Dziki tłum idący za głosem oszołoma! Jestem wręcz wymęczona słuchaniem szczekania niemieckiej propagandy w tym filmie
Bynajmniej. Swoją opinię opieram wprost na przekazie filmu.
Ty natomiast o filmie nie piszesz zupełnie nic, zamiast tego skupiasz się na próbach obrażania mnie. To jest lepsza podstawa do rozmowy o kinie?
"Swoją opinię opieram wprost na przekazie filmu."
Twoja odpowiedź na ten wątek była lichą prowokacją, tandetnym wyrobem humoropodobnym, a Ty to nazywasz opinią?
Ten film to gówno. Wiadro pomyj wylane na kinematografię. W moim przekonaniu sztuka nie powinna służyć propagandzie. Ale mimo wszystko cieszę się, że ten film przetrwał i że zwraca się na niego uwagę, bo to świetna przestroga i świadectwo, a wręcz zapis degeneracji moralnej.
Nie, chyba nie rozumiesz. Moja wypowiedź zapewne brzmi paradoksalnie, tym niemniej opiera się wprost na zamierzonej i zrealizowanej w praktyce wymowie filmu. Skoro się tak głęboko mylę, wyjaśnij, dlaczego? Nie dostrzegasz w filmie tych elementów przekazu, jak to możliwe?
Przestroga, świadectwo, propaganda - to chyba oczywiste, prawda? :)
Ten rodzaj komunikacji nie budzi twoich wątpliwości, ani nie jest problemem, prawda? :)
Za to napisanie wprost, dlaczego uważasz moją wypowiedź za błędną, jest już Himalajami nie do przejścia.
W istocie są to Himalaje, bo pochodzisz ze świata "ynteligencji" i tylko nieliczni potrafią zrozumieć Twe wspaniałe, pełne życiowych mądrości dywagacje.
Przytocz mi proszę fragment, w którym uznałem Twoją wypowiedź za błędną. Jestem niezwykle zaintrygowany.
A, czyli zgadzasz się z moją dyletancka i pozbawioną humoru (tylko kto ten humor niby postulował?) wypowiedzią? Jest ok, wszystko pasuje, tylko nie zrozumiałem, na czym polega twój problem? ;)
Ok... ale dalej nie wiem, na czym polega kłopot. Chyba pora wyjaśnić twoje rozumienie "dyletanctwa" i jak je znalazłeś w mojej dość oczywistej i opartej na rzeczowych przesłankach wypowiedzi. Dasz radę, czy dalej Himalaje?
Zaraz... Nie możesz się zgodzić, bo jej nie zrozumiałeś - o czym jednoznacznie piszesz wyżej... No i jak teraz zjedz tę żabę: nie rozumiesz, a jednocześnie wiesz, że piszę dyletancko? Jak to możliwe, skoro nie rozumiesz, o czym napisałem? ;)
"A, czyli zgadzasz się z moją dyletancka i pozbawioną humoru (tylko kto ten humor niby postulował?) wypowiedzią?"
Po co zadajesz te pytanie, skoro stwierdziłeś, że uważam, iż Twoja wypowiedź jest błędna? Skoro postawiłeś taką tezę, to nie uciekaj od niej, tylko prowadź ją dalej. Ponawiam prośbę o wskazanie fragmentu mojej wypowiedzi, która potwierdzi Twoją tezę (prostszym językiem, gdybyś nie zrozumiał: wskaż mi, gdzie mówię o tym, że Twoja wypowiedź jest błędna).
Nie, cofam to zdanie. Uważasz wypowiedź, której nie zrozumiałeś, za dyletancka. Założyłem niewłaściwe, że dyletancka wypowiedź uznajesz za błędną. Wyjaśnij zatem, jak to, czego nie rozumiesz, możesz uznać za dyletanctwo? Teraz dobrze, prawda? ;)
Chętnie porozmawiałbym nie o twoim złym humorku i zajął się samym filmem, ale na to raczej nie ma większych szans, czy się mylę? ;)
"Nie, cofam to zdanie."
A wiesz, dlaczego zostałeś zmuszony do cofnięcia tego zdania? Bo zbyt łatwo popadasz w samozachwyt i wymyślasz takie wnioski, które Ci pasują, które Ci się podobają. Potem, gdy ktoś Cię poprosi o argumentację tych wniosków, jesteś zmuszony je cofnąć, dlatego że znalezienie im uzasadnienia jest niemożliwe.
W poprzednich dyskusjach robiłeś tak samo. Na tym opiera się cała Twoja działalność na FW.
Nie umiesz czytać ze zrozumieniem. Przykro mi. Jesteś zwykłym pozerem, który zgrywa intelektualistę. To daje nam po prostu pseudointelektualistę. Po co się oszukujesz? :)
Uprzedzając - ja za intelektualistę się nie uważam. Nie uważam się nawet za mądrego człowieka, bo mądry nie jestem. Ale ja się przynajmniej nie oszukuję, jestem ze sobą szczery.
Rozmowa o filmie nie była i nie jest jest dla mnie priorytetem, zwłaszcza że swoją opinię na jego temat już wyraziłem. Od początku chciałem jedynie skrytykować Twój pierwszy wpis w tym wątku i nic ponadto. Jestem spełniony.
Też zauważyłeś, że w ogóle nie odpowiedziałeś na moje pytania? Domyślam się, dlaczego, a ty? ;) Chyba nie sposób wyjaśnić, w jaki sposób możesz twierdzić, że moja wypowiedź była dyletancka, skoro jej nie zrozumiałeś. Żaba nie do przełknięcia, nie dziwię się, że tak uparcie odmawiasz konsumpcji.
Nieszczególnie interesuje mnie twoja psychoanaliza samego siebie, wyjaśnienia, dlaczego jesteś szczery i spełniony, ale nie jesteś mądry, ani intelektualnie lotny. Po co mi piszesz te głupstwa?
Zdecydowanie bardziej zajmuje mnie kino. Ciebie nie, a skoro priorytety nasz inne, może poszukaj też innego forum. Tutaj ludzie, którzy lubią kino, mają możliwość podyskutowania, wymiany poglądów. A nie prezentowania złego humorku i argumentów ad personam.
"Zdecydowanie bardziej zajmuje mnie kino."
Powiedziałbym raczej, tak na moje oko, że najbardziej zajmuje Cię pisanie będących na wyjątkowo niskim poziomie, prowokacyjnych zaczepek na forach pod filmami.
Wróć do mojej wypowiedzi o Triumfie woli i wyjaśnij w końcu, z czego wynikają twoje zastrzeżenia. Tak, od tego należałoby zacząć.
Prowokacja do dyskusji, rozmowy, zastanowienia? Zgadza się. A co ty masz do zaoferowania, oprócz złej woli i takiego samego humorku?
Skąd możesz wiedzieć, jaki mam humorek? Ach, no tak, zawodowo zajmujesz się wyciąganiem wniosków, że tak kolokwialnie powiem, z dupy.
Już Ci udowodniłem brak umiejętności czytania ze zrozumieniem i pseudointelektualizm. Czy muszę dodawać coś więcej?
Nie, w twojej pisaninie nie ma żadnych "dowodów", to tylko opinie, złośliwe i w istocie - gdy przyjrzeć się twojej bezradności dyskursywnej - brylantowo bezzasadne.
To umiesz, gorzej z wiedzą i argumentami.
Przecież widać wyraźnie, że każda moja próba powrotu do rozmowy o filmie skutkuje twoją paniczną ucieczką.
Nie rozśmieszaj mnie :D
Powiedziałem już, że nie mam ochoty rozmawiać z Tobą na temat filmu. Chciałem tylko skrytykować Twoją opinię na jego temat, bo jest po prostu żenująca.
Pięknie, tylko gdzie argumenty? Choć kilka, jakiekolwiek, chociaż jeden konkretny? "Nie bo nie", to jednak trochę mało, nawet jak na kogoś, kto nie jest mądry.
Faktycznie, zasada, żeby na forum filmowym unikać rozmowy o filmie, wydaje się zdecydowanie mało mądra. Fajnie że ty też o tym wiesz. :)
Twoja "opinia" była zwykłą prowokacją i to
nie najwyższych lotów, nie ma się co oszukiwać. Mało wyszukana ironia, uboga intelektualnie wypowiedź, nierozbudowana, bezwartościowa, nie wnosi żadnej wartości dodatniej. Dlatego ją krytykuję.
Nie unikam rozmowy o filmie, szczerze i otwarcie oznajmiam, że nie mam ochoty z Tobą o filmie rozmawiać
Moje krótkie zdanie to po prostu opis wymowy filmu. Nie roszczę w nim ambicji do zamknięcia tematu, wyczerpania rozmowy. Żeby je podważyć, należałoby wskazać, że jest nieprawdziwe, ale ty tego nie robisz.
Nierozbudowanie? Brak wartościowania dodanej? Słaba ironia? Blubry wyszukane na siłę. Coś, co nadal jest ledwie miałką opinią, a co tobie wydaje się "dowodem". Co niby jest tą moją straszną "prowokacją"? Kogo prowokuję i do czego?
Zadziwia mnie nieco, że osoba, która nie jest mądra (co obaj wiemy) usiłuje analizować to, czego nie zrozumiała (o tym wyraźnie pisałeś wyżej). Dalej jest bardzo niejasne, jak możesz analizować to, czego nie zrozumiałeś. Już wiesz, czy potrzebujesz więcej czasu? ;)
Zabawne że nie rozumiesz. Szczere i otwarte (sic!) oznajmienie, że nie chcesz rozmawiać o kinie jest właśnie unikaniem rozmowy o kinie. Jeśli na takich drobiazgach wywracasz się z łoskotem, wypada chyba podziękować, że uratowałeś się z tej "dyskusji,". :)
Coś, co nadal jest ledwie miałką opinią, a co tobie wydaje się "dowodem".
No i widzisz, tu leży pies pogrzebany. Ty zapewne uznajesz istnienie wartości ponadsubiektywnej w jakiekolwiek krytyce, ja natomiast uważam, że krytyka jest zawsze i wszędzie subiektywna. Dlatego moja krytyka Twojej wypowiedzi właśnie taka jest. Twoja wypowiedź jest żenująca dla mnie. Moje uzasadnienie jest moje i właśnie dlatego również jest subiektywne. Nie próbuję dowieść, że jest obiektywnie żenująca, bo to niemożliwe.
Bardziej mnie natomiast zastanawia, którego dnia zdarzy się, że Twój samozachwyt eksploduje, rozerwie Cię od środka, wskutek czego znajdziesz się na OIOMie.
Ty uważasz, że unikam rozmowy o filmie. Ja uważam, że po prostu odmawiam sobie takiej przyjemności, bo po prostu mam do tego prawo. Wiem chyba lepiej, czego chcę, a czego nie. Nie istnieje tutaj zresztą OBOWIĄZEK rozmawiania o filmie. Wychodzimy z innych założeń. I co z tym zrobimy? Chyba nic.
Koronny argument każdego ignoranta: ty masz swoje zdanie, ja swoje i nic z tym nie da się zrobić. Oczywiście, że nic, gdy jedna strona nie chce dyskutować, skupiając się na niskich atakach ad personam, zaś rozmowy o kinie na forum filmowym nie uważa za "priorytet".
Wiesz czego chcesz? Oczywiście że tak, pokazujesz to podczas tej rozmowy, że na pewno celem nie jest film i mozliwie pełne zrozumienie jego sensów. Celem twoim jestem ja, niestety fascynacji tej nie mogę odwzajemnić, jak wspominałem, nie ty mnie interesujesz, tylko film.
Dalej czekam na podjęcie wątku: w jaki sposób możesz analizować opinię, której nie rozumiesz, co przyznałes otwarcie wcześniej?
"ty masz swoje zdanie, ja swoje i nic z tym nie da się zrobić."
Nie no, da się. Możemy się dalej kłócić.
"zaś rozmowy o kinie na forum filmowym nie uważa za "priorytet"."
Nie muszę uważać, taka jest moja wolność. Krytykuj to sobie, ale ja z tego korzystam, taki mój przywilej.
"nie ty mnie interesujesz, tylko film."
W takim razie po co dalej ze mną rozmawiasz, skoro już oznajmiłem, że nie będę gadać o filmie?
"Dalej czekam na podjęcie wątku: w jaki sposób możesz analizować opinię, której nie rozumiesz, co przyznałes otwarcie wcześniej?"
Przytoczysz mi, gdzie przyznałem? Jestem zaintrygowany :)
Oczywiscie, każdy ma prawo do bycia ignorantem, twój osobisty wybór. Zażywaj słodkiej wolności ile wlezie. ;)
Sorry, jeszcze nie jesteś klasykiem, żebym musiał cię cytować. Sam sobie poczytaj własne mądrości we własnym wątku o Himalajach. Twoja bezradność dyskusyjna jest momentami wręcz rozczulająca.
Dyskusja i rozmowa wymaga partnerów. Ale przecież tobie od początku nie chodziło o film, tylko o to, żeby mnie zaatakować. Nieważne, że głupio, bez sensu, bez rzeczowych argumentów, nieistotne. O filmie nie nasz zgoła nic interesującego do powiedzenia, oprócz kilku oczywistości. I masz szczęście, bo w prawdziwej dyskusji o filmie poleglbys z kretesem. Więc dobrze (i sprytnie) zrobiłeś, że przed ta dyskusja uciekłeś.
''Sorry, jeszcze nie jesteś klasykiem, żebym musiał cię cytować.''
Czyli po raz kolejny nie umiesz przywołać żadnych dowodów na korzyść swojej tezy. Zdarza się najlepszym, nie przejmuj się.
''Twoja bezradność dyskusyjna jest momentami wręcz rozczulająca.''
Awww, jakie to słodkie <3 Dziękuję, kochany.
''Ale przecież tobie od początku nie chodziło o film, tylko o to, żeby mnie zaatakować.''
Jak na to wpadłeś, Sherlocku? :)
Tekst masz wyżej, twój wątek o Himalajach, oczka masz, wystarczy poszukać. Ale rozumiem, że lepiej udawać, że nie ma.
Proszę, misiu. Jakkolwiek moje rozczulenie wynika z litości nad słabszymi, więc może podziękowania ciut na wyrost? ;)
Prosta obserwacja. W twoim przypadku taka zupełnie wystarczy. :)
A może lepiej udawać, że się nie wyczuło kpiny ze strony rozmówcy? :) Bo ta wypowiedź, jeśli o nią Ci chodzi: ''W istocie są to Himalaje, bo pochodzisz ze świata "ynteligencji" i tylko nieliczni potrafią zrozumieć Twe wspaniałe, pełne życiowych mądrości dywagacje.'' miała charakter kpiarski :)
I jeszcze jedno, NIE MÓJ wątek o Himalajach, bo Himalaje w tej dyskusji wymyśliłeś Ty.
''Prosta obserwacja. W twoim przypadku taka zupełnie wystarczy.''
A może np. dlatego, że Ci powiedziałem, że chodziło mi tylko o to, by Cię zaatakować? Mówiłem o tym np. tutaj: ''Rozmowa o filmie nie była i nie jest jest dla mnie priorytetem, zwłaszcza że swoją opinię na jego temat już wyraziłem. Od początku chciałem jedynie skrytykować Twój pierwszy wpis w tym wątku i nic ponadto.''
WIDZISZ? PRZYWOŁYWANIE/CYTOWANIE FRAGMENTÓW NIE JEST TRUDNE :) SPRÓBUJ I TY!
Fajnie że wprost przyznajesz się do złej woli. Ale nie, nie świadczy to na twoją korzyść. Zawsze wygranym jest ten, który chce i umie rozmawiać o kinie, a nie ten który włazi na forum w ubłoconych paputkach ze słomy, żeby się dziecinnie powyzlosliwiac. :)
Nie dziwota, że trollerka zastępuje ci rozmowę o kinie. Do tego drugiego trzeba trochę rozeznania.
Spróbuj i ty...? Oj, nie będę aż tak okrutny... :)
''Fajnie że wprost przyznajesz się do złej woli.''
Musiałem to zrobić, by nie pozwolić Ci na przypisywanie sobie przenikliwości, bo kochasz to robić :)
Próbowałeś unieść się dumą, że wychwyciłeś moje złe intencje, tymczasem ja podałem Ci je na talerzu znacznie wcześniej. Pamięć Cię zawodzi.
Ty się przyznajesz, ja to widzę od pierwszego wpisu, tylko skąd satysfakcja, czemu cię to cieszy, że nie masz wiedzy, umiejętności, rozeznania, że zamiast rozmawiać mądrze o kinie musisz rozmawiać głupio i złośliwie o mnie? Ja tu jestem, na forum Triumfu woli, dla filmu, a ty po co, skoro film cię nie interesuje wcale?
''zamiast rozmawiać mądrze o kinie musisz rozmawiać głupio i złośliwie o mnie?''
Sęk w tym, że NIE MUSZĘ, LECZ CHCĘ.
Nie oczekuję jednak, że to zrozumiesz, bo się przeliczę.
Złośliwość trolla. Zjawisko często występujące w naturze. Ale chyba nie ma czym się chwalić? Bo niby czym, jeśli się przyjrzeć?
Jednak musisz, jeśli w ogóle chcesz zostać w rozmowie musisz rozmawiać o mnie. To już konieczność, choć przedtem była wyborem.
Uwziąłeś się na to, że nie chcę, jak Ty to ująłeś po swojemu, "mądrze rozmawiać o kinie"? Powiedziałeś też, że wg Ciebie moja opinia nt. filmu składa się z oczywistości.
A czy Ty w ogóle masz do powiedzenia cokolwiek interesującego/niebanalnego na temat tego filmu?
Spodziewam się odpowiedzi w stylu "nie" lub "mam, ale nie powiem". Na pewno coś wymijającego.
Dziwna propozycja, absurdalna w kontekście twoich wcześniejszych wypowiedzi, że nie film cię tu przywabil.
Przecież nawet o tym jednym zdaniu, które zamieściłem na początku nic sensownego nie możesz powiedzieć. Więc to tylko kolejna zmyłka, żeby zostać w grze, udawać dalej.
Ja jednak o filmie mogę rozmawiać dużo gęściej, bo film znam dobrze, ale dla ciebie to poziom zapewne jednak Himalajów. I to jest konkret, a nie twoje kolejne nonsensy.
(dyskusja w temacie "Żeby nie było nieporozumień").
Spodziewałem się wymijającej odpowiedzi i taką dostałem. Żadnych konkretów o filmie.
Pytam o to, czy masz coś ciekawego do powiedzenia na temat tego filmu, bo do tego, co ja powiedziałem, przypier**liłeś się, że oczywiste jest :) No więc masz coś czy po prostu przypie**alasz się dla zasady?
Dyskusja w temacie Żeby nie było nieporozumień.
Rozumiem, że lepiej udawać głupiego, ale po co?
Twoja wypowiedź o filmie była... oczywista. Po prostu. Nie podważam jej, nie zaprzeczam, bo to wręcz truizmy. Moje jedno zdanie, które zamieściłem w tym wątku, jest jednak inne, bo paradoksalne, zaskakujące w kontekście obiegowej, popularnej wiedzy o nazizmie - tyle.
Twoje zdanie z tego wątku w ogóle nie jest zaskakujące, a w temacie, który podałeś (''Żeby nie było nieporozumień'') nie piszesz o niczym wyjątkowym, właściwie non stop nawijasz o tym, że to film propagandowy, zrobiony na zamówienie, że Hitlera wynosi na piedestał i że III Rzesza jest w nim przedstawiona jako
''Apologia pokoju, porządku i wspólnoty narodowej.''
I o tych rzeczach wie każdy, kto ten film obejrzał. To są truizmy. Tak więc nie masz niczego wyjątkowego do powiedzenia na temat tego filmu.
Czy banalnym truizmem jest zdanie z tej dyskusji, skoro nazwałeś je "prowokacją"? Jak oczywista opinia może być prowokacją? Logika nie jest twoją najmocniejszą stroną, ale przecież nie chodzi o logikę i sens, tylko o to.zeby przywalić za wszelką cenę, prawda? Więc po w ogóle udajesz, że szukasz merytorycznych argumentów, skoro obaj wiemy, że to czysta hucpa?
Żeby nie było nieporozumień - tam jest dużo więcej, niż to o czym piszesz, wiesz o tym dobrze. Poziom dla ciebie nieosiągalny. Nie, to nie czcze przechwałki, to prosty fakt.
Pokaż mi na forum filmu osobę, która o Triumfie woli napisała sensowniej i bardziej merytorycznie niż ja. Konkretnie.
Ty chyba nie udajesz głupiego, po prostu jesteś głupi.
Wszystko zależy od kontekstu. OŚWIECĘ CIĘ, JAK WIELKĄ MOC MA KONTEKST. ROZSIĄDŹ SIĘ WYGODNIE I UWAŻAJ.
1) to film propagandowy, zrobiony na zamówienie, że Hitlera wynosi na piedestał i że III Rzesza jest w nim przedstawiona jako ''Apologia pokoju, porządku i wspólnoty narodowej.''
2)
User A: Hitler schizofrenik. Dziki tłum idący za głosem oszołoma! Jestem wręcz wymęczona słuchaniem szczekania niemieckiej propagandy w tym filmie.
User B: Apologia pokoju, porządku i wspólnoty narodowej.
WYJAŚNIENIE (bo z Tobą trzeba jak z dzieckiem)
1) to jest pisanie faktów nt. filmu
2) User A wyraża zwoje zniesmaczenie treścią filmu, zaś user B (w tym przypadku Ty) serwuje wyrwany z kontekstu fragment jakiejś szerszej myśli, a jako że jest on odpowiedzią na opinię usera A, domyślnie również staje się opinią i tak też jest mechanicznie odczytywany. Czyli tutaj wychodzi na to, że Twoim zdaniem ten tłum i ta propaganda stanowi ''Apologię pokoju, porządku i wspólnoty narodowej'', co czyni Twoją wypowiedź pronazistowską i prowokacyjną.
Olśniewająca bzdura. I ty mnie pouczasz o kontekście? Pocieszny jesteś.
Moja wypowiedź jest zagajeniem dyskusji i wskazaniem na pierwotnie zamierzona przez nazistów wymowę propagandowo-polityczna filmu, której "Hitler-schizofrenik" nijak nie tłumaczy. To o filmie chcę rozmawiać, a nie i tym, jaki był stan psychiczny Hitlera. Domniemana (a bardziej prawdopofobne, że wyimaginowana) schizofrenia Hitlera nie wyjaśni przecież tego, jak ten film został wymyślony i zreslixowany. To że ty tego nie rozumiesz, a zapytać nie byłeś w stanie, to nie mój problem, biedaku.
Zapomniałeś wskazać osobę z forum, która o filmie napisała bardziej merytorycznie i z większą wiedzą niż ja. Tak drobiazg, ale jaki sympatyczny, prawda? ;)