Końcowa scena "Truman Show" jest nam bliższa niż się może wydawać. Bo co się stanie, kiedy skończy się "Klan" (i jemu podobne) z "Modą na sukces" na czele. Zaznaczam, że sam tych badziewi nie oglądam, nie potrafiłbym się, aż tak zniewolić, jak widzowie Trumana, ale dla niektórych Polaków takie seriale to część ich życia.
Końcowa scena zawiera dwa wyjścia - albo sięgnąc po książkę, albo przełączyć na inny kanał i ponownie się zniewolić. Dodałbym jeszcze wyjście trzecie - po prostu wyjśc i poodychać świeżym powietrzem - ale i to pokazano - w końcu sam główny bohater to zrobił!
Choć przyznam, się, że "Truman Show" odrobinę za krótki - wciągnałbym mnie nawet gdyby trwał 6 godzin, ach ta telewizja, cóż ona robi z człowiekiem. Znakomita karykatura, a zarazem genialna kreacja Carreya. Panie Weir ten film to kamień milowy!
Pozdrawiam!
ja uważam, że scena końcowa jest raczej swego rodzaju zwycięstwem Trumana. nie wpadł w kuriozalny szał, nie zrobił awantury, chociaż wiadome jest, że taki czyn - zrobienia z czyjegoś życia istnego teatru jest...raczej brakiem przymiotnika, brakiem odpowiedniego i mocnego słowa. zachował klasę i tym prostym pozornie zdaniem udowodnił, że jest silny. pokazał swoją wyższość. później widzimy reakcje na twarzy Christofa - wg. mnie - zszokowanie. jak dla mnie - najbardziej przerażający film, jaki oglądałam.