Sprawna, wyśmienicie zagrana antylaurka. To można by napisać i tyle by wystarczyło, ale widzę, że więcej tu przeciwników niż zwolenników, więc trzeba dodać parę zdań.
Rację mają ci, którzy sądzą, że to zbiór polskich przywar w sosie komediowo-dramatycznym, ale jest to bardzo, z pewnymi wyjątkami (kareca komunijna, dyskoteka, i ksiądz plus drobne - tu niepotrzebne było zawahanie), które wyszły spod siekiery za grube, ale to bardzo sprawne.
Sama Jezusowa twarz, której też się dostało z to, że nie patrzyła tam gdzie trza, jest świetnym nawiązaniem do wątku niedopasowania, odstawania. Twarz musi patrzeć w stronę Jasnej Góry i basta. Wszelkie komplikacje są niemile widziane.
Jak pięknie w tym filmie Szumowska portretuje coś, co nie jest takie, jakim było, jakim miało być. Jak bardzo boimy się zmian, odmienności, choć z pozoru jesteśmy otwarci i pomocni, to nie możemy przetrawić tego w sobie. Niby wiemy, że tak trzeba, ale nie jest to takie proste.
Nie rozumiem ataków kierowanych rzekomym antypolonizmem Szumowskiej. Jak mawiał klasyk - nic bardziej mylnego. Ten film to film antyszowinistyczny (w tym związanym z patriotyzmem pojęciowym). To antylaurka, ale nie antypolskość. Krytykowanie wad nie jest równoznaczne z krytykowaniem kraju.
Czy ktoś, z szanownych, zniesmaczonych recenzentów mógłby pokazać mi w którym miejscu to film antypolonijny?
Jeszcze o miłości mówi wiele. Zostawia widza z trudnymi pytaniami o miłość, jej formę. Powierzchowna czy głęboka? I Ty widzu zapytaj się o to samo. Czy miłość, której pożądasz w życiu to tak naprawdę miłość. I czy można jej miłości tytuł odebrać, gdy zewnętrzne okoliczności wystawiają ja na próbę?