i paranoi, do jakich ostatecznie mogą prowadzić. Zaskoczył mnie Jim Carrey, nie liczyłem że tak dobrze spisze się w innej roli, niż komediowa. Przykuwa uwagę szczególnie końcówka z dobrze dobraną nastrojową muzyką, gdy Ed Harris stara się go odciągnąć od opuszczenia programu, i główny bohater wybiera jednak nieznany, lecz prawdziwy świat zamiast życia w złudnej utopii.
To jest tak naprawdę jedna z niewielu ról Carreya, w której dał się poznać, jako dobry aktor, a nie tylko świetny komik. W sumie innej takiej nie widziałam, ale przymierzam się do "Zakochanego bez pamięci" - tam też podobno nieźle się spisał. :) No i w "Bruce Wszechmogący" fajnie zagrał. Wiem, że to też była komedia, ale musiał tam też okazywać trochę uczuć, dlatego ją przywołałam. :)