Fabuła schematyczna i bardzo przewidywalna. Finalna walka skojarzyła mi się z Dragon Ballem, a zaklęcie czystości z Harrym Potterem, co w dodatku kompletnie nie wpasowało się w klimat. W momencie jakże wzruszającej sceny śmierci Balthazara pomyślałam sobie: "oho, za chwilę pewnie chłopak potraktuje go elektrowstrząsami". I co się wydarzyło? Chyba nietrudno się domyślić. Wtedy nastąpił u mnie niekontrolowany wybuch śmiechu (całe szczęście, że na sali było jakieś 15 osób, a ja umiem się cicho śmiać). Pierwszy raz w życiu rozpatrywałam możliwość wyjścia z sali przed zakończeniem seansu. Jedyne, czym film się broni, są efekty specjalne.
Ogólnie rzecz biorąc uważam, że jest to marne odgrzanie starszych produkcji. Wyjście do kina na "Ucznia Czarnoksiężnika" uważam za stratę czasu i pieniędzy.