Uczeń czarnoksiężnika

The Sorcerer's Apprentice
2010
6,4 126 tys. ocen
6,4 10 1 125772
4,5 14 krytyków
Uczeń czarnoksiężnika
powrót do forum filmu Uczeń czarnoksiężnika

W bliżej niezidentyfikowanym miejscu znajdowały się dwie bliżej niezidentyfikowane osoby, siedzące przy bliżej niezidentyfikowanym obiekcie. Albo w zasadzie to nie, bo to by było bez sensu. Siedziały przy stole. Każdy zna stół, a to był on, więc żadnych problemów z identyfikacją na siłę nie będę wciskał. Tak, czy siak, osobnik numer jeden - ten wyższy, bardziej przypakowany i noszący ciemne okulary, które świetnie sprawdzały się w zasłanianiu jego zeza - nachylił się nad swoim kompanem i z goryczą w głosie zawarczał.
- Imię.
- Dave Stutler.
- Nazwisko.
- Stutler. Nie słyszałeś, że przed chwilą je podałem?
- A nie chcesz, trutniu, w twarz dostać za przeszkadzanie w inwestygacji i deptaniu ego głównego śledczego? – zapytał Brunon. Tak, śmieszne to imię, ale co zrobisz, gdy Twoi starzy nie mają za grosz gustu. Samo ich małżeństwo przecież już o czymś świadczy.
- Przepraszam.
- Co przepraszam?
- Przepraszam, proszę pana. – odpowiedział skruszony młodzieniec.
- No, ja myślę! Za grosz szacunku od szczyli w tych czasach! Pieprzone smarkacze, tylko by na siebie wrzucały i używały zasranych wulgaryzmów. Gówniarze śmierdzące. Kultura słowa, psia krew. – oburzył się agent B, po czym zdjął cisnące go okulary, otarł rękawem czoło, usiadł na stojącym obok krześle i popatrzył tępym wzrokiem przed siebie. Siedział w tej pozycji przez kilkadziesiąt sekund, zanim mgiełka zamyślenia opadła i Bruno zdał sobie sprawę, że wciąż siedzi przed nim młody, patykowaty chłopaczyna.
- Cholera, zapomniałem, że ty wciąż tu jesteś, tak żeś mnie wkurzył.
- Naprawdę, bardzo mi przykro. To jak, zaczynamy przesłuchanie? – zapytał Dave z nutką nadziei w głosie.
- Nie lubię cię, gnojku, ale chyba masz rację. Czas to pieniądz. Opowiadaj więc jak to było z tym magicznym pedofilem, a ja to zaraz pięknię zaprotokołuję.
- Wszystko zaczęło się dziesięć lat temu, kiedy to jako niezgrabny dzieciak próbowałem poderwać Becky, najładniejszą dziewczynę w szkole. Nie było to zbyt łatwe zadanie, jak łatwo się można domyślić. Ona była totalnie poza moją ligą.
- Wielki biały bizon.
- Słucham?
- Nie, nie, nic, mów dalej. – opamiętał się Bruno i wrócił do roli skryby.
- Mimo to ja wciąż wytrwale próbowałem zdobyć jej serce. Któregoś dnia postanowiłem zebrać się na odwagę i wysłać jej karteczkę z napisem „Przyjaciel / Dziewczyna”. No wiesz, żeby zakreśliła kółkiem kim chce dla mnie być. Gdy już miałem dowiedzieć się o moich dalszych losach, porywisty wiatr wyrwał mi kartkę z dłoni. Poczułem się jakby mi kto ukradł wygraną w totka… albo chociaż szczęśliwą zdrapkę.
- Oj, znam to uczucie. – wzruszył się agent – Pewnie już nigdy nie dowiedziałeś się, czy twa ukochana by ci kiedyś dała.
- …
- Szansę.
- No, w zasadzie to nie. Ale wtedy wiedziałem, że nie mogę się poddać i ruszyłem w pościg za uciekającym liścikiem. Traf chciał, że wywiało go aż do sklepu z antykami, gdzie sprzedawcą był pewien ekscentryczny, pachnący cebulą koleś. Przedstawił się jako Balthazar. A później poprosił mnie o rękę.
- Przecież to nieetyczne… w dodatku byłeś brzydki. – skrzywił się z obrzydzeniem Brunon.
- Ekhm…
- Eeee.. to znaczy, tak zakładam. Po tym co teraz widzę, mogę założyć, że wcześniej wcale nie było lepiej. Może za tobą nie przepadam, ale przynajmniej staram się być szczery, doceń.
- W każdym bądź razie nie chodziło mu bynajmniej o ożenek ze mną, lecz o przymiarkę pierścienia, który rzekomo nosił przy sobie od wielu stuleci, szukając potomka potężnego czarownika, Merlina. Otóż Balthazar był niegdyś jego uczniem, podobnie jak i jego przyjaciele – Veronica oraz Horvath. Niestety, gdy przyszedł dzień próby, a podstępna czarnoksiężniczka, Morgana, zaatakowała Merlina w jego własnym domu…
- Czarno-księżniczka to była w „Księżniczce i Żabie” Disneya. Chyba ci chodzi o „czarownicę”, synek. – zauważył osiłek, drapiąc się po wewnętrznej stronie nosa.
- Niestety, gdy przyszedł dzień próby, a podstępna CZAROWNICA, Morgana, zaatakowała Merlina w jego własnym domu, Horvarth pokazał swe prawdziwe oblicze i zdradził przyjaciół, pomagając wiedźmie pokonać jej wroga. Od tamtej pory Balthazar Blake próbował znaleźć potomka swego mistrza i pomścić jego śmierć.
- A tym potomkiem miałeś być ty, słodkie. – Bruno wyszczerzył zęby w ponurym uśmiechu. – Słuchaj, prawdopodobnie ten koleś miał na ciebie jeszcze większą chrapkę, niż ty na swoją Becky, toteż postąpiłeś prawidłowo zgłaszając się do nas. Podaj mi tylko jego adres, a postaram się zamknąć go wśród czubków, tam, gdzie jego miejsce.
- Ale ja jeszcze nie skończyłem swojej historii. – oburzył się Dave.
- Ok., ale spróbuj się streścić, bo nie mam przecież całego dnia. Wieczorem puszczają „Lot Skazańców”, a uwielbiam tego aktora z długimi włosami. Genialny film, swoją drogą.
- Jak słusznie pan przypuszczał, owym potomkiem Merlina byłem ja. Na początku podszedłem do tego z pełnym dystansem, jednak gdy z matrioszki wyszedł jakiś brzydal w płaszczu i próbował mnie zastrzelić różdżką, nieco mi się odmieniło. Później rozgorzała epicka walka dobra ze złem, wybuchł pożar, a ja oblałem sobie czymś krocze.
- Urocze.
- Gdy wybiegłem ze sklepu, wszyscy koledzy i koleżanki z mojej klasy bezczelnie mnie wyśmiali. Łącznie z Becky. Moje serce pękło na milion części. – dokończył z trudem chłopak, ocierając łzy.
- Nie poradzisz, takie życie. Więc jaki był ten adres?
- Chwilę! Może bym powiedział, jak tamto wydarzenie wpłynęło na moją dziecięcą psychikę? Przez wiele lat musiałem dochodzić do siebie, nikt nie wierzył w moją opowieść o czarach i magikach. Całe dnie spędzałem u psychologa, który próbował wyjaśnić mi, że to wszystko wina mojej wybujałej wyobraźni i że muszę nauczyć się trzymać ją w ryzach. Ostatnim etapem terapii miała być bezpośrednia konfrontacja z mym największym lękiem – Balthazarem. Miałem wejść do jego sklepu, uprzejmie spytać o cenę jakiegoś zabytku, pożegnać się i wyjść. Ot, taka krótka, niezobowiązująca rozmowa. – powiedział Dave, pstrykając palcami dla większego efektu. – Gdy w końcu udało mi się dostać do sklepiku, zostałem zaatakowany przez olbrzymie, kamienne ptaszysko! „Dość” powiedziałem sobie. „Muszę skończyć z tym raz na zawsze! Idę do FBI.”.
- I bardzo słusznie! Cieszymy się, że tak postąpiłeś.
- Dobrze, że macie konto na facebooku.
- Szef kazał iść z trendami, a jemu się nie odmawia. – stwierdził Bruno i pokazał siniaka na prawym ramieniu – Bo nie chciałem słuchać Biebera.
- To ja może podam w końcu ten adres, chcę już mieć to z głowy. Zróbcie proszę coś z tym kolesiem, to świr.
- Ale nie tak duży, jak osobnik, któremu się spowiadasz! – dobiegł głos z zaciemnionej części pokoju – Dave, nie wiem, czy zauważyłeś, ale twój nadgorliwy rozmówca troszkę za bardzo pragnie mnie odnaleźć i zrobić ze mną porządek. Pamiętaj, że nie tylko Merlin ma swojego potomka.
- Balthazar! – wyrwało się naraz z gardeł zaskoczonych zaistniałą sytuacją dyskutantów.
- Jeśli nie chcesz, by szanowny pan Bruno potraktował cię śmiertelną wiązką magii, proponowałbym paść na ziemię. Accomodator! – krzyknął mag, a z jego różdżki wydobył się dziki, zielony promień, trafiając zszokowanego jeszcze agenta prosto w czoło. Oszołomiony paker upadł z łoskotem na ziemię. Nieprawdopodobnym było jednak to, że ów cios całkowicie usunął jego zeza! Cóż, życie jest jak pudełko czekoladek…
- Chłopcze, zechcesz do mnie dołączyć?
- Słucham? Mam wsiąść na twojego olbrzymiego ptaka?
- To gryf, dziunia, to gryf! – poprawił go Balthazar i poklepał ptaszysko po głowie.
- Nie wiem, koleś, jakoś ci nie ufam. Jeszcze mnie zaczniesz dotykać, czy coś.
- Być może. Ale najpierw cię czymś upiję.
- …
- No żartuję, ciemna maso. – czarnoksiężnik pomógł młodzieńcowi wspiąć się na kamiennego gryfa – Jeśli masz być potomkiem Merlina, to czeka nas mnóstwo nauki… aż nie chcę o tym myśleć. Wpierw chyba będę musiał spić siebie samego. – stwierdził mag i wraz z nowym uczniem wzbił się ku zachodzącemu słońcu.

--------------------------------
cinemacabra.blog.onet.pl

Pawlik

Haha... Dobre.
Ciekawe, śmieszne ;) Sam wymyśliłeś?

ocenił(a) film na 4
Johnny_D

Ta :P
Na potrzeby bloga xP

ocenił(a) film na 5
Pawlik

Haha... Dobre :) Nie wiedziałam że film bez żadnych podtekstów seksualnych można zmienić film gdzie aż kipi podtekstami :)
Zaraz wpadnę z wizytą na Twojego bloga , i mam nadzieje że się nie zawiodę :)

Pawlik

Przejrzałem większość Twoich recenzji i jestem pod ogromnym wrażeniem ;) Masz do tego smykałkę ;))