Film ma przesłanie blade - oto patrzcie, jaki jestem... blady, zepsuty, fałszywy. 
 
I film tez jest blady, pozbawiony jaj. 
 
Bohater żyje na pokaz, bez pasji, bez głębszych uczuć. Wszystko co robi, robi byle jak i nie na prawdę. 
 
Do kina się chodzi przecież po to, aby od tej rzeczywistości codziennej, bladej, szarej - choć trochę uciec. 
A jeśli już ktoś chce się na filmie trochę głębiej zastanowić nad rzeczywistością, to znam lepsze filmy... 
 
Nie warto chodzić do kina po to, aby zobaczyć to, co wokół, jeśli film nie oferuje tego klasycznego "katharsis" 
 
Nie, panie Stuhr. Ten film nie był potrzebny. Moim biletem wzbogaciłem pana kiesę, ale - przykro mi powiedzieć - żałuję. 
 
Kilka śmiesznych scen, ale w gruncie rzeczy przeintelektualizowana codzienna papka. Ocena: 3/10. Głównie za scenę, gdy mały głuchy chłopiec idzie po kosz na śmieci do sali, w której odbywa się próba chóru. 
" za scenę, gdy mały głuchy chłopiec idzie po kosz na śmieci do sali, w której odbywa się próba chóru." tak to było dobre :) 
Tylko jak on mu to przekazał, skoro dziecko nie słyszało?
myślę, że słyszało (lub słabo) jest taka scena gdy jadą samochodem a chłopiec mówi "wygrałem" i pokazuje grę na baterie. Dzieci nie słyszące nie potrafią mówić , od małego uczą się języka migowego. 
 
A jeśli chodzi o zarzuty PGromolak (z postu powyżej) to się zgodzę. Film w typie Kieślowskiego (a przynajmniej mi taki typ przypomina), 
ale brakuje wyrazistości , mocniejszego dociśnięcia bohatera do muru. Trochę brakuje mi też momentów dla bohatera trudnych do wytrzymania. Np. niby ma być oskarżony o gwałt ale nie wiadomo czy zostanie, miał kochankę ale żona się nie dowiedziała, los chłopca był mu jakby obojętny, matki też. 
 
"Bohater żyje na pokaz, bez pasji, bez głębszych uczuć. Wszystko co robi, robi byle jak i nie na prawdę." To prawda. 
Być może Pan Stuhr chciał pokazać właśnie rzeczywistość, bo jeśli chodzi o skrajne emocje w życiu mężczyzny to myślę, że mu nie wyszło. 
Ale ponieważ jestem zakochana w kinie realistycznym Kieślowskiego to daje 7 bo niewątpliwie film przypomina mi trochę konwencję Dekalogu.
Trudno porównywać emocje w dawnych filmach Kieślowskiego do współczesnej rzeczywistości. 
Nadmierny dramatyzm w tym co zostało pokazane to dopiero byłaby nadgorliwość. Film znakomity 
podobieństwa narracyjne z kinem Kieślowskiego widzę, to dobrze. Najbardziej podoba mi się bogactwo 
życia bohatera. To jest doskonale narysowane. Wrażliwość na kulturę, działalność dobroczynna to 
nie musi być domena tylko i wyłącznie określonych kręgów. Prokurator też człowiek. Wspaniałe u 
Stuhra jest to, że zawsze przyjmuje role(lub sam się obsadza) mniej lub często nawet bardziej 
negatywne i daje tym postaciom prawdę. Wielki aktor i okazuje się znakomity scenarzysta i reżyser.