Ja książki nie czytałem i dziś byłem w kinie drugi raz. A co do adaptacji, choć tego pierwowzoru literackiego nie czytałem, powiem Ci tak - cytując "Chyba jeszcze nigdy nie widziałam filmu na podstawie książki, który tak bardzo byłby pozmieniany" - mało raczej filmów na podstawie powieści oglądałaś, skoro twierdzisz, że tak wiele tu zmian. Przeczytaj "Opiekunów", "Odwiecznego wroga", i "Intensywność" Deana Koontza, "Dawcę" Lois Lowry, "Jednym strzałem" i "Nigdy nie wracaj" Lee Childa, "Siedem minut przed północą" Patricka Nessa, "Za niebieskimi drzwiami" Marcina Szczygielskiego", "Piątą falę" Ricka Yanceya, a potem obejrzyj adaptacje, a przekonasz się, że tam to dopiero jest pozmieniane. To i tak tylko niektóre z powieści okropnie pozmienianych. W każdym kolejnym "Harrym Potterze" zmieniano coraz więcej. "Opowieści z Narnii" C.S. Lewisa też nie miały szczęścia do adaptacji.

"Dawcę" czytałam i faktycznie - pozmieniali, ale nie aż tyle :)
"Siedem minut po północy" Paticka Nessa również za mną - ale ekranizacji jeszcze nie widziałam :)
"Za niebieskimi drzwiami" - hmm... i film, i książka za mną. Książka lepsza ;)
Tutaj jednak bolało mnie to, jak bardzo, że tak powiem, wystawili na pokaz to, co łączyło Simona z Blue. Końcówka na tym młynie... Tego nie ma w powieści, tej całej otoczki z widownią itd. W książce jest wszystko delikatne, nieśmiałe, głównie pomiędzy nimi, a nie wszystkimi dookoła.

O zmianach w tej adaptacji dowiedziałem się już i czuję, że nawet gdybym przeczytał książkę pierwszą, to i tak bardziej spodobałaby mi się końcówka filmu, a to dlatego, że główny bohater zebrał się na odwagę i zrobił coś szalonego, nie bał się zawodu. A jednak zmian (głównie) w "Dawcy" nie wybaczę nidy (nawet mimo to, że zwiastun widziałem przed przeczytaniem książki).

Szczerze? W książce też się zbiera :) I też to robi, tylko jak mówiłam - nie tak, nie z widownią :) Jest to tam bardziej naturalne i prawdziwe :)

Już jak wolisz.

Polecam książkę :) Jest tam o wiele więcej ich przemyśleń, trafnych cytatów o życiu. Warto po nią sięgnąć :) Poznać ich "prawdziwą" historię, a nie przekręconą ;)
Pozdrawiam :)

Dodałabym jeszcze "Miłość bez końca" gdzie z dramatu z próbą samobójczą zrobili romantyczny film na Walentynki:) Tam to się zgadzały tylko imiona. Ja lubię wprowadzanie zmian jeżeli są na lepsze.

A ja z kolei wolę film bo wycięli to co w książce mi przeszkadzało - dużo infantylizmu w mailach, które za bardzo dominowały. Tutaj widzę większą historię. Bardzo podoba mi się aktor, który zagrał Simona, dzięki niemu ta postać była poważniejsza. W książce to był dla mnie taki szkolny śmieszek, czasami bardzo dziecinny.

Przyznam, że i mi spodobał się dobór aktora. Dobrze wcielił się w rolę Simona :)

W ogóle podoba mi się obsada. Aktorka grająca Abby była taka urocza, tak ją sobie wyobrażałam. Z łatwością wcielili się w te role, może dlatego że tak naprawdę żaden z aktorów nie jest już nastolatkiem;)

Masz rację, chociaż nie do końca podpasował mi Martin :) Inaczej też wyobrażałam sobie Blue, ale akurat w jego wypadku aktor wcielający się w tę rolę mi nie przeszkadzał :)

I ciekawostka: przypadek, że brat Nicka i aktor wcielający się w Brama ujawnili w trakcie zdjęć do filmu swoją orientację?

oo serio? nie wiedziałam ^_^