnej, jednak moim zdaniem, momentami trochę zbyt nachalna i wciskana jakby na siłę.
Zauważyłem, że w film bywa tu często mieszany z błotem. Główne zarzuty to oczywiście: komercha, banał, głupota itp.
Hmm może owi "krytycy" liczyli, że po obejrzeniu filmu o inwazji robotów z kosmosu, ze zdolnościami przemiany w różnego rodzaju maszyny, (w dodatku powstałego na bazie kreskówki z lat 80') przeżyją jakiś katharsis, duchową przemianę czy może odkryją nowe prawdy życiowe.
Transformers jest kinem czysto ROZRYWKOWYM i jako taki obraz, spisuje się bardzo dobrze.
Moja ocena: mocne 7/10
_________________