Może gdybym nie czytał książki to bym dał więcej niż 5. Poza tym ten dumbledor czy jak mu tam
trochę zbyt taki nie wiem, nie kojarzy mi się jego twarz z twarzą jakiegoś nazisty.
Gandalf? Moim zdaniem McKellen świetnie zagrał, zresztą to świetny aktor. A naziści nie mają na czole wyrytej swastyki, to nie bękarty wojny ;-)
Gandalf, nie Dumbledore. Dumbledore'a grali Richard Harris i Michael Gambon. Tutaj grał sir Ian McKellen, któremu przytrafił się w filmografii Gandalf.
Nazistowska twarz o tyle, że faktycznie kilka razy zagrał Kellen nazistowską rolę. Ale jego działalność społeczna wskazywałaby na diametralnie odmienny światopogląd poza ekranem.
osobiście nie mam nic do aktorów, ale również chwilę przed obejrzeniem skończyłam czytac książkę i uważam, że była o niebo lepsza od filmu. zakończenie całkowicie zmienione, pominięto wiele, według mnie ważnych, wątków... nie pokazano drastycznych scen, które powinny zaistniec aby zrozumiec przemianę głównego bohatera... zainteresowanych odsyłam do książki aby móc porównac i lepiej zrozumiec ten film :)
Książka (jak zawsze) jest znacznie lepsza, ale tylko dlatego, bo po prostu jest dłuższa i wątki są o wiele lepiej rozwinięte. Dlatego też łatwiej tam zrozumieć uczucia bohaterów (albo ich brak) i przemianę chłopca oraz "odrodzenie" starego nazisty. Ale i tak to całkiem udana ekranizacja. Chociaż podczas czytania wyobrażałem sobie, że Dussander wyglądałby raczej jak Terence Stamp :)
Ale jest jedna rzecz, która bardziej podoba mi się w filmie niż w książce - zakończenie.
SPOILER - KSIĄŻKA I FILM
W dziele Kinga psychika Todda była już tak zniszczona i zdeprawowana, że w momencie przyjazdu nauczyciela osiągnęła stan krytyczny. Wystarczył mały impuls ze strony nauczyciela, a mózg Todda po prostu się "przekręcił" i rozpoczęła się jatka, kończąca się śmiercią głównego bohatera. Takie zakończenie jest zrozumiałe, szczególnie, że znacznie lepiej przedstawiony tam jest cały proces drastycznej przemiany.
Ale to, że Todd w filmie pozostaje przy życiu podoba mi się znacznie bardziej. Ostatnia scena z Frenchem, gdy w tym samym czasie pokazywana jest śmierć Dussandera daje znacznie bardziej niepokojący przekaz - "umarł król, niech żyje król" jak powiedzieliby francuzi, bo Todd rzeczywiście stał się uczniem samego szatana, stał się psychopatycznym adeptem gotowym do manipulacji i zabijania. Zło nie umiera więc wraz z Dussanderem i Toddem, tak jak zostało to pokazane w książce, ale żyje dalej, przybiera nową postać w Toddzie, który wyuczony tego "fachu" jest gotów kontynuować "misję" swojego mentora. Kto wie, może za kilkadziesiąt lat przerośnie w sztuce zła własnego mistrza. A może sam na starość znajdzie sobie ucznia, któremu wpoi swoje nauki. I tak dalej koło będzie się toczyć. To zakończenie jest o wiele bardziej niepokojące i mroczne, bo w książce poznajemy koniec historii, może niektórzy nawet odetchnęli dowiadując się o śmierci chłopca. Ale nie w filmie, gdzie widz pozostawiony jest w świadomości, że zło jeszcze nie przegrało, a wręcz przeciwnie - mimo usilnych starań wyplenienia nazistowskiej hydry, ona nadal żyje i jest gotowe. A po obcięciu jednej głowy Dussandera, na jej miejsce pojawi się kilka kolejnych.
Opowiadanie Kinga 10/10. Ten film poirytował mnie na wielu wątkach. 1/10...
Tym, którzy nie przeczytali ,,zdolnego ucznia" będzie łatwiej przebrnąć przez tę ekranizację. Natomiast tym, którzy pochłonęli się w opowiadaniu - odradzam obejrzenie tego filmu (no chyba, że lubią się denerwować (: ).
Wcześniej nie zawiodłam się na ekranizacjach jak np. ,,Skazani..." czy ,,Cadillac..", dlatego postanowiłam przebrnąć przez tę i żałuję );