Długo trzeba czekać na dobry film. Na początku może wydawać się trochę monotonny ale naprawdę jest świetny. Zaskoczył mnie i bardzo zaciekawił. Co bybyło gdybyśmy MY żyli w takim świecie? Czy wolelibyśmy żyć w takiej "realistycznej Niewoli" czy wybralibyśmy "wolność",ktora i tak mało różni się od świata Trumana??? Ja nie znam odpowiedzi...
Co to według ciebie arcydzieło? Jakie kryteria musi spełniać film, by zasłużył sobie u ciebie na taką opinę?
Sądząc po tonie wypowiedzi i użytym słownictwie, to raczej nie ja powinienem buraki kopać, nie ujmując niczego tym, co je rzeczywiście kopią. Skoro miała to być obelga, to znaczy, ze Ty masz uważasz kopiacych buraki za... buraków (liczę, ze jednak zrozumiesz ironię)? Szczerze mówiąc znam kilku, którzy uprawiają buraki i inteligencji im nie brakuje. Tym bardziej nie są chamami.
Drogie dziecko, bo zakładam, ze nie jesteś dorosły. dyskusując nad terminem "arcydzieło" nie mam na myśli gustów. Moje pytanie wynikało z tego, ze to okreslenie jest nazbyt często używane i w rzeczywistosci straciło pierwotne i wlasciwe znaczenie. Nazywanie arcydziełem czego, co nim nie jest wyłacznie dlatego, że "mnie się podoba" jest nadużyciem. Nie karalnym, nikt za to głowy nie urwie, ale sęk w tym, ze słowo używane wyjątkowo, traci swe prawdziwe znaczenie. Czy mozna powiedzieć, ze Truman show jest arcydziełem? Choć zaliczam ten film do tych, do których lubię wracać, nie mogę go postawić na równi z wielkimi doniosłymi dziełami, które nierzadko okazywały się milowymi krokami w całej kinematografii i są uznane za wybitne przez jeszcze tęższe umysły posiadające jeszcze większe doświadczenie i widzę z zakresu historii filmu. Arcydzieło - Poszukaj proszę co znaczy sam przedrostek arcy...
Ps. nie jestem filozofem, a kulturoznawcą. i specjalizowałem się filmie
To,że specjalizowałeś się w filmie,niczego nie zmienia! Zaakceptuj czyjesz zdanie i poglądy. Zwykli ludzie,którzy nie mają nic wspólnego z filmem i z jego specjalizacją,troszeczkę inaczej podchodzą do różnych tematów i mają do tego prawo! To co z reguły podoba się krytykom nie podoba się widzom i na odwrót.
Nie chodzi mi o awanturę, lecz chciałem się dowiedzieć, co rozumiesz określając Truman Show arcydziełem. Nie twierdzę, że czyjeś poglądy są gorsze, bo nie mają wykształcenia, czy nie wiadomo jak wielkiego doświadczenia, zwłaszcza w dziedzinie filmu. Nie lubię jedynie, kiedy do określania filmu używa się zupełnie niewłaściwej nomenklatury. Czymś niewłasciwym jest przeciez przecenianie, czy nadużywanie określenia, które jest zarezerwowane do określania rzeczywiście doniosłych dzieł, czy podkreślania wagi jakiegoś wydarzenia. "Arcydzieło" jest określeniem, które należy używać z niezwykłą ostrożnością.
Tak naprawdę, sam nie mam nic do tego co się komu podoba. Jedni lubią "Świat według kiepskich", a inni "Dr House", czy jeszcze inne seriale. Co do Trumana - poświęciłem temu filmowi rozdział licencjata i osobiście przyznam, że ten film to dobitne studium deformacji kultury zachodu, która być może niebawem dopuści adopcji komercyjną. Nie mogę tego filmu, jak i wielu innych nazwać arcydziełem, bo niedoruwnuje on dziełom, które rzeczywiście były i są doniosłymi dziełami, nierzadko stanowiącymi milowe kroki w kinematografii.
Pozdrawiam
Wszystko ok,ale pozwól że ludzie sami będą oceniać,co według nich jest arcydziełem,ok?
Również pozdrawiam...
Jeżeli każdy, wbrew pewnym kanonom, zwyczajom i w gruncie rzeczy niepisanym zasadom zacznie nazywać nawet zwyczajne, niewybitne dzieła, rzeczy,wydarzenia z przedrostkiem arcy, jeszcze trochę, a w galeriach musiałby obok dzieł Picassa, Vinciego, Dalego i innych artystów, których dziła niezaprzeczalnie zostały uznane przez pokolenia zaarcydzieła, także malowidła podrzędnych malarzy, którzy być może nigdy nie byli by uznani. Oczywiście tyczy się to także filmu jak i innych dziedzin sztuki. Oczywiście, nawet wielcy kiedyś sprzedawali na ulicy i do tego często bez powodzenia. Wielcy kompozytorzy umierali z biedy, ale to wynika z jednego. Na uznanie i nazwanie czegoś arcydziełem, trzeba nieraz dziesiątków lat, a nawet wieków. Sęk w tym, że uznanie czegoś za wybitne wymaga czasu. Dlatego właśnie niczym złym jest wyrażanie uznania, choćby na przekór krytykom, innym odbiorcom, a nawet wielkim autorytetom. Sęk w tym, by nie umieszczać w jednym rzędzie uznanych, z tymi, którzy być może nigdy na to nie zasłużą.
Nasz język jest przecież dość bogaty, by wyrazić zachwyt. Arcydzieło, to mimo wszystko pojęcie bardzo rozległe i w gruncie rzeczy obejmuje szereg szczegółów, które dzieło musi spełnić. Wyobraź sobie, że film, który Cię odraża, według Ciebie nie wnosi najmniejszych wartości, jest słaby , ktoś nazwie arcydziełem, jesteś w stanie się z nim zgodzić? Pewnie odpiszesz, że tak, ale tym samym jest to równorzędne z ustawieniem obok dził naprawdę uznanych, a to już niestety niedopuszczalne
Doczepiasz się tak do każdego i każdego tak pouczasz? Słuchaj ludzie wchodzą na to forum,po to,żeby podzielic się swoimi opiniami i odczuciami z innymi po obejrzeniu jakiegoś filmu. Jeżeli ktoś ocenia film na 10 a pod oceną jest napisane,że 10 to arcydzieło,to powinieneś każdemu pisać,że się myli... A co jeżeli ktos obejrzy na przykład film "Zmierzch" i oceni go na 10 - to oznacza,ze jest on dla niego tak dobry i tak bardzo mu się podobał,że jest w stanie nazwac go arcydziełem! Jeżeli Tobie się to nie podoba,to trudno. Ja mam na to tylko jedną radę - trzeba będzie usunąć ocenę "10",tylko dlatego,żeby ludzie nie naduzywali tego,co Tobie się nie podoba. W gruncie rzeczy masz rację z tym,że nie mozna na jednej pólce stawiać tego co wpłynęło na nasza kulturę z tym co nigdy nawet nie zasłuży na to,żeby nazwać tego arcydziełem. Ale nie pouczaj innych! Niech każdy sam oceni,co według niego jest arcydziełem! Jakby kazdy myślał tak samo,to pewnie dzisiaj wiele z tych dzieł,które tak bronisz,nie ujrzałyby światła dziennego!
Po pierwsze nie pouczam, tylko zadałem pytanie. Nie tylko Tobie, ale na kilku innych forach.
Co do systemu oceniania. Rzeczywiście, jedt tam "przelicznik" i 10 to "arcydzieło" Szkoda - pozostaje nad tym ubolewać.
Nie rozumiem co masz na myśli w zdaniu "Jakby kazdy myślał tak samo,to pewnie dzisiaj wiele z tych dzieł,które tak bronisz,nie ujrzałyby światła dziennego!"
"Jeżeli każdy, wbrew pewnym kanonom, zwyczajom i w gruncie rzeczy niepisanym zasadom zacznie nazywać nawet zwyczajne, niewybitne dzieła, rzeczy,wydarzenia z przedrostkiem arcy, jeszcze trochę, a w galeriach musiałby obok dzieł Picassa, Vinciego, Dalego i innych artystów, których dzieła niezaprzeczalnie zostały uznane przez pokolenia za arcydzieła także malowidła podrzędnych malarzy, którzy być może nigdy nie byli by uznani."
W galeriach, muzeach JUŻ znajdują się prace, których ty prawdopodobnie nie nazwałbyś arcydziełami. Raz widziałem na papierze milimetrowym, napis ołówkiem: "Better whoa than wow" (czyli: "Lepsze whoa niż wow"). To wszystko.
"dyskutując nad terminem "arcydzieło" nie mam na myśli gustów. [...] Nazywanie arcydziełem czego, co nim nie jest wyłącznie dlatego, że "mnie się podoba" jest nadużyciem."
Tak, "mnie się podoba" to za mało. Co powiesz na: "podoba mi się totalnie, zupełnie, absolutnie"?
Jak możesz nie mieć na myśli gustów? Z czego więc wynika przekonanie kogokolwiek, że coś jest arcydziełem??? Nie z gustu? To skąd czerpie tę obowiązującą tylko dla niego wiedzę? Z kosmosu?
Nie podoba mi się = dla mnie ten film jest słaby, uważam go za kiepski. Podoba mi się = uważam film za niezły, dobry.
Jeśli wskaźnik "podobania się" pójdzie maksymalnie w górę, człowiek mówi wtedy, że obcował z arcydziełem. To właśnie na myśli miała klaudynka_87, która stwierdziła, że "TS" to arcydzieło. Dodam, że kiedy napisała, że to arcydzieło, to zdanie odnosiło się tylko do jej przekonania. Miała prawo wyrazić swoją opinię, jak każdy.
"Moje pytanie wynikało z tego, ze to określenie jest nazbyt często używane i w rzeczywistości straciło pierwotne i właściwe znaczenie."
Różni ludzie różne rzeczy uważają za arcydzieła. Czego żądasz? Że ktoś "zakocha się" w "Transformersach" i nie uzna ich za arcydzieło, bo ktoś tam twierdzi inaczej? Każdy przecież przedstawia tylko swój gust!
Różnica zdań, poglądów, gustów jest motorem napędowym sztuki.
Zacytuję swoje słowa z innej dyskusji z filmwebu.
"1) czy uznanie obiektywizmu sztuki nie prowadzi do jej śmierci? Bo mogłoby się okazać, że ktoś nakręcił film, wypuścił go, zebrała się grupa ekspertów, żeby obejrzeć film i uznała, że film ten jest arcydziełem i jest to niepodważalne i obiektywne. Kto sądzi inaczej, ten jest... głupi. Okej, żarcik.
Gdzie tu śmierć sztuki? Ano brak dyskursu ją spowoduje. Po co dyskutować nad wartością dzieła sztuki, skoro już paru ekspertów opublikowało opinie, wedle których film jest obiektywnie arcydziełem? Oczywiście znalazłby się ktoś, kto by się z tym nie zgodził (taka natura człowieka), ale przypuścić możemy, że jeżeli ta, nazwijmy ją, Komisja Sztuki, podziałałaby dłużej, ludzie nie mieliby ochoty podejmować dyskusji, aż w końcu byliby ogłupieni do tego stopnia, że święcie wierzyliby w każde słowo Komisji.
Czy to tylko żart z mojej strony? Interpretuj, jak chcesz. Sygnalizuję tylko pewne zagrożenia, jeśli przyjmie się obiektywizm sztuki.
2) stoję na stanowisku subiektywizmu sztuki. Uważam, że wartość estetyczna nie przynależy do rzeczy, ale jest efektem "spotkania" (z braku lepszego słowa) człowieka z daną rzeczą (już nie tylko dziełem sztuki). Dlatego będę się bronił, jeśli ktoś mi wmawiać będzie, że róża jest piękna i jest to prawda bezwzględna, definitywna, absolutna, objawiona, obiektywna, bezdyskusyjna, niepodważalna czy jakakolwiek inna. Bo mnie się róże nigdy nie podobały. Jestem człowiekiem jak inni, dlaczego moje zdanie ma być mniej warte?"
"Sęk w tym, by nie umieszczać w jednym rzędzie uznanych, z tymi, którzy być może nigdy na to nie zasłużą."
Nikt nie umieszcza ich w jednym rzędzie (chociaż może). Chcesz wiedzieć, dlaczego? Bo kiedy piszę, że "Truman Show" jest arcydziełem, nie stawiam go na równi z - powiedzmy - "Osiem i pół" Felliniego, bo produkcja Felliniego jest DLA MNIE szmirą.
Każdy krytykiem dla siebie. Nie istnieje coś takiego jak obiektywizm sztuki, o gustach się nie dyskutuje z prostej przyczyny: to coś, nad czym władzy się nie ma, gust wypływa z ludzkiej konstytucji, kropka. Nie wytłumaczę ci, dlaczego nie lubię ogórkowej - po prostu jej nie lubię. Z dziełami sztuki jest często podobnie - po prostu się nie podobają.
Co uważam za arcydzieło? To, co podoba mi się "maksymalnie", czyli tę parę filmów, które mną wstrząsnęło (emocjonalnie, intelektualnie, estetycznie -> każdy film wymagałby odmiennego omówienia).
Napisałeś, że są dzieła, które zostały uznane niezaprzeczalnie za arcydzieła. Zapominasz, że cała wiedza ludzka jest diachroniczna. To, co dziś uznaje się za arcydzieła, może nim nie być za paręnaście lat. Kryterium ilościowe więc, które proponujesz, jest zawodne. Zresztą - cóż mnie obchodzi, że jacyś tam obcy mi ludzie uznali sobie dany twór sztuki za arcydzieło? Może sądzą oni jeszcze, że wygłaszają sądy estetyczne obiektywne? Uważam, że kiedy ktoś mówi: "ten film jest arcydziełem", w domyśle pozostawia "moim zdaniem, dla mnie". Jeśli więc eksperci, teoretycy sztuki uznają coś za arcydzieło, to to zdanie ma moc obowiązującą WYŁĄCZNIE w ich grupie. Bo żeby coś zostało arcydziełem dla mnie, muszę sam to stwierdzić. Zdanie specjalistów może być dla mnie co najwyżej ciekawostką. Jeśli jest drogowskazem, staję się snobem.
Znowu zacytuję swoje słowa z innej dyskusji z filmwebu.
"Dwa dowody na to, że człowiek nie powinien wygłaszać sądów estetycznych obiektywnych (bo są nie do zweryfikowania):
a) odmienne zdanie specjalistów na tę samą sprawę (nie ma takiego dzieła, które wszyscy uważaliby za arcydzieło. W książce "O kiczu" Banasiaka spotkałem się ze stwierdzeniem autora, że muzyka Beethovena to kicz w czystej postaci)
b) zmienne zdanie jednego i tego samego człowieka na jedną i tę samą rzecz! Czy film "smakuje" tak samo, kiedy jesteś w ekstra humorze, a tak samo, kiedy dowiedziałeś się, że zmarł ktoś tobie bliski? Sytuacji tu można mnożyć tysiące. Która sytuacja jest optymalna do obiektywnego ocenienie dzieła? Może zbyt dobry humor wpływa na lepszy odbiór, niż dzieło zasługuje?".
Reasumując: niech sobie każdy uznaje za arcydzieło to, co "dyktuje" mu gust. Problem istnieje być może wtedy, kiedy jedna i ta sama osoba (!) używa tego słowa na opisanie 90% filmów, które widziała. Albo tak rzeczywiście uważa (w co jest ciężko uwierzyć, ale czego wykluczyć nie można, wówczas tematu nie ma), albo rzeczywiście nie wie, co się określa mianem arcydzieła (wybitne dzieła, a nie wszystkie "tylko" dobre; przypominam jednak, że "wybitność" nie przynależy do rzeczy, jest reakcją spotkania się człowieka z tworem sztuki, więc każdy sam uznaje, co jest wybitne dla niego). Ale nie można się czepiać, że różne osoby rozliczne twory sztuki uważają za arcydzieła. Faktycznie to określenie spotyka się często, ale wynika to tylko z mnogości gustów i niezliczonych rzesz ludzi, którzy takie sądy wygłaszają. Inne słowa spotyka się równie często ;)
Dla jasności, czym jest "arcydzieło" (za PWN):
"1. «wybitne dzieło»
2. «wybitne osiągnięcie w czymś; też: rzecz umiejętnie, kunsztownie przeprowadzona»"
Pozdrawiam.
"W galeriach, muzeach JUŻ znajdują się prace, których ty prawdopodobnie nie nazwałbyś arcydziełami. Raz widziałem na papierze milimetrowym, napis ołówkiem: "Better whoa than wow" (czyli: "Lepsze whoa niż wow"). To wszystko."
Kiedyś na pewnej wystawie, pośród obrazów i innych instalacji, na środku sali leżał głaz. Nie był niezwyczajnym głazem. Ot zwykły wielki kamień. I zastanawiałem się czy to jest prowokazja, czy może ten kamień znalazł się tu w jakiś dziwnych okolicznościach (wystawa miała miejsce na zamku). Na właściwe tory naprowadziła mnie tabliczka... To jednak było dzieło artystyczne. No, matka natura, to jak określił kiedyś pewien internauta, a może ktoś jeszcze inny "zajebisty artysta". Natura rzeczywiście potrafi zachwycać. Ale ten głaz nie był piękny, a znalazł się na wystawie i jeszcze powinienem go podziwiać. Na szczęście nie muszę. Jak to się ma do arcydzieła z postu? Ano tak, że jestem zdania, że wyrażaniu pewnych opinii należy być posiągliwym. Dlaczego? Dlatego, że jak sam, określiłeś, coś co mnie się podoba dzisiaj, może nie podobać się jutro (sam boleśnie doświadczyłem tego na przykładzie kilku filmów). Tak samo, co do kamienia. Może byłem niedojrzały (miałem kilkanaście lat) i nie byłem w stanie dostrzec wielkiego artyzmu, piękna kompozycji, której dopełniał tenże głaz? ale być może tak jak w pewnej reklamie, ktoś na wystawie w zachwycie nad wieszakiem na ubrania (pełniącym funkcję wieszaka na ubrania), nazwie go arcydziełem to ma rację, czy nie? Dlatego sam nie wypowiadam "arcydzieło" dla określenia swojego zachwytu. Bo być może jutro zobaczę dzieło tak doskonałe (w moim odczuciu), że upadnę na kolana i zadam sobie pytanie - to wczoraj to było warte tego określenia?
Sęk w tym, że ludzie chyba zwykli używać "arcydzieła" tylko po to, bo nie chce im w słowach wyrazić zachwytu. Problem wiec pojawia się na przykład kiedy ktoś mi powiedział: "A widziałeś to ..........? Arcydzieło! A może widziałeś to ............? Jeszcze lepszy!"
W takim razie trzeba chyba wymyslić jakieś nowe słowo. Nie żądam jakiejś uniwersalizacji, broń borze Komisji Sztuki, czy Bóg wie jakiej bzdurnej instytucji. Moim pobożnym życzeniem, jest to, by ludzie zaczęli się wypowiadać, a nie oceniać cyferką, lub określeniem "arcydzieło", bo to nic mi nie mówi. Zawsze uważałem, że "arcydzieło" to coś niezwykle doniosłego, choć sam nie bardzo potrafiłem wskazać na konkretne dzieło. Do dzisiaj nie potrafię. Ale byłem skłonny uznać, że jeśli jakieś dzieła przez wieki zdobywały uznanie, to chyba jednak muszą być niezwykle wyjątkowe, choć ja nie podzielam takiego zdania. Być może kreska tego artysty jest najbardziej zbliżona ideałowi? Nie wiem, w końcu na tym kompletnie się nie znam. Ale jestem skłonny przyjąć, że jakieś doniosłe, uznane od wieków dzieło jest wyjątkowe. Moze dlatego trudno mi uznać "arcydzieło" klaudynki?
Chyba jednak "cała zabawa polega na tym by gonić króliczka, ale nie złapać go
<<Sęk w tym, że ludzie chyba zwykli używać "arcydzieła" tylko po to, bo nie chce im w słowach wyrazić zachwytu. Problem wiec pojawia się na przykład kiedy ktoś mi powiedział: "A widziałeś to ..........? Arcydzieło! A może widziałeś to ............? Jeszcze lepszy!">>
Komentarz wcześniej pisałem, że jeśli osoba na opisanie 90% filmów, które widziała, używa określenia "arcydzieło", to prawdopodobnie nie zna znaczenia tego słowa. Ale w takim razie musisz znaleźć taką osobę i się jej przyczepić.
Na różnych forach spotkać można to słowo. Ale wypisują je różne osoby! Mi też się zdarzyło, ale napisałem tak przy 5 filmach (strzelam, bo nie liczyłem; dokładna liczba nie jest zresztą ważna, chodzi o to, że nie nadużywam tego słowa i tak pewnie jest z większością: jeden nazwie ten film arcydziełem, drugi - tamten; gorzej, i tu masz rację, jeśli znajdzie się ktoś taki, kto będzie wypisywał "arcydzieło" przy setkach tytułów).
Nowe słowo? Język wiecznie ewoluuje, być może się doczekasz ;)
A może redefinicja byłaby remedium? Mnie ona wprawdzie nie jest potrzebna, tak tylko rzucam...
<<Moim pobożnym życzeniem, jest to, by ludzie zaczęli się wypowiadać, a nie oceniać cyferką, lub określeniem "arcydzieło", bo to nic mi nie mówi.>>
Takie stanowisko popieram w całej rozciągłości. Chcesz po prostu uargumentowywania opinii. Mnie też nie podoba się bajzel na forach. Co drugi komentarz to komentarz typu: "podobało mi się" czy "ale szmira!".
Kiedy ja zakładam temat, to po to, żeby poruszyć pewien problem, czy żeby po prostu wypowiedzieć się nieco więcej na temat filmu.
<<Zawsze uważałem, że "arcydzieło" to coś niezwykle doniosłego, choć sam nie bardzo potrafiłem wskazać na konkretne dzieło. Do dzisiaj nie potrafię.>>
Albo rzeczywiście nie ma dzieła, które uznajesz za arcydzieło, albo masz przeidealizowaną ideę arcydzieła. Twory sztuki tworzą tylko ludzie (w twoim przykładzie głaz stał się dziełem sztuką wolą artysty; przyroda stworzyła "tylko" głaz, człowiek - dzieło; o jakiej wartości - niech każdy osądzi sam; w każdym razie bez człowieka nie byłoby sztuki).
Arcydzieło to rzeczywiście coś wielkiego, ale - mam wrażenie - że chcesz wyjść poza własne możliwości, chcesz stworzyć konstrukcję myślową, której nie stworzysz; to jak z ideą Boga - ma być tak "cudowna" i niewyobrażalna, że w istocie taka jest ;)
"Ale jestem skłonny przyjąć, że jakieś doniosłe, uznane od wieków dzieło jest wyjątkowe."
Dzieła nie są wyjątkowe obiektywnie, co najwyżej za takie UCHODZĄ. Rozumiem, że wobec tworów, które uchodzą za wybitne, przyjmujesz postawę pokorną, uważam, że jest to dobre. Ale chyba nie uznajesz czegoś za wybitne, tylko dlatego że inni ludzie, przeszłe pokolenia za taką daną rzecz uznali?
Jeśli nie będziesz mógł znieść muzyki Mozarta, uznasz ją za arcydzieło? A muzyka tego kompozytora uchodzi za genialną (dla mnie taka jest w istocie, ale nie twierdzę, że taka jest obiektywnie, bo to nie do zweryfikowania). Jeśli ci ten przykład nie pasuje, na pewno znasz lepszy. Czy każdy film, książka, muzyka, dzieło architektoniczne, które uchodzi za majstersztyk, spodobało ci się? Czy każdą taką rzecz rzeczywiście uznajesz za wybitną tylko dlatego, że inni uważają i uważali ją za wybitną?
I pytanie poza konkursem: czy spytałeś kogokolwiek o to, dlaczego film uważa za arcydzieło, przy tytule, który ty sam też uważasz za genialny? Czy pytasz tylko przy tych filmach, których nie uważasz za arcygenialne (choć być może je cenisz)?