To jakaś kpina. Nie wiem, i naprawdę nie chce wnikać, czy gdzieś przypadkiem nie trafił się jakiś film o podobnych motywach, ale jakoś nie chce mi się wierzyć. Ale jeśli tłuściutkie tyłeczki w fotelach członków Akademii nie uznają tego filmu za oryginalny, to chyba nie ma o czym mówić.
No cóż... oscary już nawet w latach 90-tych były festiwalem spisków i kółek wzajemnej adoracji...
No dobra reżyser, dostał nominację za reżyserię. Ale najważniejsza nominacja powinna była się pojawić.