Jako metafora ten film sprawdza się idealnie,jako realistyczna opowieść już mniej. Chętnie obejrzał bym mroczną wersję,dziejącą się w Nowym Jorku,jaką pierwotnie planował scenarzysta (i reżyser) Andrew Nicoll. Ale i tak warto wracać do Truman Show,ze względu na ogólny klimat, świetne aktorstwo i kilka scen-perełek.
nie tyle mało prawdopodobny co wręcz niemożliwy do realizacji - pierwsza kwestia z brzegu: wszystkie dzieci Wokół Trumana musiałyby całe życie udawać, co jest po prostu niemożliwe, a ten jego najlepszy przyjaciel musiałby być najlepszym aktorem wszechczasów, żeby jednocześnie rosnąć i całe życie grać rolę...
nie ma takiej możliwości :)
więc dalsza część filmu w ogóle nie mogłaby sie wydarzyć w rzeczywistości, co nie zmienia faktu, ze film się świetnie ogląda, szczególnie za pierwszym razem ;)
Dokładnie. To jest właśnie paradoks tego filmu,choć w sumie filmy w większości to bajki, ocierające się tylko,częściej mniej,lub więcej o świat rzeczywisty. Jedno Truman Show przewidział bezbłędnie-pojawienie się "Big Brothera" i podobnych programów. Może był dla nich nawet inspiracją?