Co jej się stało w górach? Przyniósł ją, a potem wstała i poszła. Po co ta scena kiedy idzie ich szukać i kilku półnagich gostków krzyczy gdzieś na imprezie. Wiem ze reżyser chce być oryginalny, ale przesadził trochę!
Chodziło o to, że Thomas nie uczy się na błędach. Zamiast zainterweniować u kierowcy to przygląda się biernie jak żona wścieka się na prowadzącego autobus. Aż się nie dobrze robi od tej sceny... pozostali mężczyźni nie są w cale lepsi. Jedynie ten z brodą troszkę się przebudził - i stonował pasażerów, aby nie ulegli panice. Scena z autobusem też miała pokazać SZERSZY KONTEKST TEGO O CZYM MÓWI FILM - ON NIE DOTYCZY JEDYNIE THOMASA. Co ciekawe M. [Łelbek] w swojej książce "Uległość" coś podobnego zarzuca francuskim mężczyznom (stąd też tytuł tej książki).