Klimat nawet spoko. Szczególnie początki, kiedy poznajemy tło i historia zaczyna się budować. Sama fabuła taka sobie i rzeczywiście zrobiona jak kalka opowieści o King Kongu (tego klasycznego, zagrażającemu wielkiej metropolii).
Ale za to dużo fajnych smaczków dla miłośników norweskiej kultury. Wplecione do historii rysunki Theodora Kittelsena, muzyka Edwarda Griega (znany motyw z suity do "Peer Gynta" — "W Grocie Króla Gór", samo Dovrefjell (baśniowa siedziba władcy trolli "Króla Gór", o której pisał Henrik Ibsen w ww. "Peer Gynt"), nazwiska: Asbjørnsen oraz Moe, którzy są takimi norweskimi Braćmi Grimm. Fajnie się oglądało, kumając te wszystkie niuanse.
Jeszcze tylko zabrakło zamku Soria Moria Slott i Askeladena, który pokonuje Trolla i byłoby całkowicie miodzio :)