PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=1181}
7,5 18 048
ocen
7,5 10 1 18048
7,8 25
ocen krytyków
Ucieczka z kina "Wolność"
powrót do forum filmu Ucieczka z kina "Wolność"

Dystans do cenzury

ocenił(a) film na 9

Wielokrotnie przy okazji spotkań autorskich z twórcami filmów (oczywiście tych z okresu PRLu), spotkałem się z bardzo niechlubnymi komentarzami pod adresem cenzury. O ile sama krytyka tej instytucji jest zrozumiała i uzasadniona, to sposób wypowiadania się o samych cenzorach jest co najmniej zastanawiający. Większość anegdot reżyserów/scenarzystów można by zrekapitulować słowami: „Ludzie jak my tych idiotów robiliśmy w konia”. Słyszałem te legendy o bezmózgich urzędnikach, którzy nie potrafili rozpoznawać zakamuflowanych metafor, nie radzili sobie z odczytywaniem słów ukrytych między wierszami. Czepiali się banałów, pojedynczych zdań, zaś przepuszczali całe wersety myśli ubranych w kostium nowatorskiej formy czy kontekstu. Słyszałem też ten donośny śmiech publiki na sali, gdy reżyserzy/scenarzyści wspominając dramatyczne w skutkach kolaudacje, wyliczali absurdy cenzorskich cięć i ich wydumane uzasadnienia. Ale bynajmniej nie jest intencją mojej wypowiedzi obrona cenzury jako instytucji. Po prostu często zastanawiam się kto kogo robił w konia: twórcy cieszący się, że bezmózdzy urzędnicy znowu się nie „kapnęli”, czy cenzorzy, świadomie i z wyrachowania dający się zwodzić krnąbrnym twórcom, inicjując im okazję na kontrolowane wiwatowanie.

Zauważyłem, że z perspektywy czasu łatwo się odbiera się inteligencji cenzorom. Robi się z nich półgłówków odrabiających pańszczyznę, na odwal, aby zrobić. Może i tacy byli, jednak rzeczywistość nie była taka jednoznaczna. „Ucieczka z kina wolność” jest dlatego doskonałym kontrapunktem do tego przydługiego wywodu.

W mojej opinii, cenzorzy często z wyrachowania prowadzili podwójną grę. Wycinali, kwestionowali, ale ocenę tych ingerencji warto by postawić w świetle intencji jakie im przyświecały (jak np. główny bohater „Ucieczki z kina wolność”).

W filmie Marczewskiego główny cenzor Łodzi to niezwykle inteligentny człowiek. Doskonale orientuje się w intencjach przewrotnych anonsów, bezbłędnie rozpoznaje mechanikę pism akcji-reakcji. Pierwsze sceny filmu są tego najlepszym przykładem. Cenzor musi być zawsze o jedno posunięcie do przodu. W tych redaktorskich szachach, wie jak grać zarówno przeciw pionkom (krnąbrnemu społeczeństwu), jak i przeciw figurom (niejednokrotnie swoimi ministerialnym pryncypałom). Jest czujny, nie wpada w pułapki władzy. Przykładowa scena u sekretarza Komitetu Wojewódzkiego, kiedy główny bohater utwierdza dygnitarza, że „nie ma konkretów” i ostentacyjnie rozdziera akta dokumentujące niewygodny dla niego incydent w kinie Wolność. Filmowy cenzor to z wykształcenia krytyk literacki, z przekonania zaś cynik, który sprzedał swoją duszę dla orderów. Ceną za doraźny dostatek jest życie w pustym mieszkaniu, w ciągłym strachu, permanentnej niepewności, że będą go chcieli wrobić (scena w „sanatorium dla przemęczonych”). Minus intratnego stanowiska: pogarda w oczach żony, a szczególnie córki. Dalej: życiowe bankructwo, a gdy wzbiera prawda o samym sobie, to topi się ją w alkoholu.

Podobnie, o cenie przejścia na drugą stronę barykady, (choć bardzo fragmentarycznie) pisał Konwicki w „Małej Apokalipsie”. Główny bohater w swojej drodze do samospalenia spotykał dawnych znajomych, pisarzy, literatów, którzy sprostytuowali swój talent i oddali swoje pióra w ręce władzy. Uchronili się przed literacką śmiercią (pańszczyzna: 4 teksty dla partii, własna twórczość: 1 tekst od siebie), ale stracili duszę, przyjaciół.

Wracając do filmu, główny cenzor jest bardzo silnym bohaterem (Gajos w tej roli wypadł bezbłędnie). Jego postać zbudowana została na zasadzie kontrastu do niezbyt błyskotliwego asystenta. Kardynalne błędy jakie popełniał asystent, wyeksponowały inteligencję głównego cenzora Łodzi. I nie odnosi się to jedynie do redakcyjnych poprawek, lecz do umiejętności interpretacji pewnych faktów, umiejętności utrzymania się na stanowisku, wycofania gdy nadmierny zapał groził kompromitacją. Czym innym jest wyłapywanie prostych prowokacji, a czym innym wydobywanie sensu ukrytego, gdzieś na drugim dnie. W uzasadnieniu de facto można zawsze było paść ofiarą własnej interpretacji, szczególnie wtedy w PRLu, gdy wszyscy na wszystkich szukali politycznego haka. Wyłożenie prawdy o tekście/filmie mogło być przecież uznane przez towarzyszy jako jawny atak na nich i wykorzystane do gry politycznej, by zrobić miejsce nowemu np. szwagrowi. Dlatego warto spojrzeć na barierę intelektualną w „Ucieczce ...” między cenzorem, a sekretarzem KC (Fronczewski), który był prostym aparatczykiem.

Gra w grze, tak nazwałbym sprawowanie funkcji cenzorskiej. Dlatego z dużym dystansem słucham gdy ktoś opowiada jak to łatwo dało się cenzurę przechytrzyć.

Film polecam.

filipmosz

Dobry tekst o znakomitym filmie!

ocenił(a) film na 9
filipmosz

Dziękuję za poszerzenie perspektywy - "ku obiektywizmowi, na pohybel jednowymiarowej pysze z iluzji zrodzonej".
Twoja uwaga nadaje "Ucieczce..." dodatkowego "sprawiedliwego" wymiaru, przy czym prosi o wstrzymanie się od pochopnych osądów, niczym przysięgły nr 8 z "Dwunastki gniewnych ludzi". Uważam to za jeden z filarów prawdziwej mądrości z jarmarcznej cekinady obdartej.

filipmosz

Wypowiedź polecam. Hej!

baca350

Hej!

ocenił(a) film na 8
filipmosz

Konkretna recenzja. Brawo!

filipmosz

Świetny wpis.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones