Ten film jest o czymś więcej, niż włażeniu komuś z butami w jego prywatne życie . On jest o stworzeniu komuś prywatnego życia. Wyreżyserowaniu, od początku do końca . Wydaje mi się, że obsadzenie Carreya w głównej roli spłyca wymowę filmu . Robi się z tego komedia. Całkiem sprawna, bardzo dobra, ale tylko bardzo dobra .
Po prostu desperackie poczynania Trumana są przez to niewiarygodne , bardziej śmieszne, niż tragiczne . Truman wydaje się wręcz stworzony do życia w takim świecie .A zakończenie wzbudza raczej uśmiech politowania .
I tak mi jeszcze przyszło do głowy pytanie, czy człowiek żyjący w wykreowanym, sztucznym świecie, jest prawdziwy ? Czy rzeczywiście ma prawdziwe życie ?
moim zdaniem nie. cechą człowieczeństwa jest również wolność. nie da się normalnie żyć w nierealnym świecie. film bardzo dobry 8/10
Myślę, że twierdzenie jakoby Truman Show był o wchodzeniu w prywatne życie czy też tworzeniu komuś życia, spłyca ten znakomity film. Tu nie chodzi tylko o prywatność, ale także o całą ludzką tłuszczę żerującą na każdej płytkiej rozrywce jaką się jej poda, o tym jak bardzo zaczyna jej brakować sensacyjek i emocji w prawdziwym życiu, szukając ludzkiego, cudzego dramatu, którym mogłaby zaspokoić swoje chore zbiorowe zapotrzebowania. Paradoksalnie sztuczny twór jakim jest cały projekt Truman Show, staje się areną na której ujawniły się prawdziwe emocje i prawdziwy dramat jednostki. Ludzie kibicują Trumanowi, ale jednocześnie czerpią z tego ogromną rozrywkę. Nie są przy tym szczerzy, mają gdzieś Trumana, dla nich (dla nas) liczy się akcja, a gdy tylko program się kończy przełączamy kanał na następną akcję, może inne reality show, a być może na jakieś wiadomości, w których dramat ludzki jest tylko dodatkową atrakcją, jak w Truman Show. Byle by mieć co włączyć w tym pudle, byle się działo.
Nie rozumiem też dlaczego zakończenie miałoby wzbudzać uśmiech politowania. To wymowna scena, w której pomimo komizmu rozgrywa się prawdziwy dramat. Trudno przypuszczać, aby Truman został. Nie pozwoliłaby mu na to choćby zwykła ciekawość realnego świata, który jest brutalny, ale prawdziwy, a nie "kompozytowy" i imitowany. "Prawda was wyzwoli" i Trumana wyzwoliła. Ostatni pokłon to również wymowny gest bohatera dramatu, skierowany do widowni. Pełno w nim pogardy, której widownia i tak nie zauważy, bo będzie zbyt podniecona rozwojem wydarzeń. Świetne zakończenie, poruszająca kulminacja tego do czego musiało dojść. Najlepsza scena w tym filmie.
Zgadzam się z tobą. Film w cale nie stracił na wartości, lecz zyskał dzięki Carrey'owi. Według mnie film miał być komedią, ale dla Amerykańców.
Gdyby był to ponurak który ma świat i d.pie, to ciemna masa Ameryki by tego nie kupiła.
Czasami widać było absurdy, gdy padały teksty typu: reżyser ceni sobie prywatność itp.. Nawet w Polsce burzymy się, gdy na przykład, aktor nie opowie o swoim życiu prywatnym lub czegoś nie zrobi. A my jak tylko zobaczymy siebie w internecie (nie chodzi mi nawet o gołych zdięciach), to grozimy sądem.
Film ma także wg mnie drugie dno. Zobaczcie kto to ogląda. Pół ich życia to jego życie.
Jim Carrey jest dobrym aktorem. Nie każcie mu grać tylko w komediach ;)
Ja uważam, że "desperackie poczynania Trumana" wcale nie są niewiarygodne, śmieszne. Co byś zrobił, gdybyś nagle zdał sobie sprawę z tego, że twoje życie to serial, że ogląda cię cały świat? Zostałbyś, jak gdyby nigdy nic? Jakoś w to nie wierzę.
Ja po obejrzeniu tego filmu, miałam wrażenie, że czasem, też ktoś steruje naszym życiem, np, media, czy marki skłaniają nas do pewnych wyborów, ostatnio słyszałam, o trendsetterach, czyli ludziach, np. ubranych w daną marką, którzy chodzą po modnych klubach, wydają się nam być fajni i przez to są żywą reklamą. Codziennie, ktoś nami próbuje manipulować.