Nie wiem jak to możliwe, że rok temu nie napisałem nic po seansie. No, jakoś mi się zapomniało. Tak, czy siak, pamiętam, że film, bardziej niż rasowym Chabrolem, był raczej rasowym kinem euro spy. No, może i były pewne rozbieżności od standardowych przedstawicieli tego gatunku, ale wcale nie znaczy to, że był lepszy. Elementy komediowe są ledwo zauważalne, a całość jest po prostu naiwna i średnio poważna, podobnie jak większość filmów tego nurtu. Ani fabularnie, ani realizatorsko wcale się nie wybija. Miejscami się dłuży, miejscami można się pogubić, a miejscami pośmiać, ale nie ze scen intencjonalnie śmiesznych. No, ale ogólnie miał swoje momenty, oglądało się ok. Niestety za mało pamiętam, żeby powiedzieć więcej, ale ocenę wystawiałem świeżo po seansie, więc chyba jest adekwatna. A sam film, jak widać, w pamięć nie zapada.