Cóż, "Third Man" to z pewnością inna epoka filmowa. Dawna, zapomniana i mi osobiście obca. Pal licho, że film jest czarno-biały, tutaj wszystko jest inne. Pierwsze co rzuca się w oczy (a raczej uszy) to muzyka. Mi osobiście kojarzy się z filmem niemym. Na ekranie obraz, a obok facet grający na fortepianie. Tyle, że w tym przypadku instrument jest nieco mniejszego kalibru. Co ciekawe, dźwięki przezeń wydawane ciężko nazwać właściwymi dla gatunku jakim jest kryminał. Dość powiedzieć, że film upływa nam w dość radosnej atmosferze... Ciężko wyczuć ciężar klimatu, czy napięcie. Ciężko też (przynajmniej mi) uznać to w przypadku tego filmu za wadę. "Third Man" ogląda się niezwykle przyjemnie, zarówno gra aktorów, jak i sposób prezentacji całości, tak inny od współczesnego, sprawiły, że ani przez chwilę nie poczułem znużenia, choć film do najkrótszych nie należy. Ta niezwykła dbałość o detale, staranność, to rzeczy których w obecnym kinie bardzo brakuje. A może to po prostu wina koloru? :) 9/10