Cieszyłem się kiedy usłyszałem że powstaje ten film, zapowiadał się na ciekawą produkcję, całkiem dobrzy twórcy, ale po seansie mam niedosyt. Plusem jest niewątpliwe oprawa wizualna, ale chyba za bardzo to co się dzieje na ekranie właśnie jej podporządkowano, tutaj można zacząć się zastanawiać na problemami tego filmu. Np. na orbicie (wygląda na niską) lata sobie duży obiekt i strzela pociskami rakietowymi w kierunku powierzchni Ziemi, w filmie nie ma obrony powietrznej, już obecnie są możliwości zestrzeliwania satelitów, a co dopiero po tak ogromnym postępie technologicznym,... no nic takiego nie ma, ta stacja bojowa lata sobie gdzie chce i strzela w co chce, do tego Amerykanie latają sobie gdzie chcą swoimi pojazdami, wygląda na to że tam nie ma żadnych stacji radarowych, lub chociażby ręcznych wyrzutni przeciwlotniczych, szczególnie w miejscach ważnych strategicznie, właściwie te miejsca nie mają żadnej ochrony, tzn. mają ale coś tam po dłuższym czasie, tak jakby w ogóle nie byli przygotowani na starcie z przeciwnikiem, jakby w ogóle nie toczyła się wojna, już nie wspominając o tym że naklepali tych robotów, a nie wygląda żeby mieli jakieś maszyny które by zautomatyzowały chociażby rolnictwo. Wracając do tej stacji bojowej na orbicie, ale także to gigantycznych czołgów które nagle pojawiają się na wrogim terenie znikąd, to mają takie ciekawe namierzanie celów, tak żeby cel dokładnie wiedział że jest namierzany, czyli wyraźnie widoczne podświetlenie laserem, w tym z orbity, najlepsze było jak sobie Amerykanie wylądowali na wrogim terenie i te lasery się włączyły, no na pewno wróg tego nie zauważył. tych wszystkich bzdur jest więcej, ale już mi się nie chce ich opisywać, chyba dla twórców najważniejszym celem było to żeby film był efektowny i fajny zamiast zbudować w nim wiarygodny świat. Przechodząc do fabuły to jest generalnie miejscami nudno i film się trochę ciągnie (do tego jest za długi jak na tak ciągnącą się fabułę), na szczęście co jakiś czas ta nuda jest przerywana efektownymi scenami, chociażby wybuchów. Sam główny bohater grany przez Washingtona jest nijaki, nie potrafił tutaj zagrać tak żeby przekonać do siebie widzów, w pewnym momencie wręcz kibicowałem jego przeciwnikom żeby go zabili, ogólnie casting to raczej przeciętny, większość jest źle dobrana, przez co ciężko się ten film ogląda, już nie wspominając o ogólnym wrażeniu jakie ma się gdzie Amerykanie (głównie biali, szczególnie ci ważniejsi) wyglądają na złych, przede wszystkim ten główny generał (jak wyjęty z jakiegoś filmu propagandowego o złych amerykańskich wojskowych), a zrobotyzowani kolorowi Azjaci na dobrych, żeby to uwiarygodnić to nawsadzano u nich roboty buddystów. Ogólnie film można obejrzeć, szczególnie jeśli lubi się sci-fi, ale rewelacji nie ma, takie 5,5/10, warto przy tym nie zastanawiać się nad tym co się dzieje na ekranie bo za dużo tu bzdur i psuje to seans. Na koniec naszła mnie myśl że film jest ociepleniem wizerunku AI która obecnie podlega dużemu postępowi, tak jakby miał za zadanie przekonać ludzi że sztuczna inteligencja nie jest zagrożeniem, a tym zagrożeniem jest lęk człowieka przed nią.