Dawno tak się nie wynudziłem. Film ma chyba wzbudzić szacunek dla macierzyństwa ale fizyczność macierzyństwa i fizjologia kobieca raczej nie wywołują miłych wrażeń. Film bez tempa, ciągnie się niemiłosiernie. Coś ma przekazać ale mam wrażenie, że ewentualnie dotrze do bardzo wąskiej grupy odbiorców. Jeśli nie jesteś kobietą , która niedawno rodziła to raczej film nie dal ciebie
Też nieciekawa i też nie chcę jej oglądać a już na pewno nie pójdę na film, który będzie przez 1,5 godziny opowiadał, o smutnym facecie, któremu np. coś nie chce stanąć. Bez obrazy ale oglądanie Theron w połogu jest oddychające a co gorsza nudne!!!
Nie powiem, że się wynudziłam, ale przyznaję, że film mnie mocno rozczarował (i nie mam na myśli scen związanych z fizjologią, a całokształt). I gdyby nie Theron, którą uwielbiam, i którą zawsze chętnie zobaczę (no i która ciągnie ten film), to też dała bym mu 5...
Nigdy nie rodziłam, a film mną wstrząsnął. Naprawdę dobry film, nie wynudziłam się absolutnie. Siedziałam do końca napisów i miałam poczucie, że właśnie zobaczyłam coś mądrego, coś ważnego.
O borze szumiący, ładnie to się tak chwalić niedojrzałością emocjonalną? Jakkolwiek usilnie można by zamykać na to oczy, to wszystko, co nazywasz "nie wywołującą miłych wrażeń kobiecą fizjologią i fizycznością macierzyństwa" jest udziałem połowy ludzkości (a drugiej połowy, której część czasem angażuje się w obowiązki rodzicielskie bardziej niż mąż tytułowej bohaterki, również). A zrobienie filmu, dzięki któremu o takich "urokach" rozmnażania się, którego fizyczny i psychiczny ciężar noszą na swoich barkach właśnie kobiety, bez pudrowania i lukrowania, wyjmowania z tej szarej codzienności wyłącznie różowych obrazków, w których dziecko smacznie śpi, a wszyscy wokół zastanawiają się, czy bardziej przypomina mamusię, czy tatusia, jest bardzo wartościowe - choćby edukacyjnie, bo może uświadomić widzów takich jak Ty, jak to w rzeczywistości wygląda.
Naprawdę nie trzeba być kobietą z doświadczeniem porodu za sobą, żeby potrafić wyobrazić sobie znój macierzyństwa - poza cielesnym chyba głównie psychiczny, bo to o nim w największej mierze jest ten film. Ciebie też rodzicielka nie znalazła w kapuście, ba - byłeś nawet przyczyną tego wszystkiego, co zobaczyłeś na ekranie, potencjalnie w podobnej sytuacji będzie Twoja partnerka, siostra, kuzynka, koleżanka. Chyba znasz jakieś kobiety, a niektóre są dla Ciebie może nawet i ważne, prawda?
***[SPOJLER]***
W tym filmie znajdzie dla siebie chyba coś każdy - wymowa obecności nocnej niani jest bardzo uniwersalna, bez względu na płeć. Tully okazuje się przecież projekcją na nasz własny temat, ożywionym wspomnieniem z czasów, kiedy było się młodszym, pełnym energii, entuzjazmu, z mnóstwem zainteresowań i seksapilem, z poczuciem, że świat stoi przed nami otworem, by pomóc sobie odnaleźć sens tego, co obecnie się przeżywa, mając wrażenie, że wszystko ma się już za sobą. Każdy z nas ma taką wyidealizowaną wersję siebie sprzed lat. W stanie ciężkiej depresji takie wspomnienie może ożyć z całą mocą - najważniejsze, czy pociągnie nas w dół, czy pomoże przywrócić sens.
***